Wspólnota młodzieżowa Świętej Trójcy zorganizowała zabawę karnawałową. Kowbojski klimat udzielił się także księdzu duszpasterzowi.
Bal to pomysł młodzieży i zrodził się podczas zabawy sylwestrowej.
- Kładziemy duży nacisk na spotkania formacyjne. Mamy nabożeństwa, adoracje, rozważanie słowa Bożego. Elementów rekreacyjnych nie jest tak dużo, planszówki czy wyjazdy, a widzę, że młodzież lubi się bawić i tańczyć, więc czemu nie wykorzystać radosnego karnawału - mówi ks. Jakub Deperas, duszpasterz wspólnoty, wikariusz parafii na wrocławskich Krzykach.
Uczestnicy balu sami go zorganizowali. Przygotowali przekąski, wystroili salę i wymyślili motyw przewodni, czyli Dziki Zachód. Przyszło prawie 30 osób.
- Długo się zastanawiałem, czy być w sutannie jako ksiądz, czy się przebrać. Ale chciałem też wpisać się w tę imprezę, żeby ośmielić młodzież. Oprócz tego, że jestem księdzem, jestem także towarzyszem ich drogi, jestem do nich podobny w człowieczeństwie. Zwykle chodzę przy nich w sutannie, ale tutaj pozwoliłem sobie pierwszy raz na strój kowboja - uśmiecha się ks. Jakub. Przyznaje, że kapelusz kowbojski pożyczył mu sam ksiądz proboszcz.
- Nasza wspólnota ma już za sobą wiele spotkań i wyjazdów. Z każdym takim wydarzeniem lepiej poznajemy siebie wzajemnie i chyba mogę powiedzieć, że jesteśmy już naprawdę ze sobą zżyci. Bal karnawałowy stał się kolejną okazją do pogłębienia naszych wzajemnych relacji - a przecież nic tak nie przełamuje w kontakcie z drugim człowiekiem jak wspólna dobra zabawa - mówi Julia Pawicka.
Podkreśla, że taki bal to świetna okazja do wykorzystania talentów na rzecz wspólnoty. Ktoś, kto dobrze piecze, mógł przygotować poczęstunek. Osoby o uzdolnieniach artystycznych przygotowały dekoracje, a te bardziej towarzyskie prowadziły tańce.
- Dobrze, że ks. Kuba się przebrał! Dlaczego ksiądz nie miałby się bawić razem z młodzieżą? Zresztą jest to coś, co burzy stereotypowy obraz zmęczonego i niedostępnego kapłana, potępiającego wszelkie formy zabawy - dodaje Julia.
Wtóruje jej Kasia Witkowska: - Dzięki temu mogliśmy dostrzec w księdzu nie tylko kapłana, lecz także człowieka, który szuka z nami kontaktu, chce dzielić się z nami radością. Uważam, że uczestnictwo księdza było nam potrzebne. Dzięki niemu wieczór był pełen humoru, żartów i śmiechu.
Kasia zaznacza, że przez takie inicjatywy jak bal młodzież sobie bardziej ufa i potrafi otworzyć się między sobą w rozmowach na tematy poważniejsze, związane z wiarą. - Mieliśmy okazję uciec trochę od swoich problemów, zapomnieć o przykrych obowiązkach. To bardzo ważne, abyśmy jako osoby wierzące pokazywali swoją radość światu, że w obrębie wspólnoty religijnej lubimy ze sobą spędzać czas i że jest to miejsce dla każdego - opowiada K. Witkowska.
- Taki bal pokazuje nam również, że możemy na sobie polegać. Uważam, że był to naprawdę wspaniały czas, który sprawił wiele radości mnie samemu i moim znajomym - dodaje Adam Wrzos. - A przebranie ks. Kuby pokazało, że jest również normalnym człowiekiem i potrzebuje odpoczynku. Chce po prostu czasami "pogibać się" w stroju kowboja czy spędzić wspólnie radośnie wieczór - uzupełnia.
- Bal to w pewien sposób nieodzowną część budowania wspólnoty, pewna odskocznia od codzienności. Ksiądz jest naszym duszpasterzem, czyli jest też jednym z nas. To dobre, że zamiast dystansować się w nie wiadomo jaki sposób, bawi się wraz z nami. Dzięki temu czujemy się po prostu luźno, kiedy jest z nami. Nie musimy się bać jakiegoś rodzaju oceny - stwierdza Patryk Giel.
- Cieszymy się, że oprócz wspólnej adoracji, Mszy i spotkań formacyjnych mamy pragnienie spędzać razem czas również w taki sposób - opisuje Marysia Nykiel. - Ksiądz przyszedł przebrany za kowboja. To kolejny dowód na to, że jesteśmy zgrani i czujemy się bardzo dobrze w swoim towarzystwie - uważa 17-latka.
- Myślę, że to, co najbardziej nas do siebie zbliża, oczywiście oprócz modlitwy, to tworzenie wspomnień, które wywołują uśmiechy na naszych twarzach. Jestem pewna, że właśnie takim wspomnieniem będzie bal karnawałowy, który był przepełniony wspólną radością! Cudowne jest to, że nie było osoby, która ani razu nie zatańczyła. Wszyscy byliśmy zaangażowani, począwszy od dekoracji aż po wspólne sprzątanie - relacjonuje Tosia Kowalska.
Jak dodaje, nie spodziewała się, że nawet duszpasterz się przebierze. - Gdy tuż przed balem spytałam się o jego przebranie, powiedział, że przecież na Dzikim Zachodzie też pracowali księża. Była to miła niespodzianka i myślę, że dzięki temu wszyscy nastawiliśmy się na dobrą zabawę. Dystans do siebie, który ma ksiądz Kuba, to zdecydowanie coś, co przyciąga do wspólnoty młodzież - przekonuje Tosia.