Historię życia bł. Michała Tomaszka i bł. Zbigniewa Strzałkowskiego oraz płynące z niej przesłanie mogli poznać wierni podczas uroczystego przekazania do parafii relikwii męczenników. Franciszkanie zostali zamordowani w Peru 09.08.1991 r.; wyniesieni na ołtarze 05.12.2015 r.
Decyzja o oddaniu życia za Chrystusa, za wiarę nie rodzi się „ad hoc”, z marszu, ale jest konsekwencją wcześniejszych wyborów, decyzji. Tak też było w przypadku ojców Zbigniewa i Michała – mówił o. Dariusz Gaczyński OFM Conv, przybliżając drogę życia pierwszych polskich misjonarzy męczenników.
Tłumaczył, że poznali się dopiero w seminarium franciszkańskim w Krakowie. W wymiarze duchowym do męczeństwa przygotowywał ich inny męczennik – o. Maksymilian M. Kolbe, beatyfikowany pod koniec lat 70. Młodych chłopaków tak poruszyło świadectwo jego życia, że postanowili wstąpić do zakonu. Obaj, niezależnie od siebie podając w podaniach motywacje wejścia na tę drogę, tłumaczyli, że chcą służyć Niepokalanej i wyjechać na misje.
Zobacz zdjęcia:
Pod koniec lat 80. zostali wyświęceni na kapłanów. W tamtym czasie do franciszkanów dotarła z Peru prośba o przysłanie misjonarzy. Nie było łatwo ją spełnić. W Peru działała wówczas terrorystyczna lewicowa organizacja Świetlisty Szlak, założona przez profesora filozofii, maoistę A. Guzmána. Dążył on do wzniecenia rewolucji, do „oczyszczenia” kraju z „chwastu”, za jaki uznawał Kościół katolicki, kapłanów.
Ojcowie zgłosili się do wyjazdu do Peru, wiedząc, że ludzie tam bardzo potrzebują posługi księży. Rozpoczęli pracę w peruwiańskim Pariacoto w Andach, w parafii mającej 10 tys. kilometrów kwadratowych, obejmującej ponad 90 wiosek rozsianych w górach. Prowadzili działalność misyjną, ale i realizowali różne projekty socjalne (jak doprowadzenie wody do wioski Pariacoto z wysokich gór) – służąc ludziom żyjącym tam w skrajnej nędzy.
– W Wielki Czwartek 1991 r. o. Michał, kiedy zamykał kościół, zauważył na ołtarzu kopertę. Było to pierwsze ostrzeżenie, jakie przekazali terroryści – mówił o. Dariusz. Napisano w nim, że jeśli ojcowie będą kontynuować swoją działalność, zginą. Wiele osób, także miejscowy biskup, próbowało nakłonić franciszkanów do wyjazdu. „Księże biskupie, możemy wyjechać, ale gdzie mają wyjechać ci ludzie, którzy żyją tu w lęku, strachu?” – odpowiedział ordynariuszowi o. Zbigniew.
BRZEG DOLNY - 02.01.2022r. przekazanie relikwii męczenników z Pariacoto - Głos z BPKMzP odc. 709 sierpnia 1991 r. w piątek zakonnicy wielokrotnie otrzymywali ostrzeżenia. Tuż przed wieczorną Mszą św. s. Berta wpadła do zakrystii, przekazując informację, że w pobliżu są już terroryści, że to ostatnia chwila, by się uratować. „Teraz jest Msza św., będziemy się modlić, to jest teraz najważniejsze” – odpowiedzieli jej ze spokojem. – Podczas tej Mszy św., którą obaj odprawiali przed swoim męczeństwem, o. Michał przeczytał Ewangelię przypadającą na tamten dzień. Ciekawa rzecz, był to fragment z Ewangelii św. Marka, ze słowami Jezusa o tym, że kto straci swoje życie dla Niego, ten je zyska – mówił o. Dariusz.
Po Mszy św. okazało się, że kościół, klasztor są otoczone przez 15 terrorystów. W czasie krótkiego „sądu”, ogłosili, że ojcowie przez „brednie o Bogu”, przez religię bałamucą naród, odciągając ludzi od idei rewolucji. Wkrótce zakonnicy zostali wywiezieni w stronę wysokich gór, a po 3 kilometrach zabici strzałem w głowę. Guzmán zeznawał potem, że – wydając rozkaz o zamordowaniu franciszkanów – był przekonany, że nikt nie odważy się przyjść na ich pogrzeb, że ludzie zostaną sparaliżowani strachem. W placówce misyjnej w Pariacoto chciał stworzyć bazę szkoleniową dla swoich ludzi.
