O przedstawianiu tajemnicy narodzin Chrystusa w ikonach mówił w klasztorze wrocławskich paulinów Hubert Kampa, prezes fundacji In Blessed Art., która prowadzi pracownię i galerię ikon tuż przy paulińskim kościele przy ul. św. Antoniego.
H. Kampa wyjaśniał, że pierwsza ikona to tzw. „Mandylion” – ikona Świętego Oblicza, wizerunek twarzy Chrystusa na chuście. W jednej z tradycji wiąże się ją z postacią św. Weroniki ocierającej twarz Pana, w innej – z historią króla Abgara. Gdy ten monarcha był ciężko chory, wysłał swojego sługę do Chrystusa. Wysłaniec nie potrafił namalować twarzy Jezusa, lecz On odbił swoje oblicze na płótnie – i ten właśnie wizerunek, nie ręką ludzką uczyniony, uzdrowił władcę.
– W rzymskokatolickiej tradycji wykształciła się tzw. Biblia pauperum – tworzono obrazy, freski pomagające ubogim poznać wydarzenia biblijne. Ikona takiej funkcji nie pełni, nie jest obrazem realistycznym; by ją odczytać – trzeba znać znaki, symbole – tłumaczył prelegent.
Spotkanie rozpoczęło się modlitwą prowadzoną przez o. Marcina Sylwana Wirkowskiego OSPPE. Agata Combik /Foto Gość– Mówi się, że ikona malowana jest odwróconą perspektywą – mówił. – Malujemy ją od najciemniejszych do najjaśniejszych kolorów; ma świecić własnym światłem – światło wydobywa się jakby z jej wnętrza, ze środka. Tak się dzieje dlatego, że przedstawiana jest na niej rzeczywistość uwielbiona. Ikona to jakby okno, przez które patrzymy na sceny dziejące się w niebie, wchodzimy do wnętrza rzeczywistości uwielbionej. Stąd też na ikonach nie ma spójności czasowej (widzimy czasem obok siebie sceny, które działy się w różnym czasie). W wieczności nie ma czasu. Nie znajdziemy tu też cierpienia. Nawet Chrystus na krzyżu ukazany jest jako już uwielbiony.
H. Kampa wyjaśniał, że ikona to opisywanie kolorem dogmatów wiary, biblijnych scen – stąd mówimy o jej „pisaniu”, przy czym każdy kolor ma swoje znaczenie. – Powinna być zawsze tworzona z miłości – podkreślał.
O ikonie Bożego Narodzenia mówił na przykładzie współczesnej ikony greckiej. Składa się ona z wielu osobnych kadrów, połączonych ze sobą poprzez spajający wszystko górzysty krajobraz. Góry są „surowe”, roślinność skromna, umownie zaznaczona – nie chodzi tu o realizm. Zwykle przedstawiane są trzy góry. Oznaczają one Synaj – gdzie nadane zostało Prawo, które Chrystus przyszedł wypełnić, Tabor i Golgotę. Czasem na ikonach znaleźć można cztery szczyty, a wtedy odnieść je można do czterech ewangelistów. Drzewa, krzaki – często wyrastające z „czarnych dziur” – ukazują, że wraz z przyjściem Chrystusa wszystko ożywa.
– Dzieciątko Jezus znajduje się w „złotym środku” ikony, jakby na przecięciu ramion krzyża – opowiadał prelegent. – Przedstawione zostało w ciemnej grocie, a na ikonie takie „czarne dziury” to otchłań – to, co złe, groźne. Leży nie w słodko wyglądającym żłóbku, ale… w grobie, owinięte w bandaże pogrzebowe. To zapowiedź przyszłych losów Chrystusa. Obok stoją wół i osioł. Mitologia grecka te dwa zwierzęta czci jako żywiące człowieka, ale jest też inne odniesienie: wół to zwierzę „czyste”, osioł – „nieczyste”. Mogą one wyrażać wierzących i pogan. Zbawiciel przychodzi do jednych i drugich.
Hubert Kampa. Agata Combik /Foto GośćNajwiększa na ikonie jest postać Maryi. Spoczywa ona na poduszce – a takie poduszki można zobaczyć można też na ikonach „tronujących”, gdy postaci siedzą na tronach. Jako jedyna Matka Boża zwrócona jest w stronę widza. Zdaje się mówić: przyszło zbawienie. Zaprasza, by skorzystać z Bożej łaski, podejmuje się roli wstawienniczej.
H. Kampa tłumaczył, że na ikonach to Chrystus zwykle ma szaty niebieskie, w kolorze nieba, a szaty Matki Bożej mają barwę czerwieni wpadającej w brąz – znak tego, co ziemskie.
Na grotę spływa promień złożony jakby z trzech promyków, trzech smug koloru – oznacza on, że w przedstawianym zdarzeniu obecna jest cała Trójca Święta. Łuk u góry odsyła do Ojca, okrąg na promieniu – do Ducha Świętego.
Niektórzy aniołowie na ikonie wnoszą ręce ku góry, uwielbiają Boga w niebie; inni – z zakrytymi dłońmi, uniesionymi skrzydłami, uwielbiają Chrystusa już obecnego na ziemi. Z boku widać także Anioła Stróża rozmawiającego z pastuszkiem.
Uczestnicy spotkania mogli zwiedzić pracownię i galerię ikon. Agata Combik /Foto GośćPastuszkowie wyobrażają wszystkie narody. Ich twarze ukazane są bokiem. Na ikonach – jak wyjaśnia prelegent – tylko święci prezentowani są tak, że widać całe ich twarze (nie zawsze ta zasada jest przestrzegana w ikonach współcześnie pisanych). Osobny kadr poświęcony jest Mędrcom ze Wschodu, przedstawicielom narodów, które odeszły od Boga, a teraz do niego wracają. – Ich dary to także wyraz Bożej czułości. Zapewniły Świętej Rodzinie to, co potrzebne do życia, także w czasie późniejszej ucieczki do Egiptu – zauważył Hubert Kampa.
Zwrócił uwagę na św. Józefa. Siedzi on z boku, smutny i zamyślony, a obok niego stoi mroczna postać: „duch zwątpienia”, dostrzec można także zwierzę wyobrażające szatana. Kolejna scena – na której Salome kąpie małego Jezusa – inspirowana jest apokryfami. To wydarzenie podkreślać ma prawdziwość człowieczeństwa Chrystusa.
Zwierzęta należące do pasterzy piją wodę z rzeki. – Jest to Jordan. W starych ikonach na trzech szczytach gór wyobrażano czasem postaci wylewające wodę. To tzw. źródła Jordanu – wyjaśniał H. Kampa. – Złote tło to znak obecności Bożej chwały.
Całość mówi o głębi tajemnicy Bożego Narodzenia – tajemnicy wpisanej w całe dzieło zbawienia. Zaprasza do kontemplacji.