Parafia pw. św. Michała Archanioła obchodzi wtedy odpust eucharystyczny, który ponad 200 lat temu ustanowił papież Pius VII. Jest to związane z cudownym odnalezieniem sprofanowanej Hostii.
O profanacji i cudownym uratowaniu Najświętszego Sakramentu sprzed 570 laty zapomniano aż do początków XXI wieku. W okresie ostatnich 20 lat odpust nabrał nowego blasku, a duszpasterze i wierni pamiętają o niezwykłej dacie dla swojej wspólnoty parafialnej.
Co to za historia? 28 marca 1453 roku przekupny rolnik wykradł z kościoła w Długołęce konsekrowaną Hostię, by sprzedać ją Żydom. Doszło do profanacji. Chłop zakopał Najświętszy Sakrament w ziemi w okolicy.
Mimo to w sposób cudowny został odnaleziony i z wielką pobożnością zwrócony do świątyni. Podobno odkrył go szlachcic, który przejeżdżając wozem w tym miejscu, zatrzymał się nagle, gdyż konie nie chciały ciągnąć dalej, padając nagle na kolana. Mężczyzna odkopał z ziemi wystające białe płótno i odkrył święty skarb.
- Najstarszy dowód tej historii to pomnik-epitafium z 1725 r., który stoi w prezbiterium kościoła św. Michała Archanioła w Długołęce, a na którym wszystko po łacinie dokładnie opisano - informuje ks. Rafał Cyfka, proboszcz długołęckiej parafii.
Jak dodaje, po cudzie związanym z Eucharystią Długołęka stała się miejscem coraz większego kultu i pielgrzymek. Ludzie przez wieki modlili się w kościele aż do końca II wojny światowej. Po przesiedleniu ludności (Polacy zamieszkali tereny Ziem Zachodnich, a Niemców wysiedlono) zainteresowanie cudem eucharystycznym spadło.
Teraz się odradza. Przez całą V Niedzielę Wielkanocną za nawiedzenie kościoła i modlitwę wynagradzającą za profanacje Najświętszego Sakramentu (dokonywane we współczesnym świecie) można w Długołęce uzyskać odpust zupełny pod zwykłymi warunkami. Został on nadany specjalną bullą przez sługę Bożego papieża Piusa VII w 1804 roku.
W tym roku uroczystej sumie odpustowej 2 maja przewodniczył ks. Piotr Rozpędowski, wicedyrektor KLO w Henrykowie.
- Bóg troszczy się o nas przez Eucharystię, którą nas karmi. Dzisiaj w Ewangelii jest mowa o obfitości. Jeśli poddamy się trosce Boga, mamy gwarancję obfitości w naszym życiu. Są jednak dwa warunki: oczyszczanie i trwanie. To trudne warunki, ale bardzo eucharystyczne. Jeśli chcesz wydać obfity owoc, musisz pozwolić się oczyścić, tak jak ogrodnik dba o to, żeby winorośl była oczyszczona - mówił ks. Rozpędowski.
Podkreślił, że kiedy do Eucharystii powinniśmy przyjść przez konfesjonał i w codziennym rachunku sumienia.
- Często wielu ludzi się użala, że w Kościele ciągle jest mowa o wymaganiu. Ale Bóg nas zna i wie dobrze, że jeśli nie będziemy od siebie wymagać, nie rozwiniemy się - stwierdził kaznodzieja.
Zachęcał, żeby trwać przy Chrystusie jako krzewie winnym. Dzisiaj trwanie jest niemodne, bo żyjemy w kulturze tymczasowości.
- Jezus nam mówi: trwaj i wytrwaj, a to przyniesie owoc. Nazwijmy to prawem trwania i uwierzmy w nie. Być może to trwanie nie jest dla nas atrakcyjne, bo przecież owoce, czyli niebo jest odległe. Ale chodzi także o owoce w moim życiu dzisiaj - oświadczył ks. Rozpędowski.
Nawiązał do cudu eucharystycznego przed wiekami, który stał się upomnieniem dla ludzi tamtych czasów, ale również dla wiernych współczesnych. Jako niemy krzyk Pana Boga.
- Porusza mnie pewna rzecz w tej historii. Jak mówi przekaz historyczny, konie przyklęknęły w miejscu ukrycia Eucharystii. To symbol dla nas. Jeśli chcemy trwać, wystarczy może uklęknąć - analizował kapłan z Henrykowa.