Jutro już nie będzie tej życzliwości "na żądanie". Czy m.in. rozpoczęta dzisiaj zmiana na przystankach autobusowych i tramwajowych we Wrocławiu może coś zmienić?
Nie chciałbym być niegrzeczny (a tym bardziej nieżyczliwy), ale mam jakiś awers do świąt takich jak to z 21 listopada. Katolik pomyśli, że może to problem z Ofiarowaniem Najświętszej Maryi Panny, które tego dnia obchodzimy. Zupełnie nie o to chodzi. 21 listopada przypada Światowy Dzień Życzliwości i Pozdrowień, dzień dobrych uczynków i pozytywnych emocji.
Nie żebym był przeciwnikiem dobrych uczynków i pozytywnych emocji. Wręcz przeciwnie - jako chrześcijanin jak najbardziej to rozumiem i wdrażam ideę dobrych uczynków (tak naprawdę życie chrześcijanina powinno się składać jedynie z dni życzliwości).
Ale czuję dysonans. Otrzymuję przez media społecznościowe, przez maile, smsy, czasem także na żywo tę radosną informację, że dzisiaj dzień życzliwości, więc "bądźmy dla siebie życzliwi", więc "dobrze, jesteś", więc "dziękuję, że mam ciebie", więc "przytulam cię wirtualnie", więc "pamiętam o tobie".
Dzień wcześniej przeczytałem (i zapewne dzień później też coś się znajdzie) wiadro pomyj, obelg i przekleństw, jakie jednym tchem wyrzuciło z siebie mnóstwo ludzi w kierunku Kościoła, biskupów, kapłanów z powodu Mszy św. żałobnej w intencji kard. Gulbinowicza. To tak naprawdę tylko jeden z przykładów. W innej sytuacji usłyszałem i przeczytałem, żebym wyp... wynosił się ze swoimi poglądami, że jestem ciemnogrodem, katolem wszystkofobem, idiotą i mógłbym jeszcze trochę powymieniać.
Jutro zapewne znowu zobaczę, jak niektóre osoby, a także media "szczycą się" przekleństwami, wulgaryzmami i obrażaniem innych w celu zaprezentowania swojego światopoglądu. Dla nich cel uświęca środki. I te same osoby, czy media informują o Dniu Życzliwości. Paranoja, czy raczej wyrachowanie?
Za rok nadejdzie ponownie 21 listopada. Chwila wytchnienia. Oaza na pustyni. Oczywiście nieco ironizuję, bo nawet ten dzień nie stał się wolny od wulgarnego aroganckiego błota, jakim się nawzajem obrzucamy.
Od dzisiaj (21.11.2020) na przystankach wrocławskiej komunikacji zbiorowej zamiast dotychczasowych oznaczeń przystanek „na żądanie", zaczną sukcesywnie pojawiać się oznaczenia przystanek „na życzenie".
- Bardzo się cieszę, że Wrocław stanie się jeszcze bardziej życzliwy. Od dziś, zwyczajowe określenie przystanku „na żądanie", zmienia się w miłe i przyjazne określenie „na życzenie". To symboliczna, ale niezwykle ważna zmiana. Wszystko zaczyna się od słowa, które ma znaczenie i przekłada się na nasze zachowanie i sposób postrzegania świata - mówi prezydent Wrocławia Jacek Sutryk.
Nowe oznaczenia przystanków mają i moje poparcie - chętnie bowiem podpiszę się pod wszystkim, co okazuje się jednoznacznie pozytywne. Myślę jednak, że to wszystko ograniczy się jak na razie jedynie do wymiaru fasadowego i niestety mocno symbolicznego, dopóki nie staniemy się konsekwentni i wytrwali w pełni.
Dopóki głośno i wyraźnie nie będziemy wprowadzać szeroko pojętej życzliwości wszędzie, dopóki nie potępimy wulgaryzmów, przekleństw, buty, agresji i arogancji w każdym miejscu, czyli na każdym proteście od lewa do prawa, w domu, na przystanku, w szkole, w pracy i na każdej ścianie. Czy to ściana żydowskiego cmentarza, czy katolickiej parafii. Dopóki tak naprawdę (nie PR-owo, nie ze względu na światopogląd, funkcję czy stronnictwo) nie staniemy uczciwie i wytrwale na straży kultury języka i zachowania.
W takich kwestiach brakuje nam spójności i konsekwencji ponad podziałami. I żadna zmiana wizualna w przestrzeni miejskiej - nawet gdyby na ratuszu napisali: "Warto być życzliwym" - niestety niewiele zmieni. Odmalowujemy kolejny raz fasadę zagrzybiałej, zatęchłej i sypiącej się kamienicy. A ona woła o i prosi się o gruntowny remont w środku, który nie jest już może tak spektakularny, lecz niezwykle potrzebny.
Mam wrażenie, że jak na razie takie inicjatywy jak Dzień Życzliwości pozostają jedynie społeczną wydmuszką i pustym urozmaiceniem, w które wielu już kompletnie nie wierzy, bo są zwyczajnie realistami. I reagują na takie informacje życzliwym staropolskim: "spadaj i nie zawracaj mi głowy".