- Chociaż była córką ziemskiego króla, wiedziała, że życie duchowe dał jej inny król - Chrystus - mówił o. Marcin Sylwan Wirkowski OSPPE podczas odpustu w parafii pw. św. Elżbiety Węgierskiej przy ul. Grabiszyńskiej we Wrocławiu.
Paulin o. Marcin Sylwan Wirkowski odprawił Mszę św. odpustową w parafii pw. św. Elżbiety Węgierskiej we Wrocławiu. W homilii zaznaczył, że Bóg to nie jest filozofia, której się kurczowo trzymamy, tak jak np. komuniści trzymali się swojej, lecz to żywa relacja z Bogiem.
O tym też wiedziała św. Elżbieta. Inaczej nie oddałaby całego swojego życia Bogu. To realnie się w niej dokonało. W 1229 roku złożyła na ręce franciszkanów ślub wyrzeczenia się własnej woli w służbie ubogich i chorych, zostając jedną z pierwszych tercjarek franciszkańskich.
- Jedna z moich babć - Jadwiga - też była tercjarką. Chciała wstąpić do zgromadzenia zakonnego, ale nie miała posagu, który wówczas był wymagany. Całe życie poświęciła będąc w III Zakonie Franciszkańskim temu, by w naszej rodzinie ktoś został kapłanem. Ja miałem 5 lat i już wtedy mówiłem, że nim zostanę. Nie wiem, czy to pod jej wpływem, czy to jej modlitwa zadziałała - opowiadał o. Wirkowski.
Paulin odprawiał prymicje na Jasnej Górze we wspomnienie św. Jadwigi królowej i wtedy skojarzył, że Bóg mu daje znak. Zrozumiał, że babcia Jadwiga nie na darmo się modliła.
- Wiem, że Elżbieta nie na darmo się modliła. Kiedy wracała z odosobnionej modlitwy w ukryciu, wtedy zakonnicy zauważali, że jej twarz jaśniała niezwykle. Bo Bóg Elżbiety jest żywy. To Bóg Abrahama, Izaaka, Mojżesza, Jakuba, Marcina i twój Bóg! - mówił kaznodzieja.
Nauczał, że Bóg interesuje się naszą historią i naszym życiem. Przechodzi przez nasze życie wiedząc, jak funkcjonujemy.
- Bardzo mnie porusza to, że bł. kard. Wyszyński nigdy nawet jednego słowa nie powiedział przeciwko tym, którzy go uwięzili i go nienawidzili. Duch Święty był silniejszy w nim. Kiedy Elżbieta doświadczyła łaski Bożej, będąc pod wpływem swojego ojca duchownego, oddala się tak surowej ascezie i posługiwaniu ubogim, chorym i cierpiącym, że z powodu wycieńczenia umarła. Ona widziała oczami Boga drugiego człowieka - opisywał o. Marcin.
Przypomniał słowa Chrystusa, który mówi, że jeśli nie kochasz tego, którego widzisz, nie możesz kochać tego, którego nie widzisz. Nie ma większej miłości niż oddać swoje życie dla drugich. Po tym się poznaje miłość w rodzinie. W służbie i oddawaniu swojego życia.
- Ojciec duchowny Elżbiety zapisał w jej życiorysie, że wobec Boga stwierdza iż rzadko spotyka niewiastę, która w tak wysokim stopniu byłaby obdarzona darem kontemplacji. Elżbieta wiedziała, że świętość można zdobyć tylko wtedy, kiedy się będzie wolnym wewnętrznie. Chociaż była córka ziemskiego króla, wiedziała, że życie duchowe dał jej inny król - Chrystus - mówił paulin.
I podkreślił, że do świętości potrzeba ofiary, a nie filantropii. Stąd patronka parafii nie chciała zarobić na świętość tylko rozdaniem majątku.
- Elżbiecie nie było łatwo, bo nie jest łatwo tym, którzy mają wielkie serca. Św. Elżbieto, ucz nas tego, byśmy mogli oddawać swoje życie i widzieć w drugim człowieku oblicze naszego Pana - zakończył homilię o. Wirkowski.