Rozważanie z cyklu "Nim rozpocznie się niedziela" na uroczystość Chrystusa Króla Wszechświata przygotował o. Oskar Maciaczyk OFM, duszpasterz akademicki.
Jak to? To jeszcze będzie musiał być jakiś wielki sąd nad ludzkością? Przecież Syn Boży przyszedł na ziemię, żeby jako Bóg i człowiek odkupić i zbawić nas. Przecież umarł za mnie. Przecież zgładził mój grzech. Przecież otworzył mi drogę do nieba. Wiem, że życie doczesne się skończy. Wiem, że trzeba będzie stanąć przed Bogiem znającym człowieka na wskroś, ale On jest przecież miłosierny.
Dzisiaj natomiast słyszymy głos Jezusa odsłaniający przebieg sądu nad ludźmi. Sam Jezus to mówi, że sąd będzie polegał na podziale ludzkości. Jednym powie: „Weźcie w posiadanie królestwo, przygotowane dla was od założenia świata” (Mt 25,35). Drugim zaś: „Idźcie precz ode Mnie, przeklęci, w ogień wieczny, przygotowany diabłu i jego aniołom” (Mt 25,42). Bo jedni w tej mowie Jezusa stali się doskonałymi uczniami Chrystusa, a drudzy przeciwnie. O swoich doskonałych uczniach mówi odsłaniając tajemnicę sądu: „Wszystko, co uczyniliście…”. O drugich zaś mówi: „Wszystko, czego nie uczyniliście…”
W tegoroczną uroczystość Chrystusa Króla Wszechświata słyszymy w liturgii zakończenie eschatologicznej mowy Jezusa. Śmierć i Zmartwychwstanie mają dopiero nastąpić. Jezus doskonale zdaje sobie sprawę z celu swojej drogi do Jerozolimy. Całym swoim sercem pełnym miłości do Boga Ojca i do człowieka dobrze wie, jaki jest cel całej Jego ziemskiej wędrówki. Wie też, że całym sobą ukazując człowiekowi prawdziwą twarz Boga - twarz pełną miłości nie będzie wykłócał się w momencie wygłaszania wyroku śmierci. Nie będzie też bronił się przed biczami żołnierzy, przed włożeniem korony na głowę, przed włożeniem krzyża na ramiona i w końcu przed ukrzyżowaniem. Tak właśnie było - Jezus nie walczył z żołnierzami, nie rzucił krzyża, nie uciekał. Jezus „do końca umiłował” (J 13,1).
Zapłatą za grzech jest śmierć. Jeden umiera za wszystkich. On umiera za nas, czyli płaci za nas. Nazywamy zatem Jezusa Odkupicielem. Zapłacił za nas, oddając swoje życie. Bierze na swoje ramiona nasze grzechy. Jezus jest w końcu naszym Zbawicielem. On umarł i zmartwychwstał dla naszego zbawienia. Ten czas historii ludzkości, czas od paschalnych wydarzeń w Jerozolimie, który zakończył się zesłaniem Ducha Świętego, to jest czas Kościoła. Ten czas właśnie płynie. Kiedy się skończy? Jezus pytającym o to odpowiedział, że: „Nie wasza to rzecz znać czas i chwile” (Dz 1,7). Dla nas istotne jest, że ten czas Kościoła w historii ludzkości jest czasem naszego zbawienia (2 Kor 6,2). Jezus uczynił już zadość swoim mowom i deklaracjom o miłości do Boga Ojca i człowieka. Nie dostrzegamy sprzeczności między zapowiedziami a czynami. Przypominamy to sobie zawsze, kiedy spojrzymy na krzyż z Chrystusem, a przede wszystkim w liturgicznym wspomnieniu i uobecnieniu Jego śmierci i zmartwychwstania, czyli w ofierze eucharystycznej. Bóg tak umiłował człowieka, że dał mu bardzo wiele z siebie. Dał między innymi wolną wolę i to do takiego stopnia, że nawet decyzja co do naszego zbawienia wciąż spoczywa w naszych rękach.
Mógłbym złożyć Bogu konkretną deklarację o przylgnięciu do Jego miłości oraz naśladowaniu Jezusa Chrystusa. Mógłbym codziennie przypominać sobie, innym i Bogu, że jestem chrześcijaninem. Nawet jeżeli byłaby to deklaracja ubrana w najwspanialszą szatę poezji, a głos brzmiałby niesamowicie słodko i przekonująco, to na nic moja „piękna mowa”, jeżeli sąd będzie spojrzeniem na spójność moich słów z czynami. Mowa Jezusa przypomina nam, że z miłości będziemy sądzeni. Nie z mówienia o miłości, ale z miłości.
Czas Kościoła trwa. To jest czas przyjmowania zwiastowanego wciąż orędzia o Bożym zbawieniu. To jest czas konkretnych decyzji. Drugiego człowieka da się oszukać. Boga natomiast nie da się oszukać. Jeżeli już komuś zależy, to da się jedynie próbować Go oszukać. Takie zabiegi historia ludzkości już zna. Czas Kościoła to czas, w którym uczniom Chrystusa musi zależeć na tym, żeby ludzie nie tylko usłyszeli o śmierci i zmartwychwstaniu Chrystusa dla naszego zbawienia i nie tylko mówili o tym wydarzeniu, ale żeby całym sobą przyjęli tę prawdę, że Jezus Chrystus jest naszym Odkupicielem i Zbawicielem. Chodzi o to, żeby przylgnąć do Jezusa Chrystusa tak bardzo, przesiąknąć tą autentyczna Miłością tak bardzo, żeby w końcu uznać tożsamość bycia doskonałym uczniem Chrystusa, który razem z Nim umiera i razem z Nim zmartwychwstaje do życia. Chrześcijanin zatem razem z Chrystusem autentycznie kocha Boga i człowieka.