O Wrocławiu przez pryzmat historii, Instytutu Pamięci Narodowej, przeszłości i przyszłości mówi dr Karol Nawrocki, prezes IPN.
Maciej Rajfur: Jak postrzega Pan Wrocław z perspektywy swojej funkcji i przez pryzmat działań centralnych IPN?
dr Karol Nawrocki: Wrocław zasługuje na szeroką refleksję historyczną. Tutaj tętniło serce Solidarności. To miejsce trudnych stosunków polsko-niemieckich, stąd bardzo ważne są elementy polskości w przestrzeni publicznej. Ważne okazują się historie Polaków we Wrocławiu i tych, którzy trafili tutaj z Kresów Wschodnich, by budować społeczeństwo obywatelskie XXI wieku, kochające Rzeczpospolitą. Miałem przyjemność współpracować z Markiem Mutorem z Centrum Historii Zajezdnia, znam środowisko kibiców Śląska Wrocław. Pracuje tu przecież doskonały naukowiec prof. Włodzimierz Suleja czy świetny historyk dr Kamil Dworaczek. Zbudowanie sieci współpracy może przynieść zatem wiele dobrego.
A jak ocenia Pan wrocławski oddział IPN? Szczególnie po burzy związanej z nietrafionym wskazaniem poprzedniego dyrektora?
To jest bardzo ważny oddział, któremu należy poświęcić dużo energii, czasu i refleksji o tym, jak budować przekaz historyczny. Pod względem organizacyjnym wymaga z pewnością zmian i reformy. Ostatnio było bowiem dużo sytuacji, które wpłynęły na wizerunek IPN-u we Wrocławiu. Część została wykreowana przez opinię publiczną, część była zawiniona przez złą politykę komunikacyjną samego instytutu. Z tego wszystkiego trzeba jednak wyciągnąć wnioski. Chciałbym, by Wrocław stał się bardzo aktywnym ośrodkiem w działalności IPN-u.
Dlaczego po raz kolejny wrocławskim oddziałem IPN zarządzać będzie człowiek z zewnątrz? Czy nie ma nikogo we Wrocławiu, kto mógłby dobrze spełniać tę funkcję?
Kwestie decyzji osobowych, mówię to jako wieloletni praktyk zarządzania, są zawsze pewnym kompromisem tego, kto wskazuje osobę na dane stanowisko, i gotowości tej osoby do podjęcia się realizacji oczekiwanych zadań. A przed tą decyzją jest jeszcze potencjał na złożenie takiej propozycji. Zapewne we Wrocławiu są osoby, co do których pod względem merytorycznym nie można mieć żadnych zarzutów. Jednak w ostatnich latach pod względem organizacyjnym nic wielkiego się tu nie wydarzyło. Warto dodać, że Paweł Rozdżestwieński zna Wrocław, ponieważ ma tutaj rodzinę i pracował tu 7 lat. Zatem nie jest osobą zupełnie z zewnątrz.
Jakie są oczekiwania wobec nowego dyrektora wrocławskiego IPN?
Pamiętajmy, że przychodzi na razie na 3 miesiące, jednak mam nadzieję, że będzie potrafił poruszyć tą strukturą, tymi zasobami, które są wewnątrz, a przy tym wejść w kontakt z różnymi środowiskami. A ma ten walor, że rozumie historię, w dodatku zajmuje się dziejami II Rzeczpospolitej. Takich specjalistów nie mamy zbyt wielu. Czekamy zatem na pierwsze efekty jego pracy. Okazja, by pokazać swoje kompetencje, to 13 grudnia, kiedy będziemy obchodzić 40. rocznicę wprowadzenia stanu wojennego.
Czy Pana zdaniem Wrocław jest trudnym miastem do realizowania wizji historycznej Instytutu Pamięci Narodowej?
Powiem może nieco przewrotnie: to, co trudne, jest wciągające i daje dużą satysfakcję. Przez 4 lata prowadziłem Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku i czułem się doskonale w sytuacji, kiedy trzeba było wziąć odpowiedzialność za pobudzanie polskiego żywiołu i pielęgnowanie wartości ważnych dla narodu polskiego. Mam nadzieję, że władze Wrocławia będą chętnie współpracowały z dyrektorem Rozdżestwieńskim i oddziałem IPN, bo historia powinna nas wszystkich jednoczyć, a nie dzielić.
Paweł Rozdżestwieński na wprowadzającej konferencji prasowej położył nacisk na nowe technologie. Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić. Czy Instytut Pamięci Narodowej prezentuje w tym względzie jakąś systemową taktykę?
Stoimy dzisiaj przed dużym wyzwaniem, ponieważ dla młodzieży świat wirtualny staje się już światem rzeczywistym. Nie możemy się na to obrażać. Musimy na to reagować. Oczywiście nic nie zastąpi klasycznej książki, projektu edukacyjnego, gry terenowej czy spaceru historycznymi śladami. Ale są tacy, których uwagę możemy przyciągnąć tylko poprzez rozwój nowych technologii. Dlatego powołuję w Instytucie Biuro Nowych Technologii, które będzie koordynować w całej Polsce wszystkie technologiczne inicjatywy. Cieszę się, że dyr. Rozdżestwieński rozumie nowy kierunek działania instytutu. To przecież konsultant dużych poważnych projektów filmowych, jak „Bitwa Warszawska 1920”, „Piłsudski”, „Niepodległość” czy „Wojna światów 1920” oraz autor największych w Polsce rekonstrukcji historycznych.