We Wrocławiu od jakiegoś czasu regularnie niszczone są plakaty przedstawiające dziecko w fazie prenatalnej, w macicy w kształcie serca. Grafika nie ma żadnego hasła.
W grudniu w całej Polsce pojawiły się bilbordy i plakaty przedstawiające rysunek nienarodzonego dziecka wpisanego w macicę w kształcie serca. Większość z nich to po prostu grafika na białym tle. Można je spotkać także w kilku miejscach stolicy Dolnego Śląska. Obraz jest interpretowany przez wielu jako pro-life, a kampania reklamowa wpisuje się w burzliwy w Polsce ostatnio spór światopoglądowy na temat aborcji.
Wrocławianie zauważyli natomiast, że akurat te plakaty i bilbordy są regularnie zamazywane albo niszczone przez nieznanych dotąd sprawców. Powstała więc oddolna inicjatywa, by naprawiać to, co ktoś niszczy.
W internecie poprzez media społecznościowe ludzie wysyłają sobie konkretne lokalizacje, w których doszło do aktów wandalizmu. Chętni, którzy mają czas, wyruszają na miejsce, by pro publico bono naprawiać szkody.
- Nasze działanie polega na usuwaniu zniszczeń, przeważnie napisów, zostawianych prawdopodobnie przez zwolenników aborcji na słynnych już na całą Polskę sercach z dzieckiem w środku - mówi Miłosz Tamulewicz. Jak mówi, czuje się zobowiązany do takiego społecznego czynu.
- Wśród katolików pokutuje błędne przekonanie o tym, że jesteśmy jako katolicy dominującym głosem w debacie publicznej. Dlatego czasami traktujemy to jako wymówkę do niepodejmowania akcji. Plakaty przedstawiają życie ludzkie od poczęcia i nie chcemy, żeby były zamazywane, czy żeby były umieszczane na nich symbole i hasła proaborcyjne - stwierdza 29-latek.
Społecznicy zbierają się lub działają indywidualnie, w zależności od tego, ile przypadków wandalizmu wychwycą. Średnio jest to raz na tydzień. Wymieniają się informacjami w grupie na Facebooku "Samoobrona Wiernych - Dolny Śląsk".
- Zapraszamy serdecznie do dołączenia do naszej grupy. Niestety tego typu wandalizmy przybierają na częstotliwości, a także na brutalności. Wandale zaczynali od malowania po przystankach i futrynach, w których były umieszczane plakaty. Ostatnio jednak zaczęli fizyczne ataki rozbijając szyby w miejscach, w których znajdują się plakaty - informuje M. Tamulewicz.
22-letnia Agnieszka od połowy grudnia poświęca swój czas na likwidowanie napisów na plakatach.
- Czasem są to bazgroły, które mają przykryć rysunek, a czasem to napisy proaborcyjne. Jest kilka środków, które radzą sobie ze sprejem. Można go likwidować np. acetonem. Wystarczy jeszcze szmatka czy druciak i schodzi. Średnio wyczyszczenie tego zajmowało mi 10-15 minut. Niektóre napisy schodzą lżej, inne ciężej - opowiada Agnieszka.
Jej zdaniem miejsca z plakatami są niszczone, ponieważ treść grafiki odbierana jest jednoznacznie jako pro-life.
- Przeszkadza im po prostu dziecko, które znajduje się w macicy w kształcie serca. Ich postawa dużo mówi. Chcą przerobić proste przesłanie miłości do dziecka w propagandę proaborcyjną. Boją się nawet takiego prostego obrazka. Może nie mogą znieść widoku dziecka w fazie prenatalnej? - zastanawia się 22-latka.
Zaangażowała się w taką pracę społeczną, ponieważ uważa, że tego typu "upiększanie" przestrzeni miejskiej nie powinno mieć miejsca. Poza tym jest przeciwniczką aborcji.
- Zazwyczaj usuniemy jedno, a wkrótce pojawia się kolejne. Są różne fale, ale jesteśmy wytrwali - podsumowuje wrocławianka.