Ginekolodzy we współpracy z anestezjologami Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego przy ul. Borowskiej we Wrocławiu wykonali bezprecedensowy zabieg cesarskiego cięcia u ciężarnej ze skrajną niewydolnością oddechową, podłączonej do systemu pozaustrojowego utlenowania krwi ECMO. Dziś zarówno mama, jak i mała Amelka, czują się dobrze i planują powrót do domu.
Pani Ewelina ze Świebodzic pamięta tylko, że źle się czuła. - Gorączkowałam, nie mogłam swobodnie oddychać - wspomina. Myślała, że to przeziębienie, ale test, który wykonano w wałbrzyskim szpitalu, wskazał zarażenie wirusem SARS-CoV-2. Ponieważ pacjentka była w ciąży, trafiła do I Kliniki Ginekologii i Położnictwa Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego przy ul. Chałubińskiego we Wrocławiu, który jest przeznaczony dla położnic chorych na COVID-19. - Nie wiem, co było dalej, nie pamiętam, dopiero dociera do mnie, że moja córeczka jest już na świecie - mówi.
Stan pacjentki gwałtownie się pogarszał. Musiała być przekazana do specjalistów przy ul. Borowskiej. - Choroba przebiegała bardzo ciężko, a badania obrazowe wykazały dynamicznie postępujące uszkodzenie płuc. Chora nie była w stanie samodzielnie oddychać, musieliśmy ją podłączyć do respiratora i wprowadzić w stan śpiączki farmakologicznej - przyznaje prof. Waldemar Goździk, kierownik Kliniki Anestezjologii i Intensywnej Terapii wrocławskiego szpitala.
Położnicy z II Kliniki Ginekologii i Położnictwa przy ul. Borowskiej przejęli walkę nie o jedno, a o dwa życia. Pacjentka była wówczas w 27-28 tygodniu ciąży. - To w położnictwie bardzo trudny czas. Dziecko nie jest jeszcze w pełni rozwinięte, aby bezproblemowo funkcjonować samodzielnie poza organizmem matki - wyjaśnia prof. Mariusz Zimmer, kierownik II Kliniki Ginekologii i Położnictwa USK. - Trzeba było ustalić optymalny moment rozwiązania ciąży w tak skrajnie ciężkim stanie matki - dodaje.
Wobec braku skuteczności leczenia respiratorem, podjęto decyzję o podłączeniu pani Eweliny do ECMO, urządzenia do pozaustrojowego natleniania krwi, stosowanego w leczeniu zespołu ostrej niewydolności oddechowej lub ostrej niewydolności serca. Dawało to jedyną możliwość uratowania matki, a jednocześnie umożliwiało przedłużenie czasu trwania ciąży, dając dziecku większe szanse na przeżycie po urodzeniu.
Ginekolodzy z Borowskiej, we współpracy z anestezjologami, podjęli się wykonania cięcia cesarskiego u pacjentki utrzymywanej przy życiu dzięki ECMO. Przez podłączenie pacjentki do ECMO zabieg cięcia cesarskiego należy zaliczyć do unikatowych zabiegów w położnictwie - nikt do tej pory nie miał takiego doświadczenia.
- Dziewczynka przyszła na świat w 29. tygodniu ciąży, ważyła 1440 g i otrzymała 7 punktów w skali Apgar. To całkiem dobre parametry, zważywszy, w jak złym stanie była jej mama - informuje prof. Barbara Królak-Olejnik, kierownik Kliniki Neonatologii Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego. W miesiąc dziecko przybrało na wadze prawie 500 g, a karmione było mlekiem z działającego przy szpitalu banku.
Pani Ewelina jeszcze dwa tygodnie po przyjściu córki na świat nie miała świadomości, że została mamą. W trakcie terapii ECMO pacjentka, przeszła dwie kolejne operacje, spowodowane intensywnym krwawieniem, nietypowym w normalnym przebiegu pooperacyjnym. Ostatecznie ECMO udało się bezpiecznie odłączyć po 9 dniach, a w kolejnych pacjentkę odłączono od respiratora. Całkowity czas pobytu na Oddziale Intensywnej Terapii przekroczył miesiąc.
- To była bardzo trudna terapia. Leczenie COVID-19 wiąże się z podawaniem różnych leków, a doniesienia naukowe na temat ich skuteczności rodzą wiele wątpliwości. Stosuje się m.in. remdesivir, osocze ozdrowieńców, inhibitory receptora interleukiny-6, sterydy, a także leki przeciwkrzepliwe. Dodatkowo nie ma lub jest bardzo mało danych na temat możliwości ich stosowania u ciężarnych z COVID-19 - tłumaczy prof. Waldemar Goździk.
Gdy stan pani Eweliny się poprawił, została przekazana na oddział położniczy, gdzie w końcu mogła zobaczyć Amelkę. Wynik ostatniego prześwietlenia płuc pacjentki zaskoczył lekarzy. Po zmianach, jakie wywołał w nich COVID-19, pozostały niewielkie ślady. U dziecka testy na obecność koronawirusa od początku były negatywne. Wkrótce obie pacjentki wyjdą do domu, podobnie jak pani Małgorzata i jej córka Zosia. Pani Małgorzata również zachorowała na COVID-19 i wymagała leczenia na oddziale intensywnej terapii, na szczęście organizm szybciej poradził sobie z zakażeniem. Matka nie wymagała tak zaawansowanych technik ratowania życia, jakim jest ECMO. Dziecko urodziło się w 34. tygodniu ciąży, także przez typowe cięcie cesarskie w klinice USK przy ul. Chałubińskiego.
Obie dziewczynki przyszły na świat przedwcześnie. 17 listopada obchodzony jest bowiem Światowy Dzień Wcześniaka. W poprzednich latach w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym we Wrocławiu organizowano z tej okazji spotkania, konsultacje dla rodziców i zabawy dla dzieci.
- W tym roku nie mamy takiej możliwości, ale chcemy, aby rodzice i nasze wcześniaki wiedzieli, że o nich pamiętamy, że mimo pandemii życie toczy się dalej. Na świat przychodzą nowe istnienia, a wśród nich także wcześniaki - mówi dr Małgorzata Czyżewska, kierownik Oddziału Klinicznego Neonatologicznego przy ul. Chałubińskiego i wojewódzka konsultant ds. neonatologii. Szpitalne korytarze ozdobione zostaną fioletowymi balonikami i symbolizującymi ten dzień papierowymi łańcuchami, składającymi się z dziewięciu małych skarpetek i jednej, jeszcze mniejszej. - Takiej, jak na wcześniaka, bo przed 37. tygodniem ciąży rodzi się na świecie jedno na dziesięcioro dzieci - wyjaśnia.