Biskup Jacek Kiciński spotkał się z uczestnikami spotkania "Młodzi ubogim", odbywającego się we wrocławskim domu sióstr elżbietanek. Po modlitwie i pieczeniu bułeczek św. Elżbiety był czas także na rozmowy o synodzie.
W synodzie nie chodzi o to, by zmieniać Kościół, ale by zmieniać coś w Kościele – wyjaśniał młodzieży. – Zwykle, gdy mówimy o Kościele, myślimy o księżach, biskupach, papieżu, czasem siostrach zakonnych. Ojciec Święty chce nam dziś przypomnieć, że wszyscy tworzymy wspólnotę Kościoła.
Zauważył, że zwykle na obrazach ukazujących zesłanie Ducha Świętego ukazani są apostołowie i Matka Boża, tymczasem Pismo Święte mówi, że były tam też inne osoby. – Duch Święty zstąpił na cały Kościół – podkreślił.
Zobacz zdjęcia:
Tłumaczył, że synod to wspólna droga, na której najpierw musi dojść do spotkania, potem do wzajemnego słuchania się, dzielenia wiarą, dzielenia tym, czym żyjemy.
W związku z epidemią spotkanie „Młodzi ubogim” było mniej liczne niż w minionych latach (wzięło w nim udział 20 osób), ale tradycja została podtrzymana.
– Wczoraj wieczorem oglądaliśmy film „Podaj dalej” – opowiada s. Maria Czepiel – To historia chłopca imieniem Trevor, próbującego zmienić świat, który – jak uważa – jest „do bani”. Spotkała się z dużym zainteresowaniem. Dziś do południa przeżywaliśmy czas skupienia, modlitwy. Towarzyszył nam o. Marcin Dragan CMF, misjonarz pracujący na Syberii. Odbyła się konferencja, adoracja Najświętszego Sakramentu z modlitwą Koronką do Bożego Miłosierdzia. Pamiętaliśmy o ludziach wyrzuconych na margines życiowy – bezdomnych, ubogich, także duchowo. Troszczyliśmy się o nich w modlitwie, uczynkach miłosierdzia co do duszy. Pisaliśmy na kartkach imiona osób, za które chcemy się modlić, o których wiemy, że mają poplątane życie, i składaliśmy je na ołtarzu.
Ojciec Marcin sprawował potem Eucharystię w ich intencji. – Modliliśmy się za potrzebujących, nie tylko materialnie, ale i duchowo. A teraz zaczynamy pieczenie bułeczek. Pewnie upieczemy ich 600–
– Jestem ze Strzelina. W pieczeniu bułeczek uczestniczę już po raz czwarty – opowiada Karol. – Przekonuje mnie takie połączenie modlitwy i pomagania innym uczynkiem; pięknie jest widzieć uśmiech na twarzy obdarowanych bułeczkami osób.
– Pierwszy raz jestem na pieczeniu bułeczek, a dowiedziałam się o takiej możliwości od s. Elżbiety, która prowadzi jadłodajnię dla bezdomnych. Jestem tam wolontariuszką – tłumaczy Marysia z Wrocławia. – Brakowało mi zaangażowania w wolontariat, zwłaszcza w czasie pandemii. Szukałam takiej możliwości i od znajomych usłyszałam o tym, że można pomagać w jadłodajni elżbietanek, gdzie przychodzi codziennie ok. 200 osób.
– Pierwszy raz trafiłam tutaj w 2019 r. przez oazę w Strzelinie, gdzie dowiedziałam się o pieczeniu bułeczek św. Elżbiety – mówi Patrycja, która obecnie mieszka w bursie u elżbietanek, a uczy się w technikum informatycznym. – Uczestniczyłam też w przygotowywaniu pierników. Obecnie w jadłodajni prowadzonej przez siostry przygotowujemy stroiki, szopki na świąteczny kiermasz. Można się zaangażować także w przygotowywanie kanapek dla bezdomnych.