Rozważanie z cyklu "Nim rozpocznie się niedziela" na XXVI niedzielę okresu zwykłego przygotował o. Oskar Maciaczyk OFM, duszpasterz akademicki.
Przed święceniami kapłańskimi wpadła w mi w ręce książka Ramona Cue Romano pod tytułem „Mój Chrystus połamany”. Autor pisze w niej o krzyżu, na którym korpus Chrystusa był bardzo zniszczony. Figura Jezusa przedstawiała się z niemałymi brakami, Jezus nie miał bowiem nogi i ręki. Autor, odnosząc się do tego krzyża, który był jego własnością, opowiadał o głębokiej wymowie takiego właśnie, chyba raczej ze względów estetycznych, niechcianego przedstawienia Jezusa.
Ramon Cue Romano widział w tym krzyżu Kościół jako mistyczne Ciało Chrystusa. W obrazie brakującej nogi i ręki Jezusa Chrystusa ukazuje się Kościół. To chrześcijanie jako uczniowie Chrystusa mają być tymi, którzy pójdą tam, gdzie inni podnoszą głowy w górę i szukają Boga. To chrześcijanie mają być tymi, którzy swoimi rękami zrobią coś dobrego dla tych, którzy modląc się, z nadzieją proszą o cud. Chrystus połamany na zniszczonym krzyżu. Wydawać by się mogło, już niepotrzebny, może do usunięcia z wyeksponowanego miejsca, do wyrzucenia. Jednak ten krzyż okazuje się być bardziej potrzebny chrześcijanom niż mogłoby się wydawać.
Dla mnie, przygotowującego się wtedy do kapłaństwa, opowiadanie stało się pewnym obrazem kapłaństwa, w które wchodziłem. Tak się złożyło, że usłyszałem podobne słowa w czasie święceń prezbiteratu. To jest obraz dla wszystkich ochrzczonych, ale przede wszystkim dla tych, którzy zostali powołani do szczególnej misji kontynuowania tego, co zrobił Syn Boży na ziemi dla człowieka. Bóg wciąż potrzebuje naszych nóg, rąk, oczu oraz języka głoszącego słowo Boże. Dzieło Jezusa Chrystusa nie skończyło się. Ono wciąż trwa w Kościele, który założył.
Pójście do kogoś, obranie konkretnego kierunku w swoim życiu może być dla drugiego zbawiennym ratunkiem, ale przy najgorszych zamiarach może stać się narzędziem krzywdy drugiego. Ręka może stać się narzędziem Boga, który obdarza człowieka miłością, ale niestety może być przyczyną ogromnej, bolesnej rany. Oko to narzędzie, które chłonie wszystko, co dalej trafia do duchowego wnętrza człowieka i do jego psychiki. Albo człowiek służy miłości (Bogu i człowiekowi), albo robi coś, co jest przeciwieństwem miłości. W opozycji do miłości stroi zranienie i niszczenie drugiego człowieka. Użycie ciała i zmysłów do czegokolwiek, co jest przeciwieństwem miłości i służby, jest zawsze ogromnym czyimś cierpieniem i zgorszeniem.
Słyszymy dzisiaj w czasie niedzielnej Eucharystii, że Jezus jest niesamowicie surowy wobec złego wykorzystania podstawowego narzędzia ewangelizacji, jakim jest człowiek – ludzkie życie, ciało i zmysły. Człowiek, który niszczy i gorszy drugiego człowieka, jak słyszymy, skazany jest na stracenie tego wszystkiego, co w sposób zbrodniczy użył.
Jezus całkowicie oddał siebie na służbę miłości. W chrześcijańskim życiu krzyż z Jezusem Chrystusem zajmuje ważne miejsce. Patrzymy na krzyż i widzimy Jezusa, który całkowicie ofiarował swoje ręce i nogi, całe swoje ciało, całego siebie jako narzędzie miłości. Oddał je Bogu i ludziom całkowicie. Jezus pragnie, żeby taki był Jego Kościół.