Rozważanie z cyklu "Nim rozpocznie się niedziela" na III niedzielę Wielkiego Postu przygotował o. Oskar Maciaczyk OFM, duszpasterz akademicki.
Jezus w świątyni powywracał stoły bankierów, poprzepędzał przekupniów i narobił dużo hałasu. On naprawdę był zdenerwowany. Przychodzi mi z trudnością wyobrazić sobie Jezusa w takim stanie, bo przecież przywykłem do wyobrażenia sobie Jezusa łagodnego, cichego pokornego.
Wielu malarzy namalowało tę scenę. Moim ulubionym obrazem przedstawiającym przepędzenie przekupniów ze świątyni jest ten, który znajduje się w muzeum Prado w Madrycie. Autorem obrazu jest włoski malarz Jacopo da Ponte, który nazywany jest również Bassano. Ci, którzy spoglądają na ten obraz po raz pierwszy, zadają pytanie: „A gdzie jest Jezus?”. To prawda, iż Jezus jest niezauważalny. To był właśnie zamysł autora, który chciał ukazać przede wszystkim sytuację, jaka panowała w świątyni przed przystąpieniem Jezusa do robienia porządków. Jezus znajduje się w centrum, ale jednocześnie stanowi tło całej sceny. Przede wszystkim widoczny jest nieporządek w świątyni.
Wczytując się w dzisiejszą Ewangelię znowu złapałem się na tym, że za bardzo skupiłem się na dziwnym zachowaniu Jezusa: „Czy to jest mój Jezus? Tak bardzo się złości, zachowuje się niemalże agresywnie, wpada w szał, wywraca stoły, rozrzuca monety”. Popełniłem błąd. Chciałem jakby uspokajać Jezusa, zatrzymać Go w tym, co robi, tak jakbym nie rozumiał, dlaczego tak postępuje.
Ewangelista pisze, że Jezus powiedział: „Zburzcie tę świątynię, a Ja w trzy dni wzniosę ją na nowo” (J 2, 19). Dodaje następnie: „Mówił o świątyni swego ciała” (J 2, 21). Święty Jan pisał Ewangelię po zmartwychwstaniu Jezusa i czuł wagę tych słów, które wskazywały właśnie na zmartwychwstanie po trzech dniach od śmierci. Teraz On jest świątynią - miejscem obecności Boga na ziemi.
Jezus wiele razy nazywał tych, którzy idą za Nim, są Jego uczniami i którzy Go naśladują swoim ciałem. On jest Głową, a my Jego ciałem mistycznym - Kościołem.
To jest scena o mnie. To jest scena o nas. Zanim zacznę bronić się przed Jezusem wyciągającym rękę do robienia porządku, zanim zacznę bronić się przed wywracaniem stołów, wypędzeniem ze świątyni mojego ciała tego, co uwłacza świętości, powinienem zobaczyć w pierwszej kolejności moje nieuporządkowanie i zapłakać nad sobą. Powinienem zobaczyć w swoim życiu wszystko, co wprowadza chaos, zamieszanie, niepokój.
A co, jeżeli Jezus zacznie moje życie porządkować? Kilka lat temu prowadziłem Seminarium Odnowy Wiary w duszpasterstwie akademickim, czyli swego rodzaju rekolekcje rozłożone na kilka tygodni. W jednym tygodniu uczestnicy przeżywali nabożeństwo powiązane z wyborem Jezusa jako swojego Pana i Króla. Oddawali Mu swoje życie. Po nabożeństwie przyszedł do mnie absolwent duszpasterstwa i mówi: „Proszę ojca, ja w takich rekolekcjach uczestniczyłem rok temu. Wtedy też wybrałem Jezusa jako swojego Pana, Zbawiciela i Króla. A później to już zaczęło się wszystko w moim życiu sypać”. Mówił to niejako składając reklamację. Kiedy zaczął opowiadać o tym, co się w jego życiu sypie, okazało się, że wszystko to, co niszczyło jego życie, co przyciskało go do ziemi, co odbierało mu godność i świętość. Oddał swoje życie Jezusowi i Ten zaczął porządki.
Może czasami chcemy się nawrócić, ale nie pozwalamy Jezusowi zmieniać naszego życia. Może chcemy zmienić swoje życie na lepsze, ale nie pozwalamy Jezusowi zabrać z niego tego wszystkiego, co sprawia, że życie jest gorsze. Może oddajemy nasze życie Jezusowi, ale bronimy się przed Jego porządkami i nie zgadzamy się na to, by coś niszczył. Może oddając Jemu swoje życie mówimy: „Jezu, posprzątaj! Ale śmieci mi zostaw.”.