Radna osiedla Szczepin - Joanna Klima - naświetla WBO z nieco innej strony, ale pozostawia otwartą odpowiedź na tytułowe pytanie.
Maciej Rajfur: Jak zaczęła się Twoja przygoda z Wrocławskim Budżetem Obywatelskim?
Joanna Klima: WBO dla mnie byłą potrzeba chwili. Kiedy mój syn miał 7 lat, zauważyłam, że na Szczepinie nie ma placu zabaw dla starszych dzieci. Brakowało takiego miejsca. Postanowiłam wtedy złożyć projekt do WBO w roku 2016. Zastanawiałam się, jaką chwytliwą nazwę mogłabym mu nadać. Wymyśliłam ostatecznie: „Serce Szczepina”.
Twój pomysł nie wygrał w głosowaniu, ale paradoksalnie dał początek czemuś większemu i trwalszemu, co trwa do dziś.
Okazało się, że podczas zbierania głosów skupiłam wokół siebie wielu mieszkańców, z którymi mogłam potem działać. Mimo przegranej w głosowaniu udało się zbudować pewien potencjał społeczny. Na bazie tego projektu powstała nieformalna grupa pod nazwą „Serce Szczepina”. Po roku złożyłam do WBO ten sam projekt placu zabaw. Miałam już większą rozpoznawalność na osiedlu. Ludzie też byli bardziej świadomi, czym jest WBO. Między edycją 2016 a 2017 prowadziliśmy różne działania, np. ruszyliśmy z pchlim targiem, wygraliśmy mikrogranty itd.
W 2017 projekt placu zabaw na Szczepinie wygrał. Dzisiaj dzieci mogą się tam swobodnie bawić. Co zdecydowało, że po tej porażce w 2016 nie zrezygnowałaś?
Często powtarzam, że ten projekt był przegrany, ale jednocześnie wygrany, bo udało się stworzyć grupę sąsiedzką, która zaktywizowała społeczność lokalną. Ludzie wokół mnie dali mi duże wsparcie. Przekonywali, że projekt nie przegrał, bo był zły, lecz mieszkańcy okazali się za mało aktywni. Zdobyliśmy niewielką liczbę głosów. Po roku ta diagnoza okazała się prawdą, bo potem właśnie dzięki aktywności ludzi Szczepina udało się wygrać. Dzisiaj myślę, że ta pierwsza przegrana obudziła aktywizm osiedlony na Szczepinie. Start w WBO nie może być zrywem od września do września. Wygrywają tylko ci, którzy wypełniają przestrzeń osiedla przez cały rok, którzy są blisko mieszkańców, znają ich potrzeby.
W 2018 złożyłaś z kolei do WBO projekt wybiegu dla psów, chociaż… nie miałaś psa i nie byłaś wielką ich miłośniczką. Dlaczego?
Ponieważ wtedy jako lider patrzyłam i nadal patrzę szerzej. Nie walczę tylko o to, co mnie jest potrzebne, ale czego potrzebuje osiedle. Jeśli lider WBO będzie tak nastawiony, jego projekt ma większe szanse powodzenia.
Na bazie swojej kilkuletniej działalności we Wrocławskim Budżecie Obywatelskim zauważyłaś zmianę w podejściu mieszkańcu miasta?
Zdecydowanie. Na początku, kiedy promowaliśmy projekt na Szczepinie, wyłapywaliśmy ludzi na ulicy, rozdawaliśmy im różne materiały informacyjne, tłumacząc w ogóle, czym jest WBO, i namawiając ich do głosowania. W ostatnich edycjach spotykaliśmy co najwyżej ludzi, którzy jeszcze nie zagłosowali. Z roku na rok świadomość tej inicjatywy znacznie wzrasta, a wraz z nią także chęć do głosowania. Na Szczepinie ludzie poczuli, że to ma sens, bo odczuli realnie, że WBO zmieniło ich osiedle.
Co jest kluczem do wygrania głosowania?
Odpowiednie podejście. Jeżeli myślisz, że twój projekt wygra po prostu dlatego, że jest świetny, idealnie pasujący i to wszystko - masz małe szanse na powodzenie, bo nikt się o nim nie dowie. Nawet najlepszy pomysł w spisie wszystkich projektów przepadnie, jeśli mieszkańcy nie zostaną bezpośrednio o nim poinformowani. Taki mamy świat. Musisz zwrócić na siebie uwagę. Zatem ekipy z różnych osiedli stawiają na promocję, dlatego warto się przygotować do WBO. Jeżeli złożyłeś projekt, który przejdzie pozytywną weryfikację, zacznij myśleć nad plakatami, grafikami itp. O tym, jak powiesz o twojej idei mieszkańcom i - co więcej - jak ich przekonasz, żeby zagłosowali na twój pomysł. Musisz po prostu pamiętać, że samo złożenie dokumentu jeszcze nic nie znaczy.
W najbliższej edycji nie złożyłaś żadnego projektu. Czemu się wycofałaś?
Przede wszystkim z powodu różnych obowiązków, które podejmuję. Myślę, że po 5 latach Szczepin potrzebuje kogoś z nowym spojrzeniem. Praca lidera jest naprawdę ciężka i wymaga sporego zaangażowania. To nie tylko złożenie projektu, ale konsekwentna działalność w terenie. Potrafiłam 8 godzin dziennie, nawet do nocy, jeździć rowerem po osiedlu i rozdawać ulotki, rozmawiać z ludźmi. Stałam godzinami pod szkołą, przedszkolem, pod kościołem - od pierwszej Mszy o 7 rano do ostatniej, czyli do 21. W sobotę byłam pod sklepami, czy przy okazji różnego rodzaju wydarzeń. Misję wygrania w WBO musi tworzyć sztab, który non stop pracuje niezależnie od tego, czy pada deszcz, czy świeci słońce.
