Towarzystwo Pomocy im. św. Brata Alberta świętowało jubileusz 40-lecia funkcjonowania. Modlitwie w kościele pw. świętych Stanisława, Doroty i Wacława we Wrocławiu przewodniczył bp Jacek Kiciński CMF, asystent kościelny tej organizacji.
W uroczystych obchodach uczestniczyli w nich pracownicy z całej Polski. Przy okazji jubileuszu wspomniano br. Jerzego Marszałkowskiego, który stał się inspiracją do założenia towarzystwa w takim duchu.
- Przed 40 laty grupa odważnych upomniała się o zorganizowaną pomoc dla ludzi wykluczonych dla tzw. "kombatantów socjalizmu". Dzisiaj nasza organizacja liczy 63 koła terenowe od Jeleniej Góry po Gdańsk i od Zgorzelca po Przemyśl. Prowadzimy ponad 130 placówek udzielających pomocy, z których korzysta niespełna 8 tysięcy osób rocznie. Otrzymują schronienie, zamieszkanie, czy gorące posiłki - mówił ks. prał. Stanisław Słowik z TPBA w Kielcach, który 34 lata temu związał się z towarzystem.
Bp Jacek Kiciński w homilii zwrócił uwagę, że liczba 40 jest symboliczna. To czas drogi oczyszczenia, zapowiedź czegoś nowego.
- I przeżywając ten jubileusz, zatrzymujemy się. Z jednej strony żeby powspominać i podziękować za to, co było. To czas głębokiej refleksji nad naszym powołaniem, życiem i dalszą misją towarzystwa - nauczał bp Kiciński.
Podkreślił, że takie zatrzymanie nie oznacza bezczynności, ale tworzy okazję, by ułożyć nowe plany. - Wiemy doskonale, że gdyby nie działanie Ducha Świętego, gdyby nie inspiracja św. Bratem Albertem, gdyby nie Ewangelia, nigdy w życiu to dzieło nie powstało - stwierdził wrocławskim biskup pomocniczy.
Nawiązując do Ewangelii wyjaśniał, że z mamony można uczynić pożytek, jeśli mądrze i rozsądnie nią gospodarujemy, gdy dzielimy się z innymi, gdy pomagamy innym w trudzie, cierpieniu i w biedzie. Wtedy mamona pozyskuje przyjaciół.
- Ale wiemy, że mamo może człowieka zaślepić. Można utracić wzrok nie widząc innych, a koncentrując się na sobie. Mamona może rozbudzić żądze posiadania i zatopić człowieka totalnie w doczesności. Dlatego Jezus mówi, żeby być dobrym zarządcą w rzeczach małych, by potem stać się dobrym zarządcą w rzeczach wielkich. Dlatego człowiek, który uczciwie zarządza mamoną, jest wierny Bogu i ludziom - mówił kaznodzieja.
Ostrzegał przed pokusą kompromisu dobra ze złem. Jezus przypomina, że nie można dwom panom służyć. Nie da się służyć Bogu i mamonie. Dlatego przyjdzie moment konkretnego opowiedzenia się. W kompromisie natomiast zatracamy swoją tożsamość.
- Dzisiaj modne są słowa tolerancja i akceptacja. Tolerujmy kogoś, niech będzie jakim jest, bo mi nie przeszkadza. Dla człowieka wierzącego to za mało. Dla człowieka wierzącego drugi, bliźni jest darem, zadaniem i wyzwaniem. Trzeba go przyjąć takim, jakim on jest, z całym bagażem jego życia, i wzrastać z nim na drodze wiary - zachęcał bp Jacek.
Takie właśnie podejście miał św. Brat Albert. Nigdy człowiek dla niego nie był obojętny. Na wzór Chrystusa, który oddał wszystko i będąc bogatym dla nas stał się ubogim, aby swym ubóstwem nas wszystkich ubogacić.
- Wielkie rzeczy rodzą się w małości. Choćby chleb, o którym tak często mówił brat Albert, składa się z malutkich ziaren. I po odpowiednim procesie wychodzi piękny bochen. Lecz on rodzi się z maleńkich ziaren, które fizycznie zostaną zniszczone, starte. Powstają pytania: Jak być wiernym w małych rzeczach? Jak zaufać? Jak zaryzykować? Jak oddać wszystko? Potrzeba nam wiary dziecka. Jak u chłopca, który miał chleby i ryby. Oddał wszystko, co miał, a Jezus dokonał cudownego rozmnożenia - mówił wrocławski biskup pomocniczy.
Wspominał odwiedziny w noclegowni koło Watykanu podczas wizyty ad limina apostolorum.
- Ktoś oddał ten dom dla Ojca Świętego. Były różne pomysły. A może zrobić tam hotel blisko Watykanu. Papież zapytał, jaką wartość ma ten dom? Usłyszał odpowiedź: bezcenny. Zdecydował więc przeznaczyć go dla ubogich. W tym domu codziennie schronienie uzyskuje 70 osób. Oddać wszystko, by pozyskać wszystkich. Papież Franciszek dostał kiedyś nowy samochód wysokiej klasy i marki. Zapytał kard. Krajewskiego, co ma z nim zrobić. A ten odpowiedział: oddaj to mi i zrobimy cudowne rozmnożenie chleba. Samochód został sprzedany, a w jednym z ubogich państw pojawiły się respiratory ratujące życie - opowiadał bp Kiciński.
Brat Albert pokazuje nam, jak być wiernym w małych rzeczach, by dokonywać wielkich dzieł Bożych. Zrezygnował z pędzla tego świata, bo był wspaniałym malarzem i stał się pędzlem w ręku Boga. W ten sposób namalował najpiękniejszy obraz.
- Towarzystwo Pomocy im św. Brata Alberta to dzieło pełne misji pomocy ubogim. 40-lecie świętujemy w atmosferze synodu. Św. Brat Albert był prekursorem synodalności. Ojciec Święty mówi, by Kościół zamienił się w słuchanie, a nasz patron pokazuje, co to znaczy wysłuchać, pocieszyć i pomóc. To budowa wspólnoty opartej na miłości i miłosierdziu. Niech ten czas jubileuszu będzie okazją do wyprowadzania wniosków na przyszłość, abyśmy byli dobrzy jak chleb - podsumował kaznodzieja.
- Msza św. jest dla nas akumulatorem, który daje nam energię, nadzieję, szansę, byśmy byli ziarnami chleba, który może wziąć każda osoba. Towarzystwo to chleb leżący na stole, do którego może podejść każdy. Staramy się pełnić tę misję coraz lepiej, choć stoi przed nami wiele wyzwań - mówił na koniec modlitwy Wojciech Bystry, prezes TPBA, dziękując bp. Kicińskiemu za sprawowaną Eucharystię.