Krzysztof Pruciak przebiegł 66 kilometrów z domu w Oławie do Trzebnicy. 300 metrów przez sanktuarium św. Jadwigi dołączył do Pieszej Pielgrzymki Trzebnickiej. Przez całą drogę towarzyszyły mu słowa z Pisma Świętego: "Powierz Panu swoją drogę i zaufaj Mu: On sam będzie działał".
Razem z żoną szykował się na pieszą pielgrzymkę do Trzebnicy już 2 lata temu, ale córka dostała wysokiej gorączki. Później nadeszła pandemia i kolejna okazja przepadła. Żona jednak bardzo chciała wrócić na pielgrzymkowy szlak po latach.
- Nasza córka idzie w niedługo do Pierwszej Komunii Świętej w parafii pw. Świętych Apostołów Piotra i Pawła w Oławie. Przy załatwianiu formalności zacząłem rozmawiać z księdzem o Pieszej Pielgrzymce Trzebnickiej. Wtedy wpadłem na pomysł, żeby pobiec, ale potem wrócić autokarem z całą grupą parafialną. I tak też się stało. Wstałem w sobotę i o godzinie 5 rano zawiozłem żonę na zbiórkę przed wyjazdem do katedry wrocławskiej. A potem wróciłem do domu i o 7.20 wybiegłem na trasę - opowiada Krzysztof Pruciak.
Mieszkaniec Oławy zaplanował sobie trasę dzień wcześniej, żeby nie stawać, nie patrzeć na mapy, nie tracić czasu i się nie rozkojarzać. Wytyczył ją przez tereny zielone, gdyż bardzo lubi biegać w kontakcie naturą.
- Pogoda była piękna, nastrojowa. Gdy wyszedłem z domu, było chłodno po deszczu i lekko mgliście. Jako biegacz nie śmiałbym narzekać na taką aurę. Potem następowały przejaśniania. Można było się wygrzać na słońcu. Szczerze mówiąc, to często Pan Bóg obdarza mnie dobrą pogodą przy bieganiu - oświadcza z uśmiechem 37-latek.
A ma już w nogach przebieg rzędu 24 tysięcy kilometrów!
Nauczył się pokonywać bardzo długie dystanse, opierając się tyko o to, co niesie w plecaku. W drodze do Trzebnicy nigdzie się zatem nie zatrzymywał. Zjadł m.in. kawałki ciasta czekoladowego, które sam wcześniej wieczorem upiekł.
W Malinie wbiegł na trasę pieszej pielgrzymki do Trzebnicy, która wtedy właśnie dzieliła się na dwa nurty. Miał się zobaczyć z żoną, ale błąd w ich komunikacji sprawił, że sam znalazł się przy grupach nieparzystych, które wyruszyły w lewo w stronę Wysokiego Kościoła, żona zaś poszła w prawo z parzystymi przez Brochocim.
- Przez chwilę więc szedłem z grupą odmawiającą Różaniec, bo nie było możliwości wyprzedzania. Później skręciłem w pola i dołączyłem do drugiego nurtu. Tam zetknąłem się z takim gąszczem ludzi, że nie byłem w stanie ani wypatrzyć żony, ani ich wszystkich minąć. Wyprzedziłem zatem całą pielgrzymkę, biegnąc jakby bokiem, przez pola i lasy. Z żoną spotkałem się 300 metrów przed bazyliką trzebnicką. Znajomi z grupy oławskiej nr 4 zauważyli mnie - opowiada Krzysztof, który po dotarciu do celu z resztą pielgrzymów uczestniczył w uroczystej Mszy Świętej.
66 kilometrów pokonał w niewiele ponad 6 godzin. Średnie tempo wynosiło 5 minut i 30 sekund na kilometr.
- Starałem się biec bardzo spokojnie, żeby nie skupiać się na wysiłku, ale na tym, co mnie otaczało. Ten dystans nie sprawił mi większego problemu. Zdarzało mi się biegać ponad 100-kilometrowe biegi, także górskie. W Trzebnicy ludzie się śmiali, że może odpocznę, zjem coś i wrócę do Oławy biegiem. W sumie... gdybym wziął latarkę, uparłbym się i jeszcze gdyby żona mi pozwoliła na to... czemu nie? - śmieje się K. Pruciak.
Biegaczowi w trasie towarzyszyła modlitwa m.in. na różańcu, ale też rozmowa z Bogiem własnymi słowami. Modlił się w intencji małżonki o szczęśliwe dotarcie do Trzebnicy, ponieważ dawno nie pokonywała takiego dystansu.
- Ta sobota naprawdę wyszła idealnie. Przez cały dzień towarzyszył mi cytat z Pisma Świętego, z Psalmu 37, który lubię sobie powtarzać i medytować nad nim: "Powierz Panu swoją drogę i zaufaj Mu: On sam będzie działał". Trafiłem na te słowa wiele lat temu i zostały mi głowie. Wracają do mnie co jakiś czas, gdy biegam - przyznaje oławianin.
Cieszy się, że po tegorocznej Pielgrzymce Trzebnickiej u małżonki na nowo narodziła się chęć pieszego pielgrzymowania.
Krzysztof prowadzi swój blog, przez który dzieli się z innymi swoją pasją do biegania. Obserwuje go już ponad 2,5 tysiąca osób. Kiedy opisał w internecie swój bieg do grobu św. Jadwigi, otrzymał pozytywny odzew.
- Po komentarzach widziałem, że są osoby, które chętnie pobiegłyby tą trasą. Może za rok uda się zebrać kilkuosobową grupę pielgrzymkowych biegaczy? A może inni pobiegną do Trzebnicy z innych miejsc? Ja bardzo zachęcam! - podsumowuje K. Pruciak.
Trasa biegowa Krzysztofa oznaczona na mapie. Archiwum prywatne