Rozważanie z cyklu "Nim rozpocznie się niedziela" na Niedzielę Chrztu Pańskiego przygotował o. Oskar Maciaczyk OFM, duszpasterz akademicki.
Kiedy ktoś rozpoczyna swoje urzędowanie na ważnym stanowisku, zwykle obserwowany jest przez dziennikarzy i różnych komentatorów, żeby wywnioskować, co mówią pierwsze gesty, czy da się określić po pierwszych podjętych krokach jakiś program na przyszłość. Dzisiaj może ktoś tak robi wobec Jezusa, który stoi u progu swojej publicznej działalności. Jeszcze będzie 40-dniowa pustynia, a już po niej liczne spotkania z ubogimi, potrzebującymi uzdrowienia, ważne nauczania połączone z cudami. Co nam mówią gesty Jezusa znad Jordanu? Czy rzucają światło na przyszłe wydarzenia związane z Jego działalnością?
Transmisja Mszy św. w Niedzielę Chrztu Pańskiego
Chrzest, którego udzielał Jan, był jedynie rytuałem pokutnym. Jan Chrzciciel nie miał takiej władzy i mocy, żeby zgładzić grzechy świata. Czy Izraelici mogli przypuszczać, że Ten, który naprawdę ma zgładzić grzechy świata, jest tak blisko nich, że jest jednym z podchodzących do Jana Chrzciciela, aby się dać ochrzcić? Izraelici, wchodząc do Jordanu, wypowiadali swoje grzechy, czyli uznawali to, że są grzesznikami. Jezus nie tylko stanął przy nich, ale okazuje się być jednym z nich, jednym z wypełniających obmywający z grzechów gest pokutny.
Jezus wprowadza nas dzisiaj w zakłopotanie. Podchodzi do Jana Chrzciciela tak samo, jak każdy grzesznik. Można zatem uznać, że tak jak inni Izraelici wypowiada swoje grzechy. Po co w ogóle Jezus przyszedł do Jana Chrzciciela? Po co wszedł do Jordanu? Po co chciał przyjąć chrzest, który obmywa z grzechów? Przecież Jezus jest Synem Bożym. Jest podobny do człowieka we wszystkim, prócz grzechu. Sam Jan zaświadczył o Nim wobec swoich uczniów, kiedy ujrzeli niegdyś Jezusa: "Oto Baranek Boży, który gładzi grzech świata" (J 1,29). To proroctwo spełniło się na Golgocie w popołudnie przed Paschą, kiedy ojcowie rodzin składali w świątyni baranki ofiarne za grzechy, Ojciec na krzyżu złożył w ofierze swojego Syna, aby odkupić i zbawić ludzkość. To jest również proroctwo Izajasza (por. Iz 53,7).
Czysty i bezgrzeszny Jezus wchodzi do Jordanu. Wchodzi do wody, która oczyszczała grzeszną ludzkość. Wchodzi nie po to, aby się oczyścić, ale po to, aby zabrać ze sobą cały brud grzesznych ludzi. On jest dopiero tym, który naprawdę zgładzi grzech. Chrzest Jezusa w Jordanie potwierdzał Jego zgodę na to, że stanie się Barankiem swojego Ojca i zaniesie grzechy aż na krzyż. Nad Jordanem z nieba dał się słyszeć głos: "Tyś jest mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie" (Łk 3,22).
Na wydarzenie chrztu Pańskiego nie da się patrzeć inaczej, jak tylko przez pryzmat śmierci i zmartwychwstania Chrystusa. Chodzi o spojrzenie przez pryzmat wydarzenia, które jest dla człowieka ratunkiem, odkupieniem, wybawieniem. Jednak jedną z pierwszych lekcji w szkole doskonałych uczniów Jezusa jest droga uznania swojej grzeszności. Trudno jest przyjąć śmierć i zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa dla zbawienia, jeżeli zabraknie uznania swojej grzeszności. Jezus sam pokazuje nam dzisiaj właściwą drogę.