Rozważanie z cyklu "Nim rozpocznie się niedziela" na XXI niedzielę okresu zwykłego przygotował o. Oskar Maciaczyk OFM, duszpasterz akademicki.
W całej historii chrześcijaństwa odejścia od wspólnoty Kościoła zdarzały się i to nierzadko. Dzisiaj temat aktów apostazji stał się bardziej gorący. Trzeba też dodać przy tej okazji, że popełnilibyśmy błąd, jeżeli chcielibyśmy w pewnym liczeniu brać pod uwagę jedynie sformalizowane odejścia. Ile jest odejść przeżywanych jedynie w sobie? Ile jest też „zawieszenia” – takiego jakby odejścia, ale jednak bycia w Kościele, takiego miotania się między być a nie być? Każdy przeżywa to inaczej. Każde odejście od Kościoła to inna historia, inne przeżycia, inne doświadczenia. Także ci, którzy są regularnie na Mszy świętej mogą na niej czuć się bardzo zagubionymi. Czy w czasie liturgii niedzielnej nie pojawiły się kiedyś nagle pytania: „Czy to jest moje miejsce? Czy czuję się tutaj dobrze?” Często pytają mnie młodzi ludzie: „Ojcze, ale po co to wszystko i dlaczego właśnie w taki sposób?”
Zapraszamy również na transmisję Mszy św. z katedry wrocławskiej: Transmisja Mszy św. w XXI niedzielę zwykłą.
Dzisiaj w czasie niedzielnej Eucharystii będziemy słyszeć o tym, co dzieje się w stosunku do Jezusa po wygłoszeniu przez Niego tak zwanej mowy eucharystycznej. Każda wypowiedź człowieka domaga się jakiejś reakcji. Jedni stają się takimi adresatami mowy, iż potwierdzają sobą i swoim życiem, iż mówca osiągnął zamierzony cel. Inni zupełnie rzeczowo potrafią uzasadnić brak zgody na to, co usłyszeli. Jeszcze inni potrafią bez argumentów „za i przeciw” wykpić, wyśmiać, obrazić. Są też ci, dla których jedyną reakcją jest odejście. Odejście to też reakcja. Odejście mówi wiele i wcale nie musi być obojętnością. Powiada się niekiedy: „Zanim coś powiesz, pomyśl dwa razy”. Ktoś kiedyś parafrazując to zdanie, rzekł: „Zanim zamilczysz, pomyśl dwa razy”. Dzisiaj dodajmy: „Zanim odejdziesz, pomyśl dwa razy”.
Jezus wygłosił w synagodze w Kafarnaum mowę o chlebie. Mowa nie dotyczyła chleba, który Jezus miałby posiadać i rozdać w obfitości. Jezus ogłosił, że sam jest chlebem. Ten chleb, którym On jest, daje życie wieczne. Zachęcał również do spożywania tego chleba. Uczniowie Jezusa zareagowali na te słowa na różne sposoby. „A wielu spośród Jego uczniów, którzy to usłyszeli, mówiło: »Trudna jest to mowa. Któż jej może słuchać?«” (J 6,60). To był moment, kiedy wielu odeszło od Jezusa (por. J 6,66). To był również moment próby dla najbliższych uczniów Jezusa – apostołów. Jezus zadał im pytanie: „Czyż i wy chcecie odejść?” (J 6,67). Nie odeszli. Dlaczego nie odeszli? Przecież też byli Żydami, jak tamci, co odeszli, którzy wychowywali się w pobożnych rodzinach oczekujących od pokoleń na Mesjasza. Pragnęli, żeby Mesjasz dał im w końcu wolność polityczną, chleba w obfitości i wszystkiego, co jest szczęściem na ziemi. Syn Boży w końcu przychodzi do człowieka czekającego na Niego. Mesjasz daje całego siebie, a oni odchodzą, bo w ogóle nie interesuje ich życie wieczne, zjednoczenie z Bogiem na wieki wieków. Apostołowie natomiast nie odchodzą. Dlaczego?
W odpowiedzi Piotra na postawione przez Jezusa pytanie, czy chcą odejść, wyrażona jest niesamowita głębia rozumienia Kościoła. Piotr nie powiedział: „A do CZEGO pójdziemy?”. Piotr odpowiedział: „Panie, do KOGO pójdziemy?” (J 6,68).
Uczestniczymy co tydzień w niedzielnych Mszach świętych, niektórzy może częściej, i przychodzimy na liturgię ze swoimi wątpliwościami, kryzysami wiary, nie rozumieniem po ludzku wszystkiego. Dzisiaj wybrzmiewa w naszych uszach: „Czyż i wy chcecie odejść?”. Od czego odejść? Do czego pójść? Do czegokolwiek by się nie poszło, traci to swoje znaczenie w momencie śmierci. Chrześcijanin, który się nawraca, a w życiu można przecież wiele razy się nawrócić, nie wybiera czegoś, ale Kogoś. Nie wybiera tylko obrzędów, które bez Jezusa nic nie znaczą. Nie wybiera tylko struktur Kościoła, które bez Jezusa nic nie znaczą (może są jedynie instytucją biorącą udział w akcjach charytatywnych i świadczącą jakąkolwiek pomoc – na przykład czasami psychologiczną). Nie wybiera tylko zachwytu nad bogatą historią szeroko rozumianej sztuki sakralnej. Nie wybiera tylko tego, co ulotne. Człowiek, który poznaje Jezusa i chrześcijanin, który po raz kolejny się nawraca, zawsze wybiera Jezusa Chrystusa. „Panie, do kogóż pójdziemy? Ty masz słowa życia wiecznego. A myśmy uwierzyli i poznali, że Ty jesteś Świętym Bożym” (J 6, 68).
Kiedy dowiaduję się dzisiaj o kolejnym odejściu od wspólnoty Kościoła, jako duszpasterz myślę sobie, czy odchodzi ktoś jedynie od czegoś do czegoś. Zadaję sobie wtedy pytanie, co zrobiłem, albo czego nie zrobiłem, że ktoś nie wszedł w głęboką przyjaźń z Jezusem, nie wybrał Go i nie powiedział w chwili kryzysu: „Panie, do kogóż pójdziemy?”