Rozważanie z cyklu "Nim rozpocznie się niedziela" na V niedzielę okresu zwykłego przygotował o. Oskar Maciaczyk OFM, duszpasterz akademicki.
W uzdrowieniach, których dokonuje Jezus jest coś więcej, aniżeli jedynie zabranie choroby i danie zdrowia. Uzdrowienie teściowej Szymona, o którym słyszymy w czasie dzisiejszej liturgii niedzielnej pokazuje, że Jezusowi chodzi zupełnie o coś innego, aniżeli jedynie ulżyć komuś w cierpieniu fizycznym. Ci, którzy myśleli, że przyszedł jedynie zaspokoić ludzkie potrzeby wyzwalając z bólu, paraliżu, głuchoty, ślepoty i innych cierpień krzyczeli do Niego, kiedy wisiał na krzyżu: „Innych wybawiał, siebie nie może wybawić. Jest królem Izraela: niechże teraz zejdzie z krzyża, a uwierzymy w niego” (Mt 27,42). Tak mogli krzyczeć ci, którzy w swoim życiu kierowali się egoizmem i mieli przed oczami jedynie własne przyjemności. Tak mogli wołać krótkowzroczni ludzie, którzy przyjście mesjasza rozumieli jedynie jako gwarant ziemskiego dobrobytu i gwarant ludzkich sukcesów. Jezus natomiast musiał umrzeć, żeby w końcu owo oczekiwane wybawienie mogło stać się faktem.
Zapraszamy na transmisję Mszy św. w niedzielę o 10.00 z katedry wrocławskiej.
Jezus jest Bogiem, który przyszedł do ludzkości, aby położyć kres śmierci spowodowanej przez grzech. To grzech niszczy człowieka. Grzech odciąga człowieka od Boga - źródła życia. Grzech doprowadza człowieka do tak tragicznego momentu, że już nie ma siły samemu wrócić do Boga. Nie potrafi wrócić, bo jest coraz bardziej zalękniony, zawstydzony, żeby przed Nim stanąć. Trwanie w grzechu tak człowieka wyjaławia, że traci wiarę w ogromną moc przebaczenia. Bóg jest Miłością i zawsze wybacza. Syn Boży przyszedł na ziemię, żeby pokazać prawdziwą twarz Boga. Najbardziej ukazał tę twarz w momencie, kiedy umierał na krzyżu biorąc na siebie nasze grzechy. Śmierć Jezusa jest przebaczeniem. Właśnie na Golgocie dokonało się największe uzdrowienie człowieka. Chodzi o uzdrowienie ze śmierci, która do tej pory naprawdę była śmiertelna. Jezus umarły i zmartwychwstały ujmuje za rękę każdego kto do Niego podchodzi, aby czerpać ze zdrojów zbawienia. Każdy, kto spotyka się z Jezusem Chrystusem w sakramentach jest przez Niego nie tylko ujmowany za rękę, ale podnoszony i napełniony Bożą siłą.
Skąd w teściowej Szymona była taka siła, że natychmiast po uzdrowieniu zaczęła Jezusowi i uczniom usługiwać? Przecież chory człowiek, zwłaszcza ten, którego od jakiegoś czasu trawi gorączka, nie ma sił do czegokolwiek. Po rekonwalescencji musi dochodzić do siebie czasami przez kilka dni. Teściowa natomiast odzyskała siły, bo Jezus uzdrowił nie tylko jej ciało, ale przede wszystkim jej duszę.
Każdy z nas fizycznie umiera. Kiedy my często myślimy jedynie o wyzwoleniu z cierpienia i z tego co nieprzyjemne, to Jezusowi chodzi o wyzwolenie nas ze śmiertelnego oddalenia się od Boga – źródła życia. Gdy Jezus modlił się na pustyni w nocy, uczniowie przybyli do Niego z informacją, że ludzie Go szukają. Wieść o licznych cudach bardzo szybko rozeszła się. On powiedział wtedy, że musi iść dalej, do innych, którzy potrzebują usłyszeć o wyzwoleniu z tego, co odbiera życie.
Liturgia dzisiejszej niedzieli przypomina nam również rolę Kościoła. Jezus Chrystus mocą Ducha Świętego nadal dokonuje cudów uzdrowienia przez powołanych i posłanych do sprawowania sakramentów. W czasie swojej publicznej działalności Jezus miał przy sobie apostołów, którym powierzył kontynuowanie misji po swoim zmartwychwstaniu i wniebowstąpieniu. Teraz jest czas Kościoła, którego naczelnym zadaniem jest aktualizować i uobecniać zbawczą moc Jezusa Chrystusa. Byłoby jakimś nieporozumieniem rozumieć Kościół jedynie jako gwarant zachowania obrzędów, wydarzeń kulturalnych i dzieł charytatywnych. Kościół powinien być rozumiany i doświadczany jako przestrzeń aktualizowania, uobecniania, urzeczywistniania się przedziwnych dzieł Bożych, które dokonały się dla naszego zbawienia.