Zaczęło się od przenoszenia kartonów z ubraniami i ich segregacji. Praca żmudna, ale ktoś to musi zrobić, żeby później, gdy podchodzą potrzebujący, pomoc działała sprawniej.
Wśród setek wolontariuszy na Dworcu Głównym PKP, pomagających uchodźcom praktycznie całą dobę, znajdują się salwatoriańscy klerycy z seminarium z Bagna.
- Wyjazdy nowicjuszy salwatoriańskich do pomocy na dworcu we Wrocławiu to przede wszystkim potrzeba chwili, której nikt się nie spodziewał. Równocześnie jest to element formacji, ponieważ nowicjusze pracując w zespole, uczą się współpracy, a wyszukując i podchodząc do potrzebujących na dworcu, przełamują naturalną nieśmiałość. Uczą się otwartości - mówi "Gościowi" ks. Paweł Radziejewski SDS, magister nowicjatu w Bagnie.
Jak przyznaje, najprzyjemniejsza jest w tej niełatwej pracy relacja z drugim człowiekiem.
- Wiemy, o której przyjeżdża pociąg z Przemyśla czy Lublina i idziemy na peron (jest na nim wówczas ok. 10 wolontariuszy). Mamy kamizelki i flagi Ukrainy. Gdy przybysze wysiądą z pociągu, zaprowadzamy ich do naszego punktu na dworcu, gdzie mogą napić się ciepłego napoju i zjeść, a ponadto otrzymują paczkę żywnościowa i paczkę z rzeczami do codziennej higieny - opisuje ks. Radziejewski.
Często salwatorianie pomagają uchodźcom znaleźć pociąg lub zwyczajnie porozmawiać. Oprócz matek z dziećmi spotykają też mężczyzn, którzy jadą na Ukrainę, by walczyć.
- Pytają nas o transport i chwilę zatrzymują się w punkcie w oczekiwaniu na pociąg. Każdego dnia dużo modlimy się za Ukrainę, prosząc o pokój, ale te wyjazdy na dworzec pozwalają nam namacalnie spotykać człowieka. I choć mamy wrażenie, że pomagamy, to o wiele więcej otrzymujemy doświadczenia i łaski Pana Boga, która objawia się przez dobro - przyznaje kapłan.
Z kolei w Salwatoriańskim Centrum Duszpasterstwa Młodzieży (Dom "ToTu"), które mieści się w Bagnie przy seminarium, przyjęto ośmioosobową rodzinę z Odessy. Klasztor w Bagnie aktywnie włączył się w akcję solidarności i pomocy uciekającym przed wojną Ukraińcom.
- Ze wzruszeniem dziękowali za przyjęcie. Staramy się zapewnić im wyżywienie - obiady na razie organizuje koło gospodyń wiejskich z Bagna, a my im dostarczamy produkty spożywcze na śniadania i kolacje. Mają dostęp do kuchni - informuje ks. Maciej Szeszko SDS, superior domu zakonnego w Bagnie.
Ukraińska rodzina w podróż życia musiała zabrać tylko tyle, ile zmieściło się do kilku toreb, stąd potrzeba świeżych ubrań dla dzieci w wieku: 3, 4, 10, 13, 16 (jedyna dziewczyna) i 17 lat. Te dzieci trafią do szkół, dlatego salwatorianie starają się także o wyprawkę.
- Michał, najstarszy syn, uczył się w szkole marynarskiej, dlatego będziemy próbowali poszukać polskiego odpowiednika w Trójmieście lub Szczecinie - przyznaje ks. Szeszko.
Ojciec rodziny jeździł jako kierowca ciężarówki i zakonnicy szukają dla niego pracy.
- Po pierwszych rozmowach i modlitwach - trochę nas zawstydzili spontanicznymi modlitwami wdzięczności, z ogromnym przejęciem przyznaję, że to Boży ludzie - podsumowuje ks. Maciej.
Każdy, kto chce pomóc ukraińskim uchodźcom goszczącym w Bagnie, może się skontaktować z zakonnikami przez stronę internetową www.totu.sds.pl.