Ks. Rafał Kowalski: Podobno jeśli czegoś nie ma na portalach społecznościowych, to nie istnieje. Bzdura! Przekonałem się o tym ostatnio bardzo mocno.
Polacy pomagają uchodźcom! Każdy jest poruszony obrazami, które docierają do nas zza wschodniej granicy i nie może pozostać obojętny wobec cierpienia ludzi uciekających przed wojną.
Spośród pomagających ostatnio moją uwagę przykuła pewna grupa, która zawsze bywa aktywna. Tym razem wobec takiej aktywności nie mogę pozostać obojętny. To ci, którzy "pomagają" siedząc przy komputerach i recenzują działania innych. To internetowi eksperci od wszystkiego. Z wielkim zaangażowaniem piszą komentarze, tworzą posty, recenzują osoby i organizacje niosące pomoc, krytykują i są mistrzami w dostrzeganiu tego, co ktoś mógł zrobić, a jeszcze nie zrobił. Zapewne każdego wieczoru otrzepują ręce i z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku kładą się spać, myśląc jak wydatnie przyczynili się do poprawy losu gości z Ukrainy.
czytaj dalej pod zdjęciem
Kościół - zarówno księża jak i wierni - nie potrzebuje rozgłosu i szumu medialnego związanego z organizowaną pomocą dla uchodźców. Bo najważniejszy jest człowiek a nie PR. Jakub Szymczuk /Foto GośćOczywiście jednym z recenzowanych jest wrocławski Kościół. Owi eksperci wyspecjalizowali się w wyszukiwaniu dolnośląskich parafii, które - ich zdaniem - mają wolne przestrzenie, a jeszcze nie udostępniły ich uchodźcom. Niestety nasi bohaterowie zdradzają w ten sposób, że ich świadomość tego na czym polega prawdziwa i mądra pomoc jest równa zeru. Nie chodzi bowiem o to, by położyć ludzi na podłodze tego czy innego domu i powiedzieć im "radźcie sobie", ale by zagwarantować im takie warunki, które nie będą kolejnym upokorzeniem dla ofiar wojny.
W archidiecezji wrocławskiej wszystkie parafie są zaangażowane w pomoc. Prawie milion złotych przekazanych w gotówce z myślą o uchodźcach, setki miejsc noclegowych, kilka tirów z pomocą humanitarną - to efekty działań naszych księży i wiernych. Na terenie jednej uchodźcy mieszkają, podczas gdy opiekę nad nimi sprawuje kilka innych wspólnot: przygotowują posiłki, skupiają wolontariuszy towarzyszących gościom z Ukrainy, organizują zajęcia dla dzieci, pomagają w załatwieniu spraw urzędowych czy znalezieniu pracy, a nawet same zatrudniają nowych mieszkańców Wrocławia. Dzięki takiej systemowej pomocy uchodźcy mogą czuć się wśród nas - jak to powiedział abp Józef Kupny - jak wśród przyjaciół.
Ostatnio np. w jednym z miejsc pojawił się problem, iż wielu naszych gości opuszczając swoje domy na Ukrainie zabrało za sobą jedynie zimowe buty. Trzeba było zorganizować kilkadziesiąt par letniego obuwia. Arcybiskup zadecydował, że sfinansuje ten zakup z własnych środków i poprosił, aby gościom umożliwić ich wybór w jednym ze sklepów…
Wiem, że w tym momencie wielu oczekiwałoby zdjęć jak kobiety i dzieci z Ukrainy przymierzają buty i postów na Facebooku, które zapewne zdobyłyby miliony lajków. Takich postów u nas nie znajdziecie. Bo - proszę sobie to wyobrazić (chociaż wiem, że niektórym przyjdzie to z trudem) - najmniej zależy nam na lajkach i pozytywnych komentarzach facebookowych pomagaczy. Zdecydowanie bardziej na ludziach, którzy żyją obok nas, którym codziennie patrzę w oczy i z którymi rozmawiam. Ich "dziękuję" sprawia, że mam łzy w oczach i porusza bardziej niż pozytywny komentarz w sieci.