Gdy przyjeżdża pociąg z Przemyśla, wysiadający natychmiast spotykają wolontariuszy - na peronie, w hali dworca, przy Stacji Dialog. Są wśród pomagających także osoby, które same kilka lat temu przyjechały z Ukrainy, a dziś wyczekują swoich bliskich.
Pochodzę z Ukrainy, mieszkam tu już pięć lat, mam męża z Bułgarii – mówi pani Ola, absolwentka Akademii Sztuk Pięknych we Wrocławiu. – Nie mam akurat pracy w tym momencie, mam wolny czas, więc przyszłam tutaj. Mogę pomóc, a jednocześnie czekam na moich bliskich. Jestem bardzo szczęśliwa, bo wiem, że moja mama i siostra przeżyły rosyjskie ataki. Nie wiem, co dzieje się z dziadkiem, który został w Charkowie (moja mama tam się urodziła, ale rodzice zamieszkali w Odessie). Mam informacje, że moja rodzina jedzie już do Wrocławia, z Rumunii – tak im było łatwiej. Pomogę im znaleźć tu noclegi. Widzę, że wiele osób przyjeżdża do Polski bez niczego. Uratowały na przykład tylko kotka, włożyły buty na bose nogi i uciekały…
Ola służy pomocą jako tłumacz, ale uważa, że Ukraińcy i Polacy potrafią porozumiewać się ze sobą, nawet nie znając języka sąsiada. – Jeśli jest chęć, to dają radę – może korzystając „z paluchów” czy z tłumacza komórkowego – dodaje. – Najważniejsze, że trzymamy się razem. Jesteśmy bardzo wdzięczni z pomoc. Mam nadzieję, że wszystko będzie w końcu dobrze.
Zdjęcia:
– Jesteśmy na pierwszej linii frontu. Od chwili rozpoczęcia konfliktu zbrojnego na Ukrainie prowadzimy działalność wolontariacką w Stacji Dialog jako papieskie stowarzyszenie Pomoc Kościołowi w Potrzebie – mówi ks. Andrzej Paś, dyrektor regionalnego biura PKWP. – Zgłosiło się dużo ludzi, którzy zaoferowali czas, swoje ręce do pracy. Wymieniają się przy pracy; myślę, że obecnie na wrocławskim dworcu (rotacyjnie) działa ich ponad 1000. Uruchomione zostały punkty informacyjne przy współpracy z wojewodą. Świadczymy pierwszą pomoc: udostępniamy coś do jedzenia, kawę, herbatę, miejsce odpoczynku i na zastanowienie się, gdzie ruszać dalej – w Polskę czy gdzie indziej. To taka bezpośrednia pomoc; długofalową zajmuje się Urząd Wojewódzki – przygotowujący miejsca noclegowe, pobytowe.
Przy Stacji Dialog, działającej obecnie 24 godziny na dobę, wydawana jest odzież, oferowana pomoc dotycząca np. kart SIM, informacje potrzebne do odnalezienia się w nowej rzeczywistości (np. o biletach komunikacji zbiorowej – które są darmowe, gdy ktoś posiada paszport ukraiński). – Nie zachęcamy już do przynoszenia odzieży. Kto chce pomóc, najlepiej jeśli przekaże pieniądze (informacje na pkwp.org). W taki sposób najłatwiej dotrzeć z pomocą precyzyjnie skierowaną do potrzebujących – mówi ks. A. Paś, podkreślając, że nie ma sensu przynoszenie (jak się to zdarza) przeterminowanych leków, starych ubrań, żywności o krótkim terminie ważności.
W pobliżu Stacji Dialog działa Wojewódzki Punkt Konsultacyjny dla Uchodźców z Ukrainy. – Tu jest punkt informacyjny dla matek z dziećmi, ewentualnie dla całych rodzin, także dla samotnych kobiet, ewentualnie samotnych dzieci – bo i tak się zdarza, że się czasem się gubią (ale zawsze się odnajdują!). Tu załatwia się takie sprawy, jak mieszkanie, zalegalizowanie pracy – mówią wolontariusze dyżurujący w tym miejscu.
Jakub z powitalnym napisem. Agata Combik /Foto Gość– Pociągów przyjeżdża bardzo dużo, najwięcej z Przemyśla i Lublina. Punkty informacyjne są na stacji PKP i na dworcu PKS; i tu, i tu działa grupa koordynatorów – mówi Jakub. – Czasem w jednym pociągu jest kilka czy kilkanaście rodzin, a czasem jest nawet 500 osób z Ukrainy. Nigdy nie wiadomo, ilu tych ludzi będzie. Często są to osoby w dużym stresie, które kilka dni czekały na przekroczenie granicy. Gubią się, szukają swoich rzeczy. Bardzo cenni są tłumacze. Choć większość tych ludzi posługuje się językiem angielskim, to pozostając w traumie, mają trudności z dogadaniem się – co jeszcze bardziej ich stresuje. Poza tym na dworcu panuje chaos – są opóźnienia, niektórzy wsiadają przez pomyłkę do niewłaściwych pociągów.
Jakub mówi, że wielu przyjezdnych planuje jechać dalej na Zachód, często tu czekają na innych członków rodziny. – Niedawno mieliśmy taką sytuację, że przyjechała tu pani z Ukrainy z trzema kotami, z całym dobytkiem. We Wrocławiu ma do niej dołączyć mąż i razem pojadą do Niemiec, gdzie on przebywa. Potrzebuje noclegu na 2-3 dni. Bywa, że te osoby są bardzo nieśmiałe, same o pomoc nie poproszą, trzeba wychodzić im naprzeciw – mówi.
– Jako wolontariusze mamy na dworcu 3-godzinne zmiany – wyjaśnia. – Kto ma czas i chęci, to zachęcam do zgłoszenia się. Zamiast odświeżać nieustająco strony internetowe w poszukiwaniu informacji, lepiej zaangażować się w konkretne działanie. Sam tak zrobiłem, kiedy poczułem, że chyba zwariuję od ilości informacji, newsów. Można się zgłosić albo na grupie działającej na FB, albo przyjść tu osobiście.