- Ile jest dziś osób, które stały się ofiarami stale rosnących wymagań w pracy? Ile z nich doświadcza chorób zawodowych? Powstaje pytanie: kto dziś się nimi interesuje? - pyta bp Jacek Kiciński CMF.
Światowy Dzień Bezpieczeństwa i Ochrony Zdrowia w Pracy oraz Międzynarodowy Dzień Pamięci Ofiar Wypadków przy Pracy i Chorób Zawodowych obchodzimy 28 kwietnia.
Z tej okazji w parafii pw. Opatrzności Bożej została odprawiona Msza święta, której przewodniczył bp Jacek Kiciński CMF. Zebrani modlili się za ofiary wypadków przy pracy i chorób zawodowych z inicjatywy NSZZ "Solidarność". Na Mszy obecny był sztandar związku zawodowego.
- Zobaczmy, jak przyzwyczailiśmy się do codziennych komunikatów i wiadomości związanych z pandemią. Codziennie dowiadujemy się, ile osób zostało zakażonych, ile osób jest w szpitalach, pod respiratorem, ile osób zmarło. Na początku każdy z nas to przeżywał. A dziś okazuje się, że można i z tym się oswoić. Można przyzwyczaić się do choroby, do cierpienia drugiego człowieka, a nawet oswoić się z jego śmiercią. Dlatego jako społeczeństwo stajemy się coraz bardziej obojętni, zapatrzeni w dal albo w siebie - mówił w homilii bp. Jacek Kiciński.
Czy tak naprawdę oswoiliśmy się z cierpieniem? Okazuje się, że nie do końca. Bóg mówi do nas i stawia konkretne osoby w naszym życiu. Mówi: "Zatrzymaj się, dokąd biegniesz? Nie omijaj tego człowieka, który jest na twojej drodze życia. Tego czasu nie odwrócisz. Zatrzymaj się dziś, abyś jutro nie żałował".
Biskup Jacek opowiedział historię pewnego człowieka, który jadąc samochodem widział różne wypadki drogowe, także te ze skutkiem śmiertelnym. Zawsze było tak, że ktoś już udzielał pomocy. Bohater tej historii pomyślał sobie, co by zrobił w sytuacji sam na sam z człowiekiem po wypadku. Pewnego dnia, jadąc przez małą miejscowość, zauważył mężczyznę leżącego na chodniku, który wstawał i przewracał się. Jadący autem minął go, ale po chwili zahamował i podbiegł do leżącego. Zatrzymał także kierowcę z naprzeciwka. Razem wnieśli człowieka na chodnik i oparli o ścianę. Ten człowiek miał napad alkoholowy, padaczkę. Był zaniedbany.
Okazało się, że dwa lata temu pracował jako rzeźnik w masarni, produkował wspaniałe wyroby, był ceniony. Jego kręgosłup w końcu nie wytrzymał. Został od razuzwolniony z pracy. Stał się niepotrzebny. Zatopił się w alkoholu.
- Jak wygląda dziś życie tego człowieka? Trudno powiedzieć. Gdyby nie pomoc kierowcy, być może zginąłby w wypadku. Taką historię może opowiedzieć każdy z nas. Jakże trudno zatrzymać się przy drugim człowieku i poświęcić swój czas. Łatwo ominąć człowieka, bo jest obcy, anonimowy, daleki. Jesteśmy dziećmi współczesnej epoki. Każdego dnia stoimy przed wyborem, czy być dobrym pasterzem, czy najemnikiem, który ucieka i myśli o sobie, widząc zagrożenie - nauczał bp Kiciński.
Czy jesteśmy w stanie pochylić się nad drugim człowiekiem, dotknąć go w jego brudzie, podnieść z ziemi, opatrzyć rany i zatroszczyć się? Raczej wolimy przejść obojętnie. Po co sobie brać kłopot na głowę. Przecież to mnie nie dotyczy.
Biskup zacytował słowa św. Jana Chryzostoma, które niedawno przywołał również papież Franciszek:
Chcesz czcić ciało Chrystusa? Nie dopuść, aby było nagie. Uczciwszy Je jedwabnymi szatami w świątyni, nie pozwól, by na zewnątrz umierało z zimna z powodu nagości.
- Ile jest dziś osób, które stało się ofiarami stale rosnących wymagań w pracy? Ilu z nich doświadcza chorób zawodowych? Powstaje pytanie: kto dziś się nimi interesuje? Rodzinami tych, którzy zginęli w wypadku, kto pomaga w rehabilitacji ciężko chorym? Nie wystarczy dziś powiedzieć: "współczuję". Czy jesteśmy uczniami Jezusa, czy słuchamy Jego słowa? Potrafię żyć z innymi? Dzielić ich radości i smutki? Czy troszczymy się o potrzeby naszych bliźnich. Wiemy doskonale, że gdy człowiek doświadcza choroby zawodowej, łatwo jest zrzucić odpowiedzialność na instytucje, zakład pracy, przedsiębiorstwo. Czy o to chodzi Jezusowi? Uczmy się od Chrystusa bezinteresownej miłości, nieśmy nadzieję chorym i cierpiącym, umiejmy pocieszać strapionych, nie bójmy się bezsilności. Pomagając, nie czyńmy tego sami. Bądźmy miłosierni - wymieniał kaznodzieja.
Apelował także, by dziękować Bogu za tych, którzy są dobrymi pasterzami, którzy mają odwagę zatrzymać się przy drugim człowieku, poświęcając im swój czas, którzy śpieszą z pomocą innym narażając swoje życie.