Weekendowe zwolnienie podczas białodunajeckiego obozu duszpasterstw akademickich już za nami. Dziś studenci wrócili na górskie szlaki. Swoimi wrażeniami i "drogą" do Białego Dunajca dzieli się Marta z SDA Most.
Marta Szubert jest studentką 5. roku filologii hiszpańskiej roku i 3. roku filologii francuskiej, ale w Białym Dunajcu na obozie jest po raz pierwszy. - Chciałam jechać już w ubiegłym roku, ale ze względów pandemicznych obóz został odwołany i pojechaliśmy z SDA "Most" na wyjazd alternatywny do Staniszowa - opowiada.
Właśnie przed rokiem zapragnęła dołączyć do duszpasterstwa i udało jej się wziąć udział w.. jednym spotkaniu stacjonarnym. - Niestety potem znów dała o sobie znać pandemia i wszystkie aktywności przeniosły się do sieci. Tym bardziej zależało mi na udziale w obozie - wyjaśnia. Co prawda w drugim semestrze ubiegłego roku akademickiego część działań duszpasterstwa znów odbywała się stacjonarnie, ale mimo wszystko okazji do budowania relacji między studentami było znacznie mniej jak przed pandemią.
Tych kilka tygodni pozwoliło jednak na to, by się zaangażować. Marta prowadziła scholę duszpasterską, co zaowocowało propozycją, by muzyką zajęła się w chacie "Mostu" podczas białodunajeckiego obozu. - Nie zajmuję się muzyką profesjonalnie, ale od dzieciństwa śpiewałam w scholi w parafii, potem w harcerstwie była potrzeba, by ktoś się zajął muzyczną obstawą Mszy św., a i teraz mojej parafii jest zespół śpiewający w wielogłosie. Te umiejętności się kumulują no i teraz - taką mam nadzieję - mogę się przydać - zaznacza.
Podkreśla, że bardzo wiele przyjemności sprawiły jej przygotowania do obozu, a od kiedy do Białego Dunajca dotarli wszyscy uczestnicy to jest bardzo wielu ludzi do poznania.
Co się działo w Białym Dunajcu w niedzielę i poniedziałek? Niedziela minęła dość leniwie. W programie obozu był to czas na "dzień otwartych chałup". - W ramach tego wydarzenia zaprosiliśmy chętnych z innych duszpasterstw na "Tabor", czyli "mostową" adorację Najświętszego Sakramentu. To była dobra, spokojna godzina z fragmentami z Pisma Świętego oraz pieśniami - zaznacza. W innych chatach były również wiele innych propozycji.
Poniedziałek to już górskie wyprawy. - Najmocniejsza grupa wyruszała na szlak o 4.50. Ja wybrałam trochę łatwiejszą i bardzo przyjemną trasę do schroniska na Helę Kondratową - opowiada Marta. Przyznaje, że góry robią na niej ogromne wrażenie. Tym bardziej, że w Tatrach jest po raz pierwszy, bo dotychczas chodziła głównie w Karkonoszach. Dodatkowym smaczkiem są Msze św. podczas górskich wędrówek.