W Pruszowicach metropolita wrocławski konsekrował kościół pw. św. Jana Pawła II - filię parafii pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa we Wrocławiu-Pawłowicach.
W uroczystej liturgii 18 września uczestniczyli kapłani z dekanatu, ci pracujący w tej parafii wcześniej, parafianie i zaproszeni goście. Mszy św. przewodniczył abp Józef Kupny, metropolita wrocławski.
- Kiedy przyjrzymy się historii chrześcijaństwa, to w jego pierwszych latach nie znajdziemy czegoś takiego jak poświęcenie kościoła. W pierwszych latach nie budowano kościołów, jakie dzisiaj znamy. Dla pierwszych wyznawców Jezusa Kościół oznaczał zgromadzenie. Wypowiadając to słowo, myśleli o konkretnej wspólnocie, nie o budynku - rozpoczął homilię arcybiskup.
Zaznaczył, że wspólnota gromadziła się w mieszkaniu jednego z wierzących na wspólnym łamaniu chleba, dzisiaj powiedzielibyśmy - na Eucharystii. Kiedy wszyscy się zebrali, mówiono, że zebrał się Kościół. Oczywiście wynikało to też z faktu, że chrześcijanie byli w pierwszych wiekach prześladowani, wspólnoty były też o wiele mniejsze. Kiedy wierzących zaczęło przybywać, te miejsca okazały się za małe, żeby pomieścić wiernych. W IV wieku chrześcijaństwo zyskało status religii oficjalnej w Cesarstwie Rzymskim i jego wyznawcom zaczęło przysługiwać prawo do budowania świątyń.
- Ale przez te kilkaset lat użyczali swoich mieszkań Jezusowi. Dzisiaj żyjemy w innych czasach, ale można powiedzieć, że wy chcecie oddać dom, który wybudowaliście, Panu Jezusowi. Chcecie, żeby tu gromadził się Kościół, czyli wasza wspólnota. Żeby przez modlitwę i łamanie chleba, czytanie słowa Bożego i sprawowanie sakramentów ten Kościół się karmił, rozwijał, żeby po prostu żył. Ta świątynia już zawsze pozostanie w tym miejscu jako świadectwo waszej wiary - mówił metropolita wrocławski.
Nawiązał do fragmentu Ewangelii o Zacheuszu, który nas może dziwić. Już na początku słyszeliśmy, że Zacheusz szukał okazji do spotkania Jezusa i kiedy usłyszał, że przechodził niedaleko, to ponieważ był niskiego wzrostu, wszedł na drzewo. W rzeczywistości jednak nie Zacheusz poszukiwał Jezusa. To Jezus szukał Zacheusza. Sam wyjaśnił, że przyszedł szukać i ocalić to, co zginęło. Jezus szukał tych, którzy się pogubili, którzy odeszli. To Jezusowi bardziej zleżało na spotkaniu niż Zacheuszowi, dlatego nie czekał na zaproszenie, ale przyszedł i powiedział: "Muszę się zatrzymać w twoim domu".
- Wcale nie było tak dlatego, że Zacheusz sobie na to zasłużył, wręcz przeciwnie. Należał do grupy raczej znienawidzonej w Izraelu, wielu go unikało. Jezus mówi, że dziś zbawienie stało się udziałem tego domu. Jezus ogłasza zbawienie Zacheuszowi nie dlatego, że zrobił coś dobrego, czy się dobrze zachował, ale dlatego, kim jest. A jest dzieckiem Boga. Wszyscy inni widzieli w Zacheuszu złodzieja, grzesznika, kogoś godnego pogardy. Być może też tak myślał o sobie on sam. Przyznał się do tego, że krzywdził ludzi. Jezus odkrył przed nim, że wciąż jest dzieckiem Boga - tłumaczył abp Kupny.
Podkreślił, że spotykamy ludzi, którzy mieli okazję przebywać z papieżem św. Janem Pawłem II. Mówili, że w jego wzroku było coś niezwykłego. - Sam kilka razy miałem okazję spojrzeć mu w oczy. Miałem wrażenie, jakby one dotykały duszy. Był to wzrok życzliwości, dobroci, otwartości. Dla wielu ludzi spotkanie ze wzrokiem Jana Pawła II było momentem przemiany, odbicia się od dna. Wtedy wracała nadzieja. Podejmowali próbę nawrócenia. Ten wzrok papieża pozwalał odnaleźć poczucie godności i wartości. To jest dokładnie to samo, co przeżył Zacheusz, kiedy Jezus dostrzegł w nim dziecko Boże - stwierdził hierarcha.
Kiedy człowiek odkryje, że jest kochany przez Boga bez względu na swoją przeszłość, widzi, że Jezus z niego nie rezygnuje. To, na czym Bogu zależy, kiedy jest wśród nas na Eucharystii, to to, żeby każdy pozwolił Mu na siebie spojrzeć.
- Kiedy już doświadczycie miłości Boga w tym świętym miejscu, niech w pierwszej kolejności owoców tego doświadczą ci, z którymi mieszkacie pod jednym dachem, z najbliższymi. Ta świątynia powstała po to, by Jezus mógł na was patrzeć i żeby mógł mówić codziennie, kim jesteśmy w Jego oczach. Ludzie martwią się o to, jak inni o nich myślą, starają się uzyskać jak najwięcej pozytywnych komentarzy w mediach społecznościowych. Staje się to udręką, aby cały czas udawać lepszych, pokazywać się z jak najlepszej strony. Tak rzadko troszczymy się o to, kim jesteśmy w oczach Jezusa - stwierdził pasterz Kościoła wrocławskiego.
Cieszył się, że w Pruszowicach jest dom, w którym mieszka Bóg. I zachęcał, by wierni odwiedzali to miejsce często.