Dzieje Apostolskie się nie skończyły, każde kolejne pokolenie dopisuje nowe rozdziały - mówił bp Andrzej Siemieniewski podczas Mszy św. rozpoczynającej czuwanie przy trumnie Orzecha - Możemy z doświadczenia powiedzieć, że ks. Stanisław Orzechowski był mężem Bożym pełnym Ducha Świętego, kontynuującym Dzieje Apostolskie.
Przypomniał, że ta księga Pisma św. również wspomina o pożegnaniu zmarłego, o pogrzebie diakona Szczepana – męża „pełnego Ducha Świętego i mocy”.
– Czytamy, że „Szczepana zaś pochowali ludzie pobożni z wielkim żalem” (Dz 8)... Tak jak Szczepan, który otrzymał kościelną posługę przez święcenia, otrzymał dar słowa, odwagę służby, moc przekonywania, te same dary otrzymał nasz drogi ks. Stanisław Orzechowski… Tyle otrzymał i wszystko, ale to wszystko, rozdał – mówił biskup.
Pożegnanie ks. Stanisława ORZECHOWSKIEGO | TRANSMISJA EWTN Polska– Gdy myślałem, jak sam dla siebie mam podsumować to doświadczenie znajomości z nim, pierwsza myśl brzmiała tak: człowiek, który rozdał życie. A my wszyscy jesteśmy tego świadkami. Człowiek Dziejów Apostolskich – dodał. Wspomniał o opisywanym w Piśmie św. uderzeniu gwałtownego wichru. – Takich nawiedzeń przez Ducha Świętego w życiu Orzecha nie brakowało – nawiedzeń otwierających nowe rozdziały życia i konstytuujących nowe dzieła.
Św. Paweł pisał, że – zgodnie ze słowami Jezusa – więcej szczęścia jest w dawaniu, aniżeli w braniu. – W rozdaniu życia pewnie szczęścia najwięcej – zauważył bp Andrzej.
– To miejsce, w którym się obecnie znajdujemy, ta kaplica, wiąże się z moim osobistym wspomnieniem sprzed ponad 40 lat, kiedy jeszcze nie było tego pięknego kościoła u góry, kiedy nawet tej kaplicy nie było. Była tu tylko dziura w ziemi, ustawione z desek rusztowania, paczki z betonem. Zostaliśmy zaproszeni do pomocy. Ja też taką paczkę pchałem, żeby budowa szła naprzód – oczywiście zachęcony przez Orzecha. To on zwołał, zaprosił, pokazał.
Oprócz takiej dosłownej budowy, trwała latami inna budowa. – Ta, o której mówią Apostołowie: wy również, niby żywe kamienie, jesteście budowani jako żywa świątynia – zauważył biskup.
– Z tych dziesięcioleci pamiętam małą wspólnotę, tak małą, że się mieściła w jednym niewielkim Orzechowym pokoju. Kanapa, fotele, dwa krzesła… Wspólnota ta spotykała się na słuchaniu Słowa. Modliliśmy się Psalmami i dzieliliśmy się, co Pan Bóg nam przez psalmy mówi – wspominał.
Mówił o kolejnych „uderzeniach wichru” otwierających nowe rozdziały Orzechowej posługi: o narodzinach pieszej pielgrzymki wrocławskiej na Jasną Górę, o początkach „wielkiej epopei solidarności”, o początkach duszpasterstwa akademickiego, o środowych spowiedziach Orzecha – trwających nieraz do późnej nocy, o wejściu „Orzecha” w rzeczywistość odnowy charyzmatycznej, o jego zamiłowaniu do Słowa – wyrażające się w zainicjowaniu Kręgów Biblijnych czy Dialogów Małżeńskich, o zdolności „rozpędzania” innych do podejmowania nowych zadań, do służby.
Bp Andrzej wspominał, jak został przez „Orzecha” zaproszony na spotkanie Dialogów Małżeńskich w Bardzie. Jako młody kapłan po raz pierwszy miał w nim uczestniczyć – by się przypatrzyć takiej formie spotkań. – Po paru minutach Orzech mówi: „wiecie co? Za 15 minut mam pociąg do Wrocławia, bo mam ślub, ale jest z nami ks. Andrzej. To szczęść Boże, to zobaczenia jutro”. Bardzo dobra szkoła – liczyć na ludzi, ufać, że Duch Święty pomoże i rozpędzić, dodać skrzydeł, zaprosić do Bożego dzieła w Kościele.
Biskup zauważył, że w Dziejach Apostolskich można wyczytać jak ci, którzy po pogrzebie Szczepana rozproszyli się, „głosili w drodze Słowo”.
– Zapamiętali swoje doświadczenia i wiedzieli, że mogą liczyć na tego samego Ducha Świętego, który działał w Szczepanie – mówił. – My też na pewno dziś czy jutro rozejdziemy się… Niech spoczywa na nas to zdanie, że ci, którzy po śmierci – kiedyś Szczepana, dziś Orzecha – rozchodzą się, rozpraszają, mają głosić w drodze Słowo. To na pewno jedno ze znaczeń testamentu ks. Stanisława: „I proszę, aby pogrzeb był w miarę radosny”. Na pewno rozstanie wiąże się z żalem, smutkiem, że takie doświadczenia z Orzechem już się nie powtórzą. Ale tak, pogrzeb może być „w miarę radosny”, jeśli ci, którzy uważają się za jego uczniów, wychowanków, będą dalej głosić w drodze Słowo.