Miłość, do jakiej wzywa nas Jezus, nie jest uczuciem, nie jest akceptacją ani tolerancją. Dlaczego? Wyjaśnia podczas rekolekcji w DA "Wawrzyny" ks. prof. Marusz Rosik, biblista.
W styczniowy poniedziałkowy poranek w 2007 roku o 7 rano na stacji metra w Waszyngtonie rozpoczął swój koncert pewien muzyk. Początkowo nikt poza dziećmi nie zwracał na niego uwagi. Ludzie śpieszyli do pracy. Koncert trwał 45 minut, a bohater zarobił w tym czasie 32 dolary. Odszedł przez nikogo nie zauważony. Był to Joshua Bell - jeden z największych wirtuozów muzycznych na świecie. Zagrał sześć najpiękniejszych utworów Bacha na skrzypcach wartych milion dolarów.
Dzień wcześniej, w niedzielny wieczór, hala koncertowa, w której występował, była wypełniona po brzegi. Najtańszy bilet - miejsce stojące - kosztował 100 dolarów. To doświadczenie przeprowadziła redakcja "The Washington Post", która postanowiła zbadać wrażliwość ludzi na piękno.
- Wielki Post to czas, by uwrażliwić nasze serca na absolutnie największe piękno, jakim jest Pan Bóg. Rekolekcje to z łaciny powtórne ułożenie. Chodzi o usystematyzowanie hierarchii wartości. Co dla nas jest naprawdę ważne, a co mniej istotne? - pytał ks. prof. Mariusz Rosik w duszpasterstwie akademickim "Wawrzyny".
Rekolekcjonista zatrzymywał się na fragmentach Ewangelii według św. Jana, który napisał swoje słowa około 60 lat po zmartwychwstaniu Chrystusa. Jan był już podeszły w latach i miał sporo czasu na przemyślenie tego, co usłyszał od Jezusa i co zobaczył wędrując za Nim. Dlatego jego refleksja jest pełna symboliki.
- "Przykazanie nowe daje wam, abyście się wzajemnie miłowali tak, jak Ja was umiłowałem". Co to znaczy kochać tak, jak kochał Jezus? Na czym polega miłość, do której wzywa nas Jezus? - pytał ks. prof. Rosik.
Biblista pokierował swoją refleksję w trzech kierunkach. Po pierwsze, miłość, do jakiej wzywa nas Jezus, nie jest uczuciem, nie jest akceptacją ani tolerancją. Absolutnie każda miłość wiąże się z emocjami i z uczuciami, natomiast one nie są jej istotą. Dlatego, że emocje i uczucia rodzą się w nas niezależnie od naszej woli. Są to często piękne chwile, ale czasem także trudne.
- Gdyby miłość miała być tylko uczuciem, to nikt racjonalnie myślący nie mógłby ślubować dozgonnej miłości przed ołtarzem, wiedząc, że to nie zależy od jego woli. Pan Jezus też nie mógłby od nas żądać miłości nieprzyjaciół. Nie sposób być psychicznie zdrowym człowiekiem i lubić kogoś, kto zadaje nam ból i rany. Miłość to nie tylko akceptacja, bo to postawa zbyt statyczna, mówiąca: "Przyjmuję cię takiego, jakim jesteś". A miłość wręcz odwrotnie - jest pełna dynamizmu i mówi: "Popatrz, możesz być kimś piękniejszym, bardziej szlachetnym, możesz się rozwijać:". Miłość zawsze daje impuls, by ciągnąć człowieka w górę - diagnozował ceniony biblista.
Dlaczego miłość nie jest tolerancją? Dzisiaj media wyniosły tolerancję na piedestał, dlatego każe nam się tolerować grzech, jak np. zabijanie nienarodzonych. Prawdziwa i odpowiedzialna miłość równa się zero tolerancji dla grzechu. Przecież żadna kochająca mama nie będzie tolerować sytuacji, w której jej córka wstrzykuje sobie np. kokainę. Miłość to świadoma decyzja woli i możemy ją praktykować nawet wobec nieprzyjaciół.
- Bóg wzywa nas do tego, byśmy kochali wszystkich ludzi, których spotkamy na naszej drodze. Okazujmy miłość wobec bliźniego. Jednak nie wszystkim w taki sam sposób miłość należy okazywać. Jezus postępował według zasady: "To, czy kocham, zależy ode mnie, ale to, w jaki sposób miłość okazuję, zależy od ciebie" - mówił ks. Mariusz Rosik.
Kiedy Jezus spotykał ludzi dobrej woli, wtedy wytwarzał wokół siebie klimat serdeczności i ciepła. Wypowiadał wiele słów zachęty w pięknej atmosferze. Zdarzało się jednak, że napotykał ludzi, którzy balansowali na granicy dobra i zła. Czy ich kochał? Tak, jednak stawiał przy tym wysokie wymagania i zachęcał do pracy nad sobą. "Idź, sprzedaj wszystko, co masz, rozdaj ubogim, a potem pójdź za Mną". Jezus miał styczność także z ludźmi o złej woli, którzy byli Jego przeciwnikami. Mówił wtedy do nich, że są jak groby pobielane, jak plemię żmijowe. Zdarzało się, że Jezus kochał z biczem w ręku, ponieważ nie mylił miłości z naiwnością.
- Miłość jest związana trwale z odpowiedzialnością. Czasem należy okazywać ją w sposób surowy i szorstki. Jezus nie zatrzymuje się na poziomie Starego Testamentu. Tam czytamy: "Kochaj bliźniego jak siebie samego". Zaś Jezusowi to nie wystarcza, bo siebie samych kochamy czasem miłością niedoskonałą i niepewną. Wyobraźmy sobie pracoholika: jedzie do pracy o godz. 6 rano, wraca o 20 i zasiada jeszcze w domu do komputera, żeby dokończyć swoją pracę. Nie wypoczywa, więc niszczy swój organizm. Ktoś inny nadużywa używek i niszczy swoje zdrowie. Jeszcze inny jest markotny i powoduje napięcia między bliskimi w domu. Dlatego Jezus mówi: "Miłujcie się wzajemnie tak, jak Ja was umiłowałem". A zatem mamy naśladować Jego sposób kochania drugiego człowieka - stwierdził kapłan rekolekcjonista.
W podsumowaniu zacytował słowa, które powtarzała św. Matka Teresa z Kalkuty:
Człowiek jest nieracjonalny, nielogiczny i egocentryczny; to nieważne - kochaj go. To, co zbudowałeś, może jutro zostanie zniszczone; to nieważne - buduj. Ludzie, którym pomogłeś, może wcale nie będą ci wdzięczni; to nieważne - pomagaj ludziom. Daj światu najlepszą cząstkę siebie. Może zostaniesz za to zdeptany; to nieważne - dawaj zawsze najlepszą cząstkę siebie.