W parafii pw. św. Franciszka z Asyżu jubileusz 800-lecia Franciszkańskiego Zakonu Świeckich świętowali członkowie regionu wrocławskiego wspólnoty zwanej przed Soborem Watykańskim II Trzecim Zakonem św. Franciszka. Punktem centralnym była Msza św. pod przewodnictwem o. Alana Brzyskiego, prowincjała franciszkanów (brązowych) z Wrocławia.
W homilii o. Alan Brzyski OFM zwrócił uwagę, że w pierwszym rozdziale 1. Listu do Koryntian św. Paweł zachęca odbiorców słowami "Bracia, przypatrzcie się powołaniu waszemu". - Te słowa są mobilizacją dla nas, naśladowców św. Franciszka, by dziękując Bogu za dar jubileuszu, są wezwaniem dla nas byśmy się przypatrzyli naszemu powołaniu - mówił na początku.
Wyjaśniał, że żyjemy w takich czasach, w których głupota zalewa nas ze wszystkich stron. - Głupota na kartach Pisma Świętego jest przyczyną bardzo wielkich grzechów. A nasz św. ojciec Franciszek głupotę utożsamiał z gnuśnością, która trawi ludzi, którzy sercem nie są oddani Bogu. Ludzie współcześni nie tylko często nie są wstanie myśleć logicznie dostrzegając przyczynę i skutek, ale bywa też, że w ogóle nie myślą powtarzając zasłyszane tu i tam frazesy. I między innymi dlatego mamy się przypatrzeć naszemu powołaniu - by żyć świadomie i mądrze - zauważył.
Następnie tłumaczył, że nieustanna korekta naszego myślenia, którą mamy podejmować jest niczym innym jak podejmowaniem codziennego trudu nawracania się, do którego słowami "Bracia zacznijmy od nowa, bo do tej pory nic nie uczyniliśmy" zachęca św. Franciszek. - Mało kto zastanawia się nad tym, że codzienne nawracanie się to najdłuższa droga - droga prowadząca z rozumu do serca, a potem od serca do rąk. Wiara rodzi się ze słuchania, ale to, co powiedziane nie zawsze bywa usłyszane. Jeżeli jest już usłyszane, niekoniecznie jest zrozumiane, a jeżeli jest zrozumiane nie oznacza, że się z tym zgadzamy, a jeżeli się z tym zgadzamy - niekoniecznie stosujemy. A od pojedynczego zastosowania do codziennej praktyki jakże daleka i żmudna droga - analizował.
Zaznaczył, że można uczestniczyć w życiu Kościoła, ale w codzienności funkcjonować jakby Boga nie było. - Jeżeli nie uwrażliwimy na obecność Ducha Świętego naszego wnętrza, nie możemy liczyć, że doznamy w życiu przemiany. Brak przypatrywania się jest jedną z chorób, które najbardziej trawią współczesne życie zakonne, także życie franciszkańskie. Brak refleksji, która skłania serce ku Bogu. Nie chodzi o to, by przeżyć piękną przygodę, choć ona jest wpisana w nasze życie i nie chodzi tylko o to, by być narzędziem do zmiany świata, choć i to jest wpisane w nasze powołanie, ale chodzi o to, by przylgnąć sercem do serca i żyć w Bogu nawet jeśli po ludzku będzie się to wydawało mało owocne - tłumaczył. Zaznaczył, że musimy zostawić na boku pychę, która będzie podpowiadała, by dokonywać wielkich dzieł.
- Bardzo często bywa, że w piękne słowa próbujemy ubrać nasz brak zaangażowania. Tymczasem dzisiejszy fragment Ewangelii mówi o talentach. Te same talenty, choć nie takie same otrzymał każdy z nas. Jedno jest pewne - te talenty mają wartość wówczas, gdy są pomnażane, gdy się nimi dzielimy - zaznaczył. - Jedną z chorób dzisiejszych czasów jest ta odmiana pychy, która każe traktować wytworzone przeze mnie dobro jako moją własność. Tutaj też Franciszek nas przestrzega: "Błagam was, wszystkich moich braci, aby starali się uniżać we wszystkim i nie chełpili się ani nie cieszyli i nie wynosili w duchu z powodu dobrych słów i czynów, a nawet żadnego dobra, jakie Bóg niekiedy czyni i mówi i dokonuje przez nas. I bądźmy mocno przekonani, że naszą własnością są tylko wady i grzechy".
O. A. Brzyski zaznaczył, że odkrywając uczymy się nie odmawiać Bogu, by posługiwał się nami wykorzystując talenty jakimi nas obdarzył, stawiając na zaufanie, niż słuchając lęku, który rodzi się w sercu. - Nasze powołanie w świecie, w Kościele to być czytelnym znakiem Bożej obecności i zgoda na to, by Pan Bóg posługiwał się nami. A nasze serce otrzymało zadanie, by jedynie przylgnąć do Niego.
Ojciec prowincjał przypomniał, że w tym roku przeżywamy 95. rocznicę śmierci kandydata na ołtarze, tercajarza franciszkańskiego - Antonio Gaudiego. - Człowiek, który z trudem kończył szkołę. Projektował z pasją, ale przez to często nie miał pieniędzy, by związać koniec z końcem. Później, gdy te pieniądze się znalazły, żył bardzo skromnie, bo bardziej myślał o innych niż o sobie. Codzienne uczestnictwo w Eucharystii, zapatrzenie w św. Franciszka sprawiało, że widział Boga tam, gdzie inni nie zdawali sobie sprawy z Jego obecności - zaznaczył. Mówił też, że w swoich wizjach przelewanych na papier, a z których potem powstawały wspaniałe budowle chciał przedstawić rękę Boga, który cudowne rzeczy czyni w przyrodzie i w otaczającym nas świecie. Jego najsłynniejszy projekt - La Sagrada Familia w najbliższych latach, po tylu dekadach będzie ukończona. Zginął bardzo tragicznie potrącony w drodze do pracy. - Jego życie jest świadectwem cichego przylgnięcia do Boga i zachętą dla nas byśmy wpatrzeni w przykład św. Franciszka odkrywali Jego moc, która będzie działać w nas nawet wtedy, gdy nie jesteśmy tego świadomi. Niech myśl o tym dodaje nam sił do podejmowania codzienności.
Posłuchaj całej homilii: