W kościele pw. Opatrzności Bożej na wrocławskim Nowym Dworze 27 lutego odbył się wielkopostny dzień skupienia dla duchowieństwa archidiecezji wrocławskiej. Tematem przewodnim była ciemność opuszczenia w trudnym czasie i światło, które niesie duszpasterskie nawrócenie.
Zebrani księża i ojcowie zakonni, na czele z abp. Józefem Kupnym, metropolitą wrocławskim, na początek odmówili Liturgię Godzin.
- Cieszę się, że mogliśmy spotkać się na wspólnej modlitwie. Warunki w tej świątyni są naprawdę wspaniałe. Tutaj udzielałem święceń kapłańskich. Ktoś mógłby się zastanawiać, po co taki duży kościół, ale potrzebujemy w diecezji i we Wrocławiu takiej świątyni. Potrzebujemy dnia modlitwy na spowiedź, na adorację. Dziękuję wam za to, że staracie się pamiętać o formacji. Nie tylko zachęcajmy wiernych, ale sami uczestniczmy w praktykach pobożnościowych, żeby wejść w głębszą relację z naszym Panem, żeby stanąć w prawdzie. Pandemia trwa już rok i byłem spragniony tego, żeby się z wami zobaczyć. Czekamy na czas, kiedy będziemy się mogli wspólnie napić herbaty - zwrócił się do księży abp Józef Kupny.
Konferencję wygłosił ks. dr. Maciej Małyga, wikariusz biskupi ds. stałej formacji kapłanów.
- Drodzy bracia, w minionym roku odczuliśmy opuszczenie w nowy sposób, gdy Msza Wigilii Paschalnej wyglądała jak próba asysty, a dzwonkami na „Chwała…” dzwonił proboszcz. Gdy przed Bożym Narodzeniem tęskniliśmy za kolejkami do spowiedzi. I może przychodziła myśl: „Dla świata stałem się bezużyteczny” - mówił ks. dr Maciej Małyga,
Zachęcał, by każdy ze zgromadzonych stał się teraz sędzią dla samego siebie i zadał sobie pytania: kto kogo opuścił? Parafianie księży, czy księża parafian? A może było tutaj wiele wzajemnego opuszczenia?
- Czy nie opuściłem ludu Bożego? Może w końcu mogłem legalnie wszystko odwołać? Zamknąć się w swoim małym świecie? COVID zaprowadził mnie na zielone pastwiska, gdzie mogłem paść samego siebie? A te owce zagubione, zabłąkane, te knotki o nikłym płomyku i trzciny nadłamane… Czy nie pozwoliłem im zgasnąć i złamać się do końca? Żal mi ich żal, czy nie żal? Czy w tym czasie nie opuściłem Ciebie, Jezu? Może to ja powinienem zawołać „Boże mój, Boże, czemum Cię opuścił?”. Gdy ławki były puste, objawiło się, dla kogo żyłem, dla kogo odprawiałem, dla kogo prowadziłem adorację - pytał dalej ks. Małyga.
Podkreślił, że w chwili walki z mocami ciemności może objawiła się jakaś słabość wiary nadziei i miłości.
Jednak wielorakie opuszczenie, jakiego doświadczają kapłani, mogą przeżyć jako błogosławieństwo. Prawdziwe duchowe życie to przecież opuszczanie, exodus, tracenie po to, żeby osiągnąć coś więcej.
- Wraz z chwilą święceń wyruszamy w drogę, a Bóg sobie wybiera to, z czego będzie chciał tę ofiarę przyjąć - zaznaczył wikariusz biskupi ds. stałej formacji kapłanów.
Co duchowieństwo utraciło, a co się może stać błogosławieństwem? Utraciło niewątpliwie ważną rolę społeczną, która sukcesywnie się zmniejsza. Oczywiście nikt nie szedł do seminarium, żeby potem po prostu być kimś ważnym. Ale jednak mężczyźni wybrali się tam z konkretnym realnym obrazem księdza, który społecznie znaczy sporo.
- Może sami w tę rolę chętnie weszliśmy albo inni nas w nią wepchnęli. Teraz będzie nam łatwiej być tymi, których chce Jezus, a nie tymi, których chce świat. Dla świata może bezużyteczni, ale kapłani według Serca Jezusa - stwierdził ks. Małyga.
Papież Franciszek w liście "Patris corde" wymienia księży pośród ukrytych bohaterów w walce z pandemią, w towarzystwie pracowników supermarketów, sprzątaczek, kierowców samochodów dostawczych. Cisi, ukryci, jak Oblubieniec Maryi i Opiekun Jezusa, czyli św. Józef.
- Utraciliśmy również motywację do modlitwy, jaką byli ludzie w kościele. Ale w tym jest światło. Jezus powołał nas najpierw do tego, aby być z Nim, a dopiero później do misji dla ludu. Ksiądz dla ludzi? Owszem, ale najpierw dla Pana, Jego słowa, Jego ciała - tłumaczył kapłan.
Księża utracili jeszcze dotychczasowe metody swojej posługi. Był czas, kiedy wystarczyło zadzwonić dzwonami, aby kościół zapełnił się ludźmi.
- „Pan dał, Pan zabrał, nich imię Pańskie będzie błogosławione”. W tej utracie zabłysło jednak dla nas światło duszpasterskiego nawrócenia. Kilkadziesiąt lat temu Hans Urs von Balthasar napisał krótki list do kard. Ratzingera z jednym zdaniem: „Nie zakładać wiary, ale ją proponować”. Nie zakładać, że znają „Ojcze nasz”, że przyjdą, że pamiętają, jak się zaczyna spowiedź. Proponować, uczyć, szukać nowych dróg - apelował ks. M. Małyga.
Gdy znaczna część księży kończy dzień i wkłada kapcie, wielu ludzi dopiero wraca z pracy. Skrzypiące, trzeszczące konfesjonały przegrywają z profesjonalnymi gabinetami psychologów. Z tego mroku nad całą ziemią nie tylko Kościół wyjdzie poraniony, ale przede wszystkim człowiek.
- Człowieka już dotyka opuszczenie, które księża widzą, i którego doświadczają. Człowiek będzie szukał duchowego domu, przewodnictwa, drogi do Boga. Nasz lud cierpi, tęskni, chce wrócić, szuka schronienia. Chcemy więc zacząć od nowa, ze światłem twórczej odwagi. Przyjmijmy to opuszczenie i to światło opuszczenia - zakończył wikariusz biskupi ds. stałej formacji kapłanów w archidiecezji wrocławskiej.
Uczestnicy wielkopostnego dnia skupienia adorowali przez godzinę Najświętszy Sakrament, odmówili Litanię do Chrystusa Kapłana i Żertwy.