Można powiedzieć, że to już drugi sezon ciepłej herbaty na zimne wieczory. W piątkowe popołudnia przy kościele pw. św. Macieja spotkasz uśmiechniętych ludzi, którzy zaoferują pyszny napój, słodkości i swój czas.
Inicjatywa trwa od ponad roku. Po okresie letnim, jesienią, kiedy zrobiło się chłodno, studenci ponownie zaczęli wychodzić z herbatą, słodkościami i dobrym słowem na ulice. Co tydzień w piątek kilka osób przygotowuje stoisko i częstuje gorącym napojem przechodniów. A ci są bardzo różnorodni. Np. sąsiadka duszpasterstwa akademickiego "Maciejówka", starsza pani, która zobaczyła studentów z okna, przychodzi, przynosi ciastka, napije się herbaty, pogada.
- Zatrzymują się rozmaici ludzie, często osoby przyjezdne do Wrocławia. Młodsi, starsi. Przekrój wiekowy i światopoglądowy jest bardzo różny. Niektórzy są bardziej otwarci, niektórzy mniej. Rozmawiamy o różnych sprawach. Pytamy, dokąd idą, a później rozmowa toczy się w różnych kierunkach. Czasem ktoś po prostu zapyta, gdzie jest jakaś dobra restauracja, a np. dwa tygodnie temu jeden z mężczyzn opowiedział nam swój szalony dzień we Wrocławiu, jak ratował człowieka, który zemdlał - mówi "Gościowi" Mateusz Łapot z CODA "Maciejówka".
Studenci nie kryją zdumienia, że przechodnie dzielą się z nimi często wręcz sensacyjnymi historiami. Młodzi planują kontynuację całej inicjatywy, a nawet rozszerzenie jej na okres cieplejszy. Może wtedy gorącą herbatę zastąpi chłodna lemoniada na ciepłe wieczory?
Dlaczego młodzi ludzie, którzy w piątkowe popołudnia mogliby zrobić tyle rzeczy, wybierają herbatę na ulicy?
- Staramy się być otwarci na drugiego. Zyskujemy swobodę rozmowy z tym drugim przypadkowym człowiekiem, który może być kompletnie inny od nas. Poznajemy różne perspektywy. Wychodzimy ze swoich baniek, które dzisiaj są niestety coraz trwalsze. Ta akcja otwiera nas na innych i, po drugie, dodaje nam śmiałości. Tych ludzi przecież trzeba zagadnąć, zaczepić, żeby zawiązał się dialog. A śmiałość nie jest taka oczywista. Trudno się przełamać. Sam tak miałem na początku. Zobaczmy - zagadywanie do innych ludzi nie jest dla nas normalne - tłumaczy M. Łap, student Uniwersytetu Wrocławskiego.
Jak przyznaje, na początku zniechęcało go, że ktoś odmawiał herbaty, ale z czasem przyjął, że tak po prostu bywa, a tym bardziej cieszył się, gdy ktoś jednak przyjął do niego gorący napój. Szczególnie zadowolony jest, gdy ludzie z ciekawością podchodzą i dopytują o stoisko.
Herbaciana akcja członków duszpasterstwa "Maciejówka" udowadnia, że aż tak się nam na ulicach nie spieszy i czasem potrzebujemy w codziennej trasie zatrzymać się, żeby nie tylko napić się czegoś ciepłego, ale zamienić parę ciepłych słów.