Ucierpiało życie prywatne?
Mój syn się urodził 20 września i przez 5 lat nie udawało nam się zrobić mu urodzin z prawdziwego zdarzenia, bo musieliśmy zbierać głosy. Cena w pewnym momencie okazała się za wysoka.
Sukcesem w tym obszarze okazuje się zdobycie zaufania społecznego, ale to wymaga na pewno poświęconego czasu.
Przez lata zbudowałam konkretną markę. Ludzie mnie kojarzą, ale to wszystko musi być okupione czasem spędzonym na osiedlu. Chodzi o pracę u podstaw. To spotkanie z mieszkańcem, wysłuchanie jego trosk, radości, problemów i zachwytów. Wówczas zaczynasz nabierać instynktu osiedlowego. Widzisz, czego mieszkaniec potrzebuje, a czego nie. I dzięki temu potrafisz napisać projekt. Zdobywasz wartość dodaną - znasz swoje osiedle.
Skoro się wycofałaś z WBO, to znaczy, że nadeszło wypalenie?
Absolutnie nie, dalej chcę działać na rzecz osiedla, ale inaczej niż przez WBO. Dzisiaj mocno koncentruę się na działaniach stowarzyszenia „Serce Szczepina”. Przez taką formę chcę zmieniać swoje otoczenie.
A zatem „Serce Szczepina” z nieformalnej grupy stało się stowarzyszeniem.
Tak, to kolejny etap drogi, która rozpoczęła się właśnie od WBO i trwa z nim równolegle. Czyli rodzi się grupa konkretnych ludzi, którzy chcą się zaangażować i postanawiają działać dla przestrzeni osiedlowej przez cały rok, nie tylko od edycji do edycji. Myślę, że taki proces powinien właśnie towarzyszyć WBO na osiedlach.
Gdybym ja - dotąd niebiorący udziału - dzisiaj zechciał ruszyć z projektem na moim osiedlu w ramach Wrocławskiego Budżetu Obywatelskiego, od czego powinienem zacząć? Jesteś teraz ekspertem w ramach WBO, doradź mi, proszę.
Nie będę cię zwodzić. Jeżeli jesteś liderem, który dopiero zaczyna, to masz marne szanse, żeby osiągnąć sukces. Cały proces partycypacji bardzo się skomercjalizował. Dzisiaj wygrywają projekty, które miały dobrze zrealizowane kampanie w mediach społecznościowych, kampanie bilbordowe. Te, którymi zainteresowali się dziennikarze. Rozpędzona maszyna WBO zabiera ze sobą najsilniejszych.
Ale w 2016 też przecież zaczynałaś od zera.
Miałam łatwiejsze zadanie, bo wtedy WBO wyglądał inaczej - nie był wyspecjalizowanym procesem działania. To żywy organizm, który też się zmienia. Teraz liczą się fachowe, wykwalifikowane ekipy od promocji, reklamy, zdobywania zasięgów. Dlatego m.in. się wycofałam. Nie popieram tego kierunku. Z drugiej strony, gdyby WBO stał w miejscu, słyszelibyśmy krytyczne głosy, że się nie rozwija. Pytanie, czy patrzeć na to krytycznie, czy przyjmować po prostu jako rzeczywistość, która ewoluuje. Ja wybieram to pierwsze, bo widzę, że nie urodzi się dzisiaj coś takiego jak oddolna grupa „Serce Szczepina”. Jakie szanse ma dzisiaj szary człowiek, który pełen ambicji i chęci rusza z projektem, informując o nim sąsiadów i mieszkańców osiedla wobec szerokich finansowanych przez sponsorów kampanii informacyjnych?
To źle, że do WBO weszły pieniądze od sponsorów czy rad osiedli?
Kiedy w 2016 roku wystartowałam, żeby realizować zadania promocyjne, musiałam znaleźć chętne osoby. Skupiłam wokół siebie ludzi, którzy z pasją zaangażowali się w promocję. Przylgnęli do mnie ludzie mi podobni, którzy chcieli coś zmienić. A dzisiaj lider i jego grupa to mocno wykwalifikowana jednostka, która ma wygrać WBO. Mało prawdopodobne, że powstanie z nich nieformalna grupa zapaleńców osiedlowych. Każdemu zależy, aby wygrać, dlatego poprzeczka została postawiona bardzo wysoko. Po prostu wywindowano ją. Tarnogaj od lat wygrywa wielkie parki, Maślice też są świetnie zorganizowane. Ci wielcy musieliby się wycofać, żeby inni mogli wygrać, ale z kolei dlaczego mieliby to robić? Moim zdaniem proces walki o zwycięstwo gubi po drodze rodzenie się oddolnych inicjatyw. Taką czuję obawę.
Masz pomysł, jak to zmienić?
Niestety, nie. Lokomotywa pędzi i raczej nie da się jej zastopować.
Czyli zatem początkujący lider stoi na straconej pozycji?
Nie, powstała szkoła liderów, w której biorę udział jako ekspert. Ale widzę takie zagrożenie, że chociaż pokażę im wszystkie aspekty i przekażę wszystkie rady dotyczące WBO - i tak będzie im piekielnie trudno coś wywalczyć, bo gdzieś istnieje po prostu o wiele silniejszy gracz.