Głowa rodziny - to brzmi dumnie. Ale co zrobić, kiedy zarządzanie rodziną przyprawia nas o... ból głowy? W końcu ojciec to jedna z najbardziej odpowiedzialnych funkcji na świecie! A przecież nie każdy ma zdolności menedżerskie.
O tym, jak sprostać temu zadaniu, mówił Grzegorz Kowal z Wrocławskiego Klubu Ojca, ojciec trójki dzieci podczas warsztatów 31 sierpnia.
- Parafrazując św. Augustyna, który mówił, że „Jeżeli Bóg w życiu jest na pierwszym miejscu, wszystko znajdzie się na właściwym miejscu”, to na potrzeby klubu ojca możemy powiedzieć, że jeśli nasza relacja z żoną jest na pierwszym miejscu w rodzinie, to wszystko inne jest w rodzinie na właściwym miejscu. W badaniach jasno wychodzi, że najlepszą rzeczą, jaką możemy dać naszym dzieciom, to stabilna silna relacja kochających się rodziców - mówi Grzegorz Kowal.
W kontekście systemu wartości i priorytetów ważne jest, by dzieci miały poczucie, że choćby cały świat się walił, rodzina da im schronienie, bo tato i mama się kochają. Że jest jedna pewna rzecz na świecie: miłość ich rodziców. To fundament dla prawidłowego rozwoju potomstwa.
- Wszyscy jesteśmy tylko ludźmi, więc popełniamy błędy, ale jeżeli zbudujemy silną relację z mamą naszych dzieci, to tworzymy solidną podstawę, bo za tym idą też inne plusy i korzyści - stwierdził G. Kowal.
Przywołał w tym kontekście sytuację, kiedy pojawia pierwsze dziecko i wpada się w pewną pułapkę rodzinnych relacji. Dziecko automatycznie wchodzi na pierwszy plan. To z jednej strony naturalne, bo noworodek obraca niejako nasze życie do góry nogami, gdyż wymaga opieki 24 godziny na dobę. Ale łatwo się zapomnieć, czas mija, a relacja z małżonkiem spada z piedestału i cierpi na tym cała rodzina.
- Gdy dzieci wylecą z gniazda, wówczas może się okazać po kilkunastu latach, że nasza żona czy mąż jest nam po prostu obcy i nie mamy o czym ze sobą rozmawiać - kwituje Grzegorz Kowal.
Kolejną kwestią poruszaną na warsztatach była jedność stanowiska męża i żony wobec otoczenia.
- Zawsze na zewnątrz powinniśmy mówić jednym głosem. W sprawach poważnych nie należy się sprzeczać na oczach innych. Warto najpierw przedyskutować coś we dwoje i ustalić wspólną wersję. A już na pewno nie dyskredytować współmałżonka publicznie, szczególnie nie przy dzieciach. Jeżeli jest jakiś temat, który poruszyliśmy przy dzieciach i okazuje się, że zmierzamy do kłótni czy sporu, to dajmy sobie znać dyskretnie, że wrócimy do tego później. Dzieci powinny widzieć u nas jedność. Nie stwarzajmy dysonansu. Trudne rozmowy nie powinny się odbywać na oczach pociech - opowiadał prowadzący.
Na podstawie własnego doświadczenia mówił o różnicach w wychowani dzieci, które, jako rodzeństwo, nigdy nie będą takie same.
- Zrozumiałem dopiero po czasie, że nie mogę każdego dziecka wychowywać w ten sam sposób. To, co się sprawdzało przy najstarszym synu, nie dawało dobrego efektu u jego młodszego rodzeństwa. Coś działało wcześniej, a potem nagle przestało. Musiałem do tego dojść empirycznie, że nasze dzieci potrzebują od nas indywidualnego podejścia. Nie wychowujmy ich systemowo, tak samo. Zastanówmy się nad ich konkretnymi cechami, które prezentują. Wtedy możemy zobaczyć, że mogą się różnić i wówczas warto zweryfikować zachowanie i podejście do nich - wyjaśniał G. Kowal.
I dodał, że sprawiedliwie to nie zawsze znaczy tak samo, czy po równo. Niektóre dzieci potrzebują więcej tego, a inne czegoś innego.
Podczas spotkania podkreślał, by zachować równowagę miedzy życiem rodzinnym, zawodowym, a czasem rozrywki oraz relaksu.
- Nie da się ukryć, że każdy potrzebuje chwili oddechu. U mężczyzn jest to często potrzeba konieczna. Nie można funkcjonować tylko na trasie praca - dom - praca. Tzw. "odmóżdżenie" odgrywa wbrew pozorom ważną rolę w małżeństwie i rodzinie. Dobrze, gdy mąż i żona mają swoje przestrzenie na hobby, czy rozrywkę - podkreślał Grzegorz.
Zaznaczył, że ważnym momentem dnia jest fizyczny powrót ojca do domu z pracy. Dobry humor okazuje się wtedy na wagę złota.
- Nie powinniśmy witać się z rodziną w drzwiach jakimś burknięciem. Może po intensywnym czasie w pracy zróbmy sobie najpierw krótki spacer, żeby ochłonąć, złapać lżejszy nastrój, wejść między znajome ściany ze świeżością i przywitać się z naszymi bliskimi z uśmiechem - doradzał G. Kowal.
Jedną z ostatnich porad było chodzenie spać o tej samej porze co współmałżonek, choć czasem może to być utrudnione przez obowiązki zawodowe, czy tryb życia.
- Kiedy razem zasypiamy i razem wstajemy, spędzamy ze sobą więcej czasu, a w przeciwnym razie może nam ulatywać, godzinka, dwie czy trzy dziennie. To sporo - zauważył ojciec trójki dzieci.