Nowy Numer 16/2024 Archiwum

Nie chodzi tylko o "Przebaczamy i prosimy o przebaczenie"

O tym, dlaczego nie możemy w orędziu biskupów polskich do biskupów niemieckich zatrzymywać się na legendarnym zdaniu, oraz co więcej można wyczytać z tego ważnego dokumentu po 55 latach.

W 55. rocznicę wystosowania orędzia biskupów polskich do biskupów niemieckich autorstwa kard. Bolesława Kominka we Wrocławiu odbyła się debata przy okazji premiery książki zatytułowanej "Listy milenijne". W dyskusji wzięli udział dr Marek Mutor, dyrektor Centrum Historii "Zajezdnia", dr Rafał Dutkiewicz, były prezydent Wrocławia, oraz prof. Przemysław Wiszewski, rektor Uniwersytetu Wrocławskiego. Debatę poprowadził autor publikacji "Listy milenijne" dr hab. Wojciech Kucharski z Ośrodka "Pamięć i Przyszłość".

- Redukujemy orędzie biskupów do jednego zdania: "Przebaczamy i prosimy o przebaczenie", natomiast rękopis liczy 20 stron, zaś maszynopis z podpisami biskupów - 17 stron. Czym zatem jest ten list, który nie ogranicza się do jednego zdania? - pytał W. Kucharski.

- Tekst jest bez wątpienia zaproszeniem bardzo szczególnym, które analizuje wieleset lat stosunków polsko-niemieckich. Zawiera dwa ważne elementy - kontekst Soboru Watykańskiego II i nutę filozoficzną kard. Kominka z okresu jego studiów za granicą, zawartą w przekraczaniu granic i prośbie o wybaczenie. To tekst głęboko dotykający istoty myślenia związanego z Ewangelią - mówił R. Dutkiewicz.

- Z tym tekstem mam niemały problem, ponieważ ma on charakter teologiczno-historyczny, ale już nie historyczny w wąskim sensie. Nie da się ukryć, że ta warstwa historyczna, która realizuje określone cele pragmatyczne, jest spora. Idea pojednania między dwoma narodami wydaje się bardzo wyraźna, ale jest jedną z wielu. Pojawia się np. wątek dyskusji zderzającej się z interesem społeczeństwa niemieckiego, czyli utwierdzenia państwowości polskiej na Ziemiach Zachodnich. W liście zauważymy wyraźne wykorzystanie historii w przekazie wartości ogólnohumanistycznych - konstatował prof. Wiszewski.

Z kolei M. Mutor zwrócił uwagę na dwa najwyraźniejsze poziomy interpretacji orędzia - poziom moralny związany z Soborem Watykańskim II i poziom polityczny.

- Dla wielu biskupów sobór był pierwszym momentem, kiedy mogli wyjechać do świata zachodniego. Z tego rodzi się przekonanie o potrzebie powszechności, katolickości wszystkich ludzi, czyli przebaczenia i wspólnoty. Drugi poziom jest polityczny, ale nie w rozumieniu rząd wobec rządu, lecz jako naród do narodu. Kościół miał legitymację moralną, żeby reprezentować społeczeństwo polskie. Orędzie, jakkolwiek nie mogli tego biskupi przyznać wprost, przybrało wymiar polityczny. Była tam zawarta następująca oferta w stosunku do Niemców, mówiąc językiem publicystycznym: wywołaliście wojnę, wybaczamy, prosimy o wybaczenie. A nasza propozycja to: uznajcie granice na Odrze i Nysie i zbudujmy bezpieczeństwo w Europie poza sowieckimi gwarancjami - mówił M. Mutor.

Jak dodał, dalekosiężnym skutkiem orędzia okazało się osłabienie władzy komunistycznej i zmiana nastawienia opinii publicznej w Polsce i Niemczech.

Wojciech Kucharski zauważył natomiast, że orędzie łamało pewne tabu, skierowane było do biskupów niemieckich, a nie osobno do biskupów RFN czy NRD. Idąc dalej, polscy hierarchowie po raz pierwszy po II wojnie światowej złamali kolejne tabu i napisali o niemieckiej opozycji antynazistowskiej. Tak w Polsce nigdy naszych zachodnich sąsiadów nie przedstawiano.

- Nie było mowy o Niemcach, którzy powiedzieli Hitlerowi "nie". Oprócz tego w liście dostrzeżono cierpienia Niemców wysiedlonych z Ziem Zachodnich i Północnych. To było dosyć ryzykowne, patrząc na przyjęcie polskiego społeczeństwa - stwierdził W. Kucharski.

- To prawda, że biskupi ryzykowali wiele - podjął tę kwestię M. Mutor. - Minęło zaledwie 20 lat od wojny, w której żadna polska rodzina nie uchroniła się od cierpienia. Biskupi weszli więc na grząski grunt, jeśli chodzi o stronę polską. Komuniści natychmiast starali się ich dyskredytować. W protesty angażowali się także katolicy, a nawet księża, którzy nie rozumieli przesłania. Czy to zatem było potrzebne? Myślę, że tak. Wielu ludzi zaczęło inaczej patrzeć, w stylu: "Dobrze, Niemcy wyrządzili nam wielką krzywdę, ale powinniśmy inaczej budować relacje niż na wrogości, która nic dobrego nie przyniesie" - tłumaczył dyrektor Centrum Historii "Zajezdnia".

Czy we współczesnych Niemczech tematy relacji polsko-niemieckich są istotne i mają znaczenie dla Niemców? - Tak, pojawiają się te kwestie. Mieszkałem przez rok w Berlinie, byłem w bliskich kontaktach z burmistrzami miast niemieckich i często pytano mnie o głębokość pojednania polsko-niemieckiego oraz o list Kominka. Nie ukrywam, że sprawa tego listu ożyła w głowach niemieckiej inteligencji w dużej mierze dzięki staraniom Wrocławia wokół postaci kard. Kominka - stwierdził R. Dutkiewicz.

- Orędzie wymyka się wielu klasyfikacjom. Jego siła tkwi w warstwie historycznej, z którą nie da się dyskutować, i to jest zaleta w procesie przekonywania. Nie potrafiłbym wskazać w XX w. tak skomplikowanego, tak pragmatycznego, a jednocześnie tak uniwersalnego tekstu - ocenił prof. Wiszewski.

Rafał Dutkiewicz podkreślił w kontekście orędzia, że pojednanie jest pewnym procesem, który wymaga ciągłego podtrzymywania. To nie jest rzecz raz na zawsze dana. - Moje doświadczenia są dwojakie. Z jednej strony tematyka polska nie jest aż tak interesująca i atrakcyjna dla przeciętnego Niemca, jak ta związana z zachodnimi sąsiadami. Z drugiej strony zauważam podtrzymywanie tej kwestii ze strony np. burmistrzów miast czy prezydentów kraju - podsumował były prezydent Wrocławia.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy