Na Cmentarzu Kiełczowskim we Wrocławiu odbyła się dziś ceremonia ponownego pochówku szczątków odnalezionych podczas remontu torowiska przy ul. Złotoryjskiej. Z inicjatywą pochówku wyszło Miejskie Przedsiębiorstwo Komunikacyjne, które poczuło się w obowiązku, by należycie zadbać o wykopane kości.
Krótka uroczystość miała charakter ekumeniczny i bardzo kameralny. Tablica, która została umieszczona przy grobie, wskazuje na pochodzenie doczesnych szczątków:
W tym miejscu złożono doczesne szczątki dawnych mieszkańców Wrocławia, chowanych na nieistniejącym już cmentarzu św. Barbary przy ul. Legnickiej we Wrocławiu funkcjonującym w latach 1852-1867 oraz ofiar epidemii cholery w latach 1866-1867.
- Nie wiemy do końca, kim byli, nie wiemy, jak się nazywali, czym się zajmowali, jak żyli i nie wiemy, jak ich żywot się zakończył. Mamy jedynie przypuszczenia. Ale wiemy, kim my jesteśmy i co, jako chrześcijanie, jesteśmy tym, którzy żyli przed nami, winni - szacunek, powagę, miłość... Bo nasz Zbawiciel Jezus Chrystus pokazał, że miłość nie zna granic, a szczególnie, że dla miłości nie jest granicą śmierć, nie jest grób. Oddajemy ostatnią posługę w duchu miłości chrześcijańskiej naszym braciom i siostrom, których droga się zakończyła, których Bóg odwołał i przeniósł ich dusze do królestwa, gdzie nie ma łez, niepokojów i bólu - mówił ks. Paweł Meller z Kościoła ewangelicko-augsurgskiego. - Niech ta mogiła będzie symbolem naszego szacunku dla ich życia, naszej odpowiedzialności za to, co było przed nami.
Ksiądz Rafał Kowalski (Kościół katolicki), rzecznik prasowy archidiecezji wrocławskiej, zwrócił uwagę, że takie wydarzenie jak dzisiejszy powtórny pochówek jest bardziej potrzebny nam, współczesnym, niż tym, którzy zmarli w połowie XIX wieku. Rozwinął też myśl przedmówcy i poza tym, że nie wiemy, kim byli dzisiaj pochowani, to też nie wiemy, jakiego byli wyznania i jakie mieli poglądy. - Nie wiemy, co ich dzieliło, ale wiemy jedno - że łączy ich jedna mogiła. Kiedy dostałem informację o tym pogrzebie, pomyślałem, co by było, gdybyśmy sobie uświadomili, że kiedyś - może za 100, 200 lat - ktoś odnajdzie nasze groby i połączy nas w jednej mogile z tymi, z którymi się dzisiaj różnimy, z którymi się nie zgadzamy, z którymi różnie wierzymy - mówił. Podkreślił, że jest to możliwe, bo jesteśmy dziećmi jednego Ojca. Ta ceremonia ma o tym przypominać.
Ksiądz Kowalski, parafrazując słowa: "Prochem jesteś i w proch się obrócisz", zwrócił uwagę, że po śmierci prochem staną się również wszystkie nasze sprawy, którym czasem poświęcamy dużo zdrowia i sił. - Jestem przekonany i o to chcę się modlić, by ta uroczystość była dla nas wszystkich, mieszkańców Wrocławia, znakiem, że pomimo iż dzisiaj być może wiele nas różni, to wszystkich na połączy to, iż staniemy kiedyś przed Bogiem, że nasze ciała w jakimś grobie spoczną.
Na zakończenie Krzysztof Balawejder, prezes wrocławskiego MPK, dziękował za udział w uroczystości. Przypomniał, że nie jest to pierwsza tego typu ceremonia. - Zależało mi na godnej uroczystości, bo słowo "szacunek" jest tu kluczowe. Chodzi o szacunek dla tych ludzi, a przez takie działanie będziemy mogli oczekiwać szacunku za 100 czy 150 lat - stwierdził.