Siedmiu kleryków trzeciego roku Metropolitalnego Wyższego Seminarium Duchownego we Wrocławiu - ci, którzy dzień wcześniej stali się oficjalnie kandydatami do święceń diakonatu i prezbiteratu - przyjęło strój duchowny - sutannę.
Msza św. z obrzędem obłóczyn odbyła się w kaplicy seminaryjnej w gronie kleryków i wychowawców.
- Kandydat to ktoś, kto pretenduje do... - rozpoczął homilię ks. dr Kacper Radzki, rektor Metropolitalnego Wyższego Seminarium Duchownego zwracając się do kleryków, którzy przyjęli strój duchowny, a dzień wcześniej zostali oficjalnie kandydatami do święceń diakonatu i kapłaństwa. - Do czego aspirujecie? To pytanie należy sobie stawiać codziennie, ponieważ te aspiracje wiążą się z jakimś konkretnym wyobrażeniem na temat swojej konkretnej roli w konkretnym czasie i konkretnym miejscu. Chcecie być kapłanami na dziś.
Ksiądz rektor zauważył, że ten kto pretenduje do utożsamia się z tym lub czymś do czego pretenduje. - Warto jest pielęgnować w sobie i umieć ponazywać wzór kapłana, który stanowi wasz cel - zaznaczył.
Czytaj dalej pod linkiem do zdjęć
Podkreślił, że ideał trzeba wypracować właściwy, żeby go nieść później przez całe życie. Zaznaczył, że dzisiejsza liturgia słowa podpowiada pewien klucz myślenia. - Chciałbym, aby kandydat, który pretenduje do i utożsamia się z miał w swoim sercu obraz, do którego zmierza, a który będzie obrazem kapłana na dzisiejsze czasy.
Ks. Radzki przypomniał, że wyróżnikiem kandydata do diakonatu i kapłaństwa jest sutanna. - Strój duchowny oznacza, że chcecie być duchownymi i chcecie w przyszłości żyć według... no właśnie - dzisiaj to trudne i zastanawiam się jakie wyzwanie postawi przed wami Kościół, czas i ludzie. Trzeba dobrze wyważyć subtelne miejsce między skostniałą formą a swobodną elastycznością. Bo Chrystus piętnował i jedno i drugie, ale powiedział też, że nie można być letnim - mówił i pytał: - czy Jezus mówił o rzeczach ,które wzajemnie się wykluczają?
- Jeśli przywiązywać się będziemy tylko do formy zewnętrznej, to usłyszymy od Jezusa, że jesteśmy grobami pobielonymi, jeśli zrezygnujemy z tego, co jest rozumnie poukładane, być może postradamy zmysły i nasza posługa nie będzie nikomu i niczemu służyła. Nie możemy być letni, bo skoro ani gorący ani zimni nie jesteśmy, to dla nas Królestwo Boże jest niedostępne.
Kapłan przyznał, że zastanawiając się nad dzisiejszą Ewangelią zwrócił uwagę na sformułowanie, że to gwałtownicy zdobywają Królestwo Niebieskie. Tymczasem gwałt - w jakiejkolwiek formie - jest powszechnie uznany za coś złego. - O co w tym wszystkim chodzi? Nie być sformalizowanym, ale też nie być liberalnym, z jednej strony nie być letnim a z drugiej znaleźć taki wyważony sposób, żeby gwałtem zdobywać Królestwo Niebieskie. Pomocą w rozwikłaniu tej zagadki może być pierwszy akapit dzisiejszej Ewangelii, który mówi, że w Królestwie Niebieskim najmniejszy jest większy od Jana Chrzciciela - człowieka, który zdał gwałt wszystkim swoim ziemskim przywiązaniom, aby głosić Chrystusa.
Tłumaczył, że ten gwałt ma być zadany na starym człowieku. Nawiązał do obłóczynowego zwyczaju wyraził nadzieję, że ten stary człowiek został odcięty wraz z krawatem. - Zadać gwałt swoim słabościom, swoim złym przyzwyczajeniom, swojemu sposobowi myślenia, by zrobić miejsce dla Niego - naszego Mistrza i Pana, tego, którego chcemy nosić w sercach i którego chcemy głosić w zawsze niełatwym czasie, bo dla Kościoła nigdy nie było łatwego czasu - nauczył.
Ks. Kacper Radzki tłumaczył też jak to zrobić. Przekonywał, że obłóczeni klerycy mają do tego narzędzia. Nawiązał do pierwszego czytania. - Nowe sanie do młócenia, które zmłócą pagórki, a więc nic nie stanie im na przeszkodzie. Niech tymi symbolicznymi nowymi saniami będzie ten strój (sutanna, przyp red.), ale on nie jest narzędziem, bo narzędzia muszą być w sobie. To zadawanie gwałtu staremu człowiekowi, wyrzucanie z siebie wszystkich złych przyzwyczajeń i skłonności, aby przyoblekłszy się na nowo w Chrystusa, głosić Go życiem według określonej formy nie lekkim życiem, ale życiem konkretnym według przykazań i Jego Ewangelii.
- Chciałbym, abyście to zabrali sobie do serca - nie bądźcie klerykalni, ale też nie bądźcie rozwiąźli. Bądźcie tymi, którzy zadają w sobie gwałt wszystkiemu, co sprzeniewierza się Chrystusowi i tym ideałom, dla których poświęcacie swoje życie, wybierając drogę Chrystusowego kapłaństwa. Daj Boże, żeby za tą drogą szły także coraz większe przemiany wewnętrzne, abyśmy wszyscy byli podobni do Jezusa i sobą Go głosili - zakończył.
Pod koniec Mszy św. ks. Kacper Radzki podzielił się jeszcze jedną refleksją. - Można mieć najlepsze narzędzia, można być najładniej, najlepiej i najsilniej przygotowanym, ale można nic nimi nie zrobić, albo można zrobić wiele złego jeśli nie skorzysta się z instrukcji - zaznaczył. Przyznał, że instrukcje bywają dziwne i nawiązał do trzech biblijnych wydarzeń. Zwrócił uwagę, że dziesięciu trędowatych, którzy prosili Jezusa o uzdrowienie zostali uzdrowieni dzięki temu, że pokazali się kapłanom. Następnie mówił o wdowie z Sarepty Sydońskiej uchroniła siebie i syna słuchając dziwnej instrukcji - przygotuj także i mnie, a więc umniejsz ze swojego, a będziesz miała więcej. Za najbardziej niedorzeczną uznał radę jaką dostał Syryjczyk Naaman, który w trądzie usłyszał idź i obmyj się siedem raz w rzece.
- Te instrukcje zostały przekazane przez Jezusa lub przez ludzi posłanych przez Boga. Miejcie ufność, że ci, którzy są w jakikolwiek sposób posłani do tego, by wami kierować, przekazują wam instrukcje, mimo, ze czasami niedorzeczne, które mogą okazać się najskuteczniejszym rozwiązaniem. I Pan Bóg będzie do was przez różnych ludzi mówił. Największym błędem jaki możemy popełnić, to zaufać saniom, swoim bogactwom, których Syryjczyk Naaman miał pewnie na wozie mnóstwo, pustemu dzbanowi, który miała wdowa i wszystkiemu temu, co towarzyszy kapłanowi, który być może będzie pięknie wyglądał i jeszcze piękniej mówił, ale będzie nieposłuszny temu, którego głos objawiają postawieni na jego drodze ludzie.