We Wrocławiu pod pomnikiem rtm. Witolda Pileckiego 1 sierpnia w godzinie "W" oddano cześć powstańcom warszawskim. Podniesiono kwestię zasadności tego wielkiego zrywu stolicy.
W centrum miasta przy pomniku-pierścieniu w 77. rocznicę wybuchu powstania warszawskiego zebrały się władze samorządowe, wojewódzkie i państwowe, służby mundurowe z dowódcami na czele, sztandary, kompania honorowa Wojska Polskiego oraz mieszkańcy miasta. Gośćmi szczególnymi byli kombatanci: żołnierze Armii Krajowej oraz sami uczestnicy powstania - płk. Bogdan Lipnicki ps. "Konrad" oraz kpt. Stanisław Wołczaski ps. "Kazimierz".
- Pomimo silnej blokady w komunistycznej Polsce prawda o powstaniu warszawskim bardzo szybko przebiła się do świadomości Polaków. Nie mogło stać się inaczej. Bo to był bój o wolność, godność i honor Polaka, o przyszłość i pamięć narodu. Mówiono o tym, że powstanę było niepotrzebne, że to prezent dany Stalinowi, że nachalnie eksponuje się romantyzm i heroizm powstańców, że podjęto błędne decyzje… Patrząc z perspektywy minionego czasu, nie znając rzeczywistości okupacyjnej Warszawy, bardzo łatwo jest osądzać i krytykować powstanie - przemawiał Stanisław Ułaszewski, prezes Okręgu Dolnośląskiego ŚZŻAK
Podkreślił, że musimy sobie jednak postawić pytanie: za jaką cenę jesteśmy teraz Polakami? Za cenę krwi przelanej przez wojsko polskie na różnych frontach I i II wojny światowej. Mówić, że powstanie było niepotrzebne, to kwestionować instynkt samozachowawczy narodu polskiego, obronę przed komunizmem, kwestionować zbiorową mądrość narodu polskiego.
- Mieliśmy zdobyć w czasie powstania 103 obiekty. Najważniejsze były mosty, dworce kolejowe, poczty i obiekty żandarmerii. Powstanie miało trwać 3 do 5 dni, a trwało 63 doby. To dzięki pomocy ludności cywilnej Warszawy. Oni tworzyli okopy, odkopywali zasypanych, gasili pożary, pomagali wojsku na wiele sposobów - podkreślał powstaniec warszawski Stanisław Wołczaski ps. „Kazimierz”, który jako 14-letni chłopiec został kolporterem prasy podziemnej i rozwieszał afisze. Przydzielono go do Tajnych Wojskowych Zakładów Wydawniczych.
Na pytanie: "Czy to powstanie musiało wybuchnąć?" odpowiedział także Jarosław Kresa, wicewojewoda dolnośląski.
- To powstanie nie mogło nie wybuchnąć. Atmosfera, jaka panowała, duch, jaki się rodził i krzywdy poniesione przez Polaków musiały do powstania doprowadzić. Nie był to efekt czyjegoś kaprysu. Pamiętajmy, że 5 lat wcześniej na Polskę, która do ostatniej chwili próbowała utrzymać pokój i nikomu nie zagrażała, napadły dwa zbrodnicze państwa - niemiecka III Rzesza i Związek Sowiecki - opowiadał J. Kresa.
Przypomniał, że na Dolny Śląsk trafiło wielu powstańców, m.in. płk Aleksander Hrynkiewicz (ostatni adiutant marszałka Piłsudskiego) czy mjr Mikołaj Sukniewicz.
- Przychodzimy tutaj, żeby pokazać, że pamiętamy o bohaterach, bo, jak pisał ks. Twardowski: "Nie umiera ten, kto trwa w pamięci żywych". Oddajemy hołd naszej stolicy, która systematycznie była niszczona, jeszcze długo po upadku powstania. Drodzy bohaterowie, daliście nam wiele wskazówek, które są dla was ważne: umiłowanie wolności i ojczyzny, kierowanie się w życiu prawością, sumiennością, troską o słabszych i przyjaźnią. To, co możemy zrobić, to kierować się w naszym działaniu takimi wartościami - przyznał Marcin Krzyżanowski, wicemarszałek województwa dolnośląskiego.
- Powstanie to symbol polskiej walki o wolność, polskiej odwagi i bohaterstwa. My we Wrocławiu niesiemy kaganek patriotyzmu, walki za prawdę, za wolność, za słabszych. Cenimy te wartości, bo we Wrocławiu są one doskonale rozumiane. Kombatanci dają nam prawdziwą żywą lekcję historii i przekazują ją kolejnym pokoleniom - stwierdził Jakub Mazur, wiceprezydent Wrocławia.
Stanisław Ułaszewski wręczył odznaczenia pamiątkowe za zasługi dla Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej. Otrzymali je: Marcin Krzyżanowski, płk Bogdan Lipnicki, kpt Józef Przytuła, gen. bryg. Dariusz Skorupka, a także Regionalna Dyrekcja Lasów Państwowych, stowarzyszenie Odra-Niemen, Szkoła Podstawowa nr. 8 im. marszałka Piłsudskiego we Wrocławiu, Zespół Szkół Publicznych w Lubiążu oraz Liceum Ogólnokształcące nr. 1 im. Danuty Siedzikówny "Inki" we Wrocławiu.
Uroczystość zakończyła się apelem pamięci, salwą honorową i złożeniem kwiatów pod pomnikiem przez instytucje i organizacje.