Wbrew jego przewidywaniom, na pogrzeb przyszły setki ludzi. Był to też moment, kiedy rozpoczęła się zdecydowana walka policji, wojska z terrorystami. W ciągu trzech lat wielu z nich zostało osadzonych w więzieniach. Peru po ponad 30 latach otrzymało pokój, a w Pariacoto wciąż działa placówka misyjna franciszkanów. 5 grudnia 2015 r. męczennicy zostali wyniesieni na ołtarze.
Parafia w Brzegu Dolnym to kolejne miejsce w Polsce, gdzie znalazły się relikwie pierwszego stopnia („ex ossibus” – kawałki kości) pierwszych polskich misjonarzy męczenników (na zdjęciu). Po Mszach św. wierni mogli wziąć do swoich domów relikwie drugiego stopnia („ex-indumentis”, czyli cząstki ich ubrań). Agata Combik /Foto GośćZ jakim przesłaniem przychodzą do nas na początku roku? – zastanawiał się o. Dariusz. – Kto chce zyskać swoje życie, ten je straci… Nie ma ważniejszej sprawy niż zbawienie dusz. Wszystko inne zabierze nam kiedyś śmierć – mówił. Zauważył, że zły duch zaciera perspektywę wieczności, wpajając ludziom przekonanie, że na pewno wszystko będzie dobrze. Tymczasem… niekoniecznie „będzie dobrze”. Jeśli człowiek umrze w grzechu ciężkim, dobrze nie będzie. – Trzeba codziennie czuwać nad swoją duszą – mówił. – Gdy na pierwszy plan wysuwa się perspektywa zbawienia, wszystko inne układa się taj, jak powinno – podkreślał, zachęcając, by trwać przy Matce Bożej. To Ona „miażdży głowę węża”.
– Ojciec Michał jest patronem dzieci i młodzieży. Na misjach dał się poznać, jako ich wielki przyjaciel. Organizował dla nich spotkania, wyjazdy, tworzył grupy – tłumaczy br. Jan Hruszowiec OFMConv, promotor Kultu Męczenników z Pariacoto. – Dziś również pomaga rodzicom w wychowaniu dzieci, ale jest też szczególnym patronem tych, którzy nie mogą doczekać się potomstwa. Docierają do nas świadectw osób, które za jego wstawiennictwem otrzymały dar rodzicielstwa (przykładem jest historia małżonków z Lublina, którzy po 10 latach oczekiwań na dziecko, 9 miesięcy po modlitwie do błogosławionych przywitali na świecie córeczkę).
Br. Jan wyjaśnia, że o. Zbigniew z kolei jest patronem ludzi chorych, cierpiących. – Miał dla nich wielkie serce. Na misjach nazywany był „doktorkiem” – mówi. – Zawsze miał przy sobie chlebak z podręcznymi medykamentami; bywało, że zwoził chorych do klasztoru, by ich podleczyć. I dziś pomaga cierpiącym – na ciele i na duszy. Jest patronem także osób zniewolonych, opętanych.
Dodaje, że obaj są orędownikami w modlitwie o obronę przed terroryzmem. Pod ich patronatem w 2016 r. powstała krucjata różańcowa w obronie przed terroryzmem. – Wiążą się z nim nie tylko spektakularne wydarzenia pokazywane przez media, ale wszelka nienawiść, złość, której tyle jest pomiędzy ludźmi – podkreśla. – Ojcowie Michał i Zbigniew przychodzą z darem pokoju, pojednania, miłości.
Proboszcz, ks. Jacek Włostowski, witał przybywających w znaku relikwii męczenników w „parafialnym niebie” u NMP Królowej Polski – „niebie”, gdyż znajduje się tu już kilkanaście relikwii świętych. – Wśród nich są relikwie św. Jana Pawła II, św. Faustyny, dzieci fatimskich i wiele innych – mówi. – Jeśli święci chcą do nas przychodzić, to ich zapraszam. Świętym się nie odmawia.