Jeśli chcę być Bożym mężczyzną, mam się przygotować na walkę, trudy i radości. Bo będę atakowany przez złego ducha, który zna moje słabości, wie, w jakie pokusy i braki uderzać. Dlatego oprócz wielkiej wiary w Boga mężczyzna powinien mieć jeszcze wiarę w siebie.
W archikatedrze wrocławskiej trwają rekolekcje pod hasłem: "Męskość i tożsamość" organizowane przez Mężczyzn św. Józefa.
Rekolekcjonista o. Jan Konior, nawiązując do tematu spotkania, mówił, że pamięć buduje naszą tożsamość. Bez pamięci świat nie ma sensu. To pamięć pozwala nam kojarzyć zjawiska i rzeczy. Kto likwiduje ślady pamięci, likwiduje ślady tożsamości. To nie tylko aspekt historyczno-kulturowy, ale aspekt męskiej tożsamości.
- Angielskie przysłowie mówi, że najpierw trzeba być mężczyzna, a później dżentelmenem. Zaś bycie dżentelmenem wpisuje się w naszą charakterystykę męskości. Odsunięcie na bok swoich interesów, podążanie za moralnym kursem, samokontrola, silna wola - to wyznaczniki męskości. Najtrudniejsze dla mężczyzny jest wykazanie cnót, o które musi walczyć. Mężczyzna to ten który nieustannie poznaje siebie, zna siebie i zwycięża siebie. A kiedy jest szczęśliwy? Kiedy to, co myśli, mówi i robi, pozostaje w harmonii. Chodzi o to, żeby zyskać uznanie we własnych oczach, dlatego ma pragnienie przekraczania siebie - mówił podczas konferencji o. dr Konior.
Oprócz wielkiej wiary w Boga mężczyzna powinien mieć jeszcze wiarę w siebie. Bardzo ważna jest dla niego powściągliwość - męska wola prawdziwego dżentelmena.
Prawdziwy mężczyzna nie uświadamia biedakowi ubóstwa, człowiekowi niewykształconemu ignorancji i żadnemu człowiekowi niższości lub ułomności. Sam czuje się poniżony, gdy sytuacja zmusza go, by kogoś poniżyć. Nie schlebia bogactwu, nie podlizuje się władzy, nie chwali się swoim majątkiem, czy osiągnięciami. Mówi otwarcie, zawsze ze szczerością i współczuciem. Jego czyny idą w ślad za słowami. Bardziej skupia się na cudzych prawach i uczuciach niż na własnych. Honor jest dla niego święty, a cnota bezpieczna.
- Pytanie do nas: czy tak żyjemy? Powróćmy do wzorów biblijnych, które nigdy nie tracą na wartości. Prawdziwy mężczyzna to ten, który kroczy w stronę Boga, jest przyjacielem Trójcy Świętej, aniołów i świętych. Biblijne wzory męskich postaw prowadzą do Chrystusa, który jako Bóg i człowiek stał się najwspanialszym wzorem. Jezus nie był miłym mężczyzną. Może w amerykańskim ujęciu. Jako człowiek walczył o prawdę i o sprawiedliwość. Dlatego każdy mężczyzna potrzebuje solidnej duchowej formacji przez całe życie - przekonywał jezuita.
Jak oświadczył, nie wystarczy dzisiaj staranne wychowanie w katolickiej rodzinie oparte na wartościach chrześcijańskich. Doświadczenie życiowe pokazuje, że mężczyźni łatwo się rozleniwiają duchowo. Łatwo spoczywamy na laurach. Celebrują małe zwycięstwa. Marnują czas w swoim stylu i tak ucieka im życie.
- Jeśli chcę być Bożym mężczyzną, mam się przygotować na walkę, trudy i radości. Taki człowiek będzie atakowany przez złego ducha, który zna nasze słabości, wie w jakie pokusy i braki uderzać. Najczęściej uderza w pornografię, alkohol, narkotyki, gry komputerowe i inne uzależnienia. Często mu się to udaje, ponieważ nie jesteśmy uważni, wystarczająco czujni. Usprawiedliwiamy się w stylu: "takie czasy". Zły duch działał zawsze i zbierał wielki żniwo, czyli upadek wspaniałych mężczyzn - opowiadał o. Jan Konior.
Diabeł wmówił światu, że go nie ma i to jest jego sukces. Dzisiaj się różnie definiuje męskość - ile punktów widzenia, tyle definicji. Każdy to kojarzy z czymś innym, przypisuje różne cechy, wyraża swoją opinię. Jest to wygodne. Nie wymaga wysiłku. Mężczyźni definiują po swojemu postrzeganie świata.
- Współcześnie ideałem mężczyzny nie jest wojownik, lecz człowiek sukcesu - zamożny, wpływowy, ten, który się liczy w społeczeństwie - stwierdził rekolekcjonista.
Przypomniał przy tym, że nie ma wzrostu bez kryzysu, a wszyscy go doświadczamy.
- Słyszałem takie zdanie, że mężczyzna dzisiaj ma zarabiać i zapładniać. To zbyt uproszczone, nie można tak redukować jego roli. Kryzys męskości zaczął się już w XIX wieku, przy postępie technologicznym. Wzrasta liczba rozwodów. Słucham często trudnych problemów małżeńskich. Ile jest rozbitych rodzin? - konstatował kapłan.
10 lat temu badanie wykazało, że 60 procent rodzin jadało regularnie razem kolację, w ostatnim roku już tylko 20 procent. Stół zawsze jednoczył rodzinę, a dzisiaj 8 na 10 rodzin nie siada do wspólnego posiłku. Dawniej dzieci uczyły się rozmowy przy stole. To była ważna nauka komunikacji społecznej.
- Teraz komunikacja sprowadza się do Twittera. A przecież żaden człowiek nie jest w stanie wyrazić swoich emocji w 140 znakach. Młodzi chłopcy uzależniają się od świata wirtualnego. A czego nie da internet? Szacunku, uznania i samorealizacji. Z pozoru wydaje się, że w internecie wychodzę do świata. Ludzie posuwają się do niedorzeczności, publikując najbardziej intymne informacje. Ale to wszystko nie wypełnia naszych potrzeb. Nie potrzebujemy aplauzu, lajków lecz kontaktu, relacji, miłości, dotyku - mówił o. Konior.
Analizował uzależnienie mężczyzn od pornografii i masturbacji, które ogromnie wpływają na relacje z kobietami.
- Dla wielu chłopców i mężczyzn rozmowa nie jest ważna. Liczy się YouTube, gra wideo, czatowanie na Facebooku, postowanie na Instagramie, sms-owanie. Technologia wypiera połączenie człowiek-człowiek. Mężczyźni uciekają w świat wirtualny, padając ofiarami tej rewolucji - ostrzegał rekolekcjonista.
Ratunkiem jest wejście w relacje, przestrzeń do dyskusji, aby nie zdominowała nas technologia.