Rozważanie z cyklu "Nim rozpocznie się niedziela" na 12. niedzielę okresu zwykłego przygotował o. Oskar Maciaczyk OFM, duszpasterz akademicki.
Czy wystarczy tylko raz uwierzyć i już? Kiedy przyglądamy się uczniom obecnym z Jezusem w łodzi w trakcie burzy, okazuje się, że bezgranicznie zaufać i uwierzyć trzeba na nowo w najrozmaitszych sytuacjach życiowych. Przecież uczniowie wierzyli w Boga, słuchali nauk Jezusa, byli zachwyceni i zdumieni, kiedy widzieli liczne cuda dokonane przez Mistrza, a jednak na środku wzburzonego jeziora nie dali rady zachować spokoju. Jezus zwrócił się do nich: „Czemu tak bojaźliwi jesteście? Jakże brak wam wiary” (Mk 4,40). W nowym, krytycznym momencie swojego życia, muszą uczyć się niejako na nowo wierzyć.
Zobacz także:
Ewangelista relacjonuje, że w momencie zerwania się burzy, Jezus spał z tyłu łodzi, na wezgłowiu. Uczniowie byli przekonani, że jakby lekceważy to, co się dzieje, jakby nic Go nie obchodziło. W tym momencie sceny, w reakcji uczniów, możemy zobaczyć siebie. Ile to razy obecność Jezusa w naszym życiu wydaje się cicha i bezczynna? Ile razy czujemy się zapomniani i lekceważeni przez Boga, zwłaszcza w czasie przeżywania trudności, które napawają lękiem. Ile razy dochodzimy do przekonania, że Jezus śpi i nic Go nie obchodzi. W Ewangelii czytamy natomiast, że Mistrz śpi z tyłu łodzi, to znaczy w tym miejscu, gdzie znajduje się jej ster. On pomimo snu, wciąż kieruje swoim Mistycznym Ciałem – Kościołem.
Czytany dziś w czasie Eucharystii fragment Ewangelii już sam w sobie daje nam pokój serca. Dlaczego? Jak opis burzy i niebezpieczeństwa może nas uspokoić? Wydarzenie przeżyte przez uczniów na środku wzburzonego jeziora pokazuje nam, że może właśnie potrzebujemy takich trudnych, granicznych sytuacji życiowych, by coś nami wstrząsnęło, obudziło z uśpienia, z powierzchowności w przeżywaniu wiary. Może właśnie potrzebujemy takich sytuacji, kiedy wskazujemy palcem na Jezusa, oskarżając Go, że śpi, kiedy to my okazujemy się być senni, ospali w życiu duchowym i w ogóle w życiu.
Jezus nie przyszedł po to, by okazać się czarodziejem rozmnażającym chleb, przemieniającym wodę w wino, czy też uciszającym burzę i silny wiatr. Jezus jest Mesjaszem, Synem Bożym, który przyszedł do ludzi, aby ich uratować pokonując grzech i szatana, aby dać życie wieczne, aby dać zbawienie. Kiedy odczytujemy zatem poszczególne perykopy Ewangelii przez pryzmat śmierci i zmartwychwstania Jezusa Chrystusa, to i dzisiaj widzimy zapowiedź i jakże klarowny obraz misterium paschalnego. Dla Żydów morze, a zwłaszcza wzburzona woda, jest niejako potworem, wrogą człowiekowi siłą, która ma go zniszczyć. W Ewangelii zatem burza na środku jeziora staje się powodem do lęku. Chodzi tu o lęk przed śmiercią, przed nicością. Wtedy, kiedy wydawać by się mogło, że Jezus śpi i nic nie robi, kiedy po swojej śmierci leży w grobie, dokonuje się tak naprawdę dzieło nowego życia. Jezus, który wyszedł ze snu – zmartwychwstały Chrystus ucisza przeciwnika człowieka. Zamyka usta temu, który odbiera człowiekowi pokój serca, poczucie bezpieczeństwa oraz szczęście. Zmartwychwstały Chrystus, kiedy przychodzi do zalęknionych apostołów do wieczernika podnosząc rękę, mówi: „Pokój wam?” Kiedy będziemy oskarżać Boga, o nie działanie, o ciszę z Jego strony, o sen, to pomyślmy o tym, że w ciszy tej rodzi się nowe życie.