Rozważanie z cyklu "Nim rozpocznie się niedziela" na IV niedzielę Wielkiego Postu przygotował o. Oskar Maciaczyk OFM, duszpasterz akademicki.
Po co w ogóle mamy patrzeć na krzyż? Po co ma być wieszany w naszych mieszkaniach? Po co stawiany jest przy drogach, skrzyżowaniach ulic, w wioskach i miastach? Przecież Jezus Chrystus zmartwychwstał i żyje. Czy nadal musimy patrzeć na tę przykrą scenę przytwierdzonego do krzyża mężczyzny ze spuszczoną głową?
A jednak Jezus nie został zabity inaczej, ale właśnie w tak spektakularny sposób. W Jerozolimie w tamtych czasach to był najczęściej wybierany sposób przez decydujących o ukaraniu śmiercią tych, którzy zgodnie z ówczesnymi przepisami na to zasłużyli. Tak spektakularną i okrutną śmierć Syna Bożego zapowiada sam Jezus. W rozmowie z uczonym faryzeuszem, dostojnikiem Wysokiej Rady, człowiekiem oczekującym na Mesjasza i poszukującym prawdy - Nikodemem - mówi: "Jak Mojżesz wywyższył węża na pustyni, tak trzeba, by wywyższono Syna Człowieczego, aby każdy, kto w Niego wierzy, miał życie wieczne" (J 3,14).
Zapraszamy na transmisję niedzielnej Mszy św. z katedry wrocławskiej (10.00).
Wąż w Biblii jest symbolem podstępu, pokusy, grzechu, śmierci. To wąż swoim sprytem i przebiegłością doprowadził do sprzeniewierzenia się Bogu i utraty raju. Izraelici natomiast, którzy zostali wyprowadzeni z niewoli egipskiej i wędrowali do ziemi obiecanej, nie zawsze pamiętali o tym, co zrobił dla nich Bóg. Szemrali przeciwko Niemu i grzeszyli, odstępując od przykazań, które sam im dał. Można zastanowić się teraz, dlaczego symbol grzechu - wąż - miał być wywyższony na palu? Każdy ukąszony przez węża miał spojrzeć na wywyższonego węża i zachowywał wówczas zdrowie i życie. Spojrzenie na węża miało być spojrzeniem na swoje grzechy. Miało być spojrzeniem na decyzje, które były odwróceniem się od Boga. Pamięć, refleksja nad swoim życiem jest niesamowicie istotna. Izraelita patrzący na wywyższonego węża patrzy na swój grzech. Wspomnienie i zapłakanie nad sobą staje się aktem prowadzącym do uzdrowienia i do zyskania życia.
"Jak Mojżesz wywyższył węża na pustyni, tak trzeba, by wywyższono Syna Człowieczego, aby każdy, kto w Niego wierzy, miał życie wieczne" (J 3,14). Krzyż to przecież narzędzie śmierci dla zbrodniarzy. Krzyż to znak hańby. Na krzyżu umiera Jezus Chrystus, który jest niewinny. Ukrzyżowany został Ten, który jest Miłością, Prawdą, Życiem... Ktoś jednak był winny. Skoro zapłatą za grzech jest śmierć, to Jezus umiera za nas: "Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne" (J 3,16). W jednej pieśni śpiewamy: "To nie gwoździe Cię przybiły, lecz mój grzech; To nie ludzie Cię skrzywdzili, lecz mój grzech; To nie gwoździe Cię trzymały, lecz mój grzech; Choć tak dawno to się stało, widziałeś mnie".
Kiedy patrzymy na Jezusa Ukrzyżowanego, to oczywiście czcimy naszego Zbawiciela, kontemplujemy mękę i śmierć Jezusa. Kiedy patrzymy na krzyż, robimy to oczywiście z myślą o tym, że Chrystus zmartwychwstał. Patrzymy na cierpienie, na spuszczoną głowę, na skonanie, ale zawsze przez pryzmat zmartwychwstania. Śmierć Jezusa w tym sensie nie jest dla nas przykrym obrazkiem, ale znakiem zwycięstwa i znakiem życia. Jeden umarł za wszystkich, abyśmy życie mieli.
Patrzeć w modlitewnej atmosferze na krzyż to spojrzeć na siebie w prawdzie. Patrzeć na krzyż to zobaczyć swoje grzechy, przyznać się do nich, nazwać je po imieniu, by w końcu w atmosferze uwielbienia i dziękczynienia podejść do żyjącego Jezusa w sakramencie pokuty i pojednania i wyrazić pragnienie: "Tak, Panie, ja widzę siebie i widzę swój grzech, kiedy patrzę na krzyż". Spojrzeć w ten sposób na krzyż to wejść na drogę życia.