- Jezus, żeby nas zbawić, dokonał wymiany szat. Zdjął swoje szaty chwały, a przepasał się prześcieradłem, czyli naszym człowieczeństwem - mówił abp Józef Kupny podczas Wigilii Paschalnej. Wyjaśniał, że w chrzcie otrzymujemy "nowe szaty", jesteśmy obdarowani lekarstwem dającym życie wieczne.
Metropolita wrocławski mówił w katedrze o ludzkiej tęsknocie za lekarstwem na śmierć, choroby - tęsknocie widocznej choćby w starej żydowskiej legendzie o Adamie, który posłał Ewę i swego syna Seta do raju po olej miłosierdzia z drzewa życia. Archanioł Michał powiedział wtedy Adamowi, że nie zdobędą owego oleju i będzie musiał umrzeć. W późniejszych czasach chrześcijanie dopisali dalszą część wypowiedzi archanioła - miał stwierdzić, że po pięciu i pół tysiącach lat przybędzie Syn Boży i namaści olejem swego miłosierdzia wszystkich, którzy w Niego wierzą.
Zobacz zdjęcia:
- Można powiedzieć, że to jest tylko legenda, ale ona odzwierciedla cały smutek człowieka w obliczu choroby, bólu i śmierci - stwierdził arcybiskup, zwracając uwagę na realia pandemii. Ludzie zawsze myśleli, że gdzieś przecież muszą istnieć jakieś lecznicze zioła przeciw śmierci, że da się wynaleźć lekarstwo zapewniające nieśmiertelność. Czy rzeczywiście samo przedłużenie życia byłoby dla nas czymś dobrym?
- Myślę, że prawdziwym zielem leczniczym przeciw śmierci powinno być coś innego. Nie powinno ono powodować jedynie przedłużenia doczesnego życia w nieskończoność, ale powinno przemieniać nasze życie od wewnątrz, tworzyć w nas nowe życie, zasługujące na wieczność. Powinno zmienić nas w taki sposób, żeby śmierć nie była końcem, lecz początkiem życia w pełni - mówił.
Owszem, istnieje lekarstwo naprawdę zapewniające nieśmiertelność. Jest dostępne. Jest nam dane w chrzcie świętym. To w nim człowiek dostaje nowe ubranie, które jest dla niego jakby przepustką do wieczności. O tym mówi znak nałożenia białej szaty.
Chrześcijanie pierwszych wieków, gdy mieli być chrzczeni, rozbierali się ze swoich starych ubrań i dopiero wtedy wchodzili do wody chrzcielnej, żeby zostać zanurzonymi trzy razy w tej wodzie - na znak zanurzenia w śmierci Chrystusa.
- Kiedy człowiek włoży głowę pod wodę, musi wstrzymać oddech, musi na chwilę przestać oddychać, więc - mówili pierwsi chrześcijanie - na ten moment przestaje się żyć, ale potem wraca się do świata odnowionym. Dlatego wychodząc z wody nowo ochrzczeni otrzymywali nowe ubranie. I wychodzili z taką myślą, że Chrystus przez ten sakrament wyrwał ich z mocy śmierci. Wiedzieli, że dostali właśnie lekarstwo zapewniające nieśmiertelność - wyjaśniał metropolita.
Zwrócił uwagę na zawarty w Ewangelii św. Jana opis obmycia uczniom nóg przez Pana Jezusa. Choć ewangelista ma opisać prostą, zwyczajną czynność, z wielkim namaszczeniem wprowadza nas do tego opisu, posługuje się wzniosłym, uroczystym językiem - niemal liturgicznym.
W Janowym opisie jest mowa m.in. o przejściu Jezusa z tego świata do Ojca. - Tu nie chodzi o to, że Jezus po krótkiej wizycie na świecie po prostu wyrusza w powrotną drogę do Ojca. Tam jest użyte takie słowo, które mówi, że to przejście jest przemianą. On za chwilę jakby miał przetopić swoje ciało i zacząć istnieć w inny sposób - mówił arcybiskup.
Zauważył, że pośród tej podniosłej atmosfery Janowego opisu nagle pojawiają się prześcieradło, miska i woda. - To są tak piękne znaki, których dziś, zwłaszcza w tym trudnym czasie epidemii, potrzebujemy. Po pierwsze - Jezus, żeby nas zbawić, dokonał wymiany szat. Zdjął swoje szaty chwały, a przepasał się prześcieradłem, czyli naszym człowieczeństwem - stwierdził abp Józef.
Piotr najpierw bronił się przed obmywaniem mu nóg przez Jezusa. Nie był w stanie zrozumieć Boga, który chce stać się niewolnikiem człowieka. - To też ciekawa lekcja dla nas, że musimy uczyć się Boga wciąż na nowo, bo my czasem także pragniemy Boga sukcesu, który wkroczy, pokona epidemię i jeszcze pokaże, gdzie jest miejsce tych wszystkich, którzy w tym świecie Go szkalują i obrażają - zauważył arcybiskup.
- Kąpielą, która oczyszcza nas w sposób definitywny i nie musi być powtarzana, jest chrzest - zanurzenie w śmierci i zmartwychwstaniu Chrystusa. Wydarzenie to głęboko zmienia nasze życie, nadaje nam jakby nową tożsamość, która - jeśli jej nie odrzucimy, jak zrobił to na przykład Judasz - pozostaje w nas na zawsze. Lecz nawet przy zachowaniu tej nowej tożsamości, którą zyskujemy na chrzcie świętym, dzień po dniu na nowo pokrywa nas różnoraki brud. To są brudy grzechu. Nie potrzebujemy całej kąpieli, ale "umycia nóg" - wyjaśniał abp Kupny.
Dokonuje się ono w każdej Eucharystii, kiedy przyjmujemy Ciało Jezusa. To dlatego św. Jan tak uroczyście i liturgicznie opisał czynność umycia nóg. - Chciał powiedzieć, że w każdej Mszy św. Jezus pozbawia się szaty Bóstwa i oddaje się w nasze ręce - mówił. Przychodzi, żeby nas obmyć, żebyśmy mogli zasiąść razem z Nim do stołu.
- Dlatego możemy powiedzieć, że lecznicze zioło przeciwko śmierci istnieje, a przypomina nam o tym jedna z modlitw mszalnych, którą właśnie dziś wypowiadamy: "Panie, nasz Boże, przyjmij modlitwy i dary Twojego ludu i spraw, aby ofiara, która wzięła początek w Misterium Paschalnym, stała się dla nas lekarstwem na wieczność". Niech się takim lekarstwem stanie - podsumował.