Rozważanie z cyklu "Nim rozpocznie się niedziela" na I niedzielę Wielkiego Postu przygotował o. Oskar Maciaczyk OFM, duszpasterz akademicki.
„Ale się spłakałam na tych rekolekcjach” – mówi pewna kobieta, wskazując na wzruszające historie opowiedziane przez kaznodzieję. Ktoś inny kwituje po nauce rekolekcyjnej: „Ale kabareciarz z tego księdza, jeszcze nigdy tak nie uśmiałem się w kościele na rekolekcjach”. Takie i podobne oceny rekolekcji słyszę tu i ówdzie. Zastanawiam się tylko, co z tego wynika. Czy cel głoszenia słowa Bożego został zrealizowany? Czy udało się głoszącemu doprowadzić słuchacza do spotkania Jezusa i do głębokiej przyjaźni z Nim? Czy udało się poruszyć serce słuchacza w taki sposób, że zapragnie w swoim życiu coś zmienić, nawrócić się może po raz kolejny? Tak naprawdę Jezus, nauczając, również wzruszał i rozśmieszał. Przemawiając stosował najróżniejsze figury retoryczne. Nauczał na rozmaite sposoby.
Zapraszamy na transmisję niedzielnej Mszy św.
Każdy kto mnie choć troszkę zna wie, że nie jestem przeciwnikiem wzruszania w czasie homilii, ani tym bardziej nie wzbraniam się przed humorem w homilii. Tego nie brakuje ani w moim przepowiadaniu, ani w przepowiadaniu wielu kapłanów, których chętnie słucham. Między innymi tego też uczę moich studentów – przyszłych kapłanów w ramach ćwiczeń przygotowujących do głoszenia homilii. Zdaję sobie sprawę z tego, jak ważne są sprawy formalne, żeby nie zanudzić, żeby zainteresować, pociągnąć słuchacza. Nie można jednak nigdy zapomnieć o celu przepowiadania słowa Bożego. Po co głoszona jest homilia? Po co są rekolekcje?
Dzisiaj nawet nie trzeba iść do kościoła, żeby słuchać nauk rekolekcyjnych. Miedzy innymi sytuacja pandemiczna sprawiła, że wielu przeżywa swoje rekolekcje wielkopostne w domu. Internet stał się dzisiaj kopalnią nauk rekolekcyjnych. Każdy kto tylko pragnie słuchać, może poszukać, wybrać, w przypadku niezadowolenia wyłączyć i odrzucić, poszukać lepszego w swoim mniemaniu, nadal szukać tego, co się chce usłyszeć i w jaki sposób chce się żyć. I tu powstaje niebezpieczeństwo. Czego szuka uczestnik rekolekcji internetowych? Czy szuka kaznodziei, który będzie jedynie głaskał słuchacza mówiąc: „Dobry jesteś! Inni są nie dobrzy, ale ty jesteś dobry”? Czy szuka jedynie takiego kaznodziei, który zatwierdzi dotychczasowy sposób życia jako właściwy, nawet jeżeli jest on grzeszny? Czy szuka kogoś, kto dokona niebywałych uniesień emocjonalnych, że będzie chciało się jeszcze więcej słuchać właśnie tego, a nie innego internetowego kaznodziei?
W czasie dzisiejszej Mszy Świętej słyszymy w liturgii słowa Bożego, że Duch Święty wyprowadził Jezusa na pustynię, aby bezpośrednio przygotować się do nadzwyczajnej misji wzięcia na siebie wszystkich grzechów świata. Syn Boży związał swój los z grzesznikami w momencie chrztu w Jordanie. Żydzi przychodzili do Jana Chrzciciela, aby wyznać swoje grzechy i obmyć się. Do tej właśnie wody wszedł Jezus, aby niejako zabrać z niej grzechy człowieka i pójść z nimi na krzyż. Do tej misji przygotowuje się poprzez czterdziestodniowy post na pustyni. Co jest na pustyni? Językiem spragnionego atrakcji turysty można odpowiedzieć: „tu nic nie ma”. Właśnie w tym złudnym „nic” jest niepojęta wielka sprawa.
Pustynia to miejsce oczyszczenia, to miejsce zmiany sposobu myślenia, to miejsce nawrócenia. Syn Boży – Czysty i Święty tak jak nie potrzebował chrztu w Jordanie, tak nie potrzebuje nawrócenia, a jednak daje nam przykład czterdziestodniowej pustyni. Pokazuje, czym jest post i pokuta. Uczy nas oczyszczenia, doświadczania pokus i w końcu zwyciężania. To, co przytrafiło się Jezusowi, czyli to, że był kuszony, pokazuje, że tym bardziej my będziemy kuszeni. Pewne jest, że chęć doświadczenia jakiegokolwiek przeżycia religijnego będzie szybko zauważone przez tego, komu zależy na tym, żeby człowiek nie zrywał z grzesznym życiem i żeby się nie nawracał.
Według świętego Marka pierwszymi słowami, które wybrzmiały z ust Jezusa zaraz po przeżyciu czterdziestodniowego postu na pustyni, na której był kuszony, było wezwanie: „Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię” (Mk 1,15). Wiemy jednak, że nawrócenie jest bardzo trudne. Dlaczego? Z całych sił człowiek stara się zachować swój dotychczasowy sposób życia. Stara się zachować siebie takim, jakim jest. W nawróceniu i w pracy nad sobą wielką trudnością jest spotkanie z odkrytą prawdą o sobie samym. To jest moment, kiedy człowiek próbuje oszukiwać samego siebie, wmawiając sobie, że to nie jest prawda o mnie, że owa potrzeba nawrócenia mnie nie dotyczy. Pustynia, post, rekolekcje to czas, kiedy człowiek zderza się z ogromnymi siłami zła, bo nie jest łatwo pokonać głęboko zakorzenionej pychy oraz egoizmu, które uniemożliwiają przemianę życia.
Ta walka musi dokonać się w nas samych. Jako dzieci Boże, a tym bardziej w czasie Wielkiego Postu, w czasie rekolekcji nie jesteśmy w tej walce sami. Rekolekcje to jest czas szczególnej łaski. Rekolekcje, nawet jeżeli są one przeżywane osobiście w domu, dzięki kaznodziejom internetowym, to jest wydarzenie religijne, to jest przeżycie pustyni. Rekolekcje nie polegają jedynie na słuchaniu ulubionego kaznodziei internetowego. Rekolekcje to nie wybieranie tego, co chciałoby się usłyszeć, bo niewymagające, lekkie, przyjemne, wzruszające, rozśmieszające… Rekolekcje to czas łaski, w którym dokonuje się wewnętrzna walka, zmaganie, przemiana sposobu życia, nawrócenie.