Świetlica dla uchodźców w parafii pw. św. Alberta Wielkiego organizowana jest popołudniami wspólnymi polsko-ukraińskimi siłami.
Po pierwszym etapie pomocy uchodźcom - tym doraźnym - franciszkańska parafia na Sołtysowicach postanowiła wspierać przybyszów z Ukrainy, aby jak najszybciej mogli zasymilować się z Polską i Wrocławiem
- Jesteśmy nastawieni na działania lokalne i aktywizacyjne. Nie mamy już tak dużego przepływu uchodźców, którzy nocują i jadą dalej za zachód Europy. Takie sytuacje zdarzają się sporadycznie, dlatego teraz zajmujemy się tymi, którzy pozostali w parafii - mówi br. Rafał Gorzołka OFM, gwardian klasztoru i prezes fundacji "Antoni".
Franciszkanie dowiedzieli się, czym na Ukrainie zajmowali się uchodźcy. Dzięki tym informacjom udało się stworzyć świetlicę popołudniową dla dzieci, którą koordynują wolontariusze z fundacji "Antoni" na czele z kapucynką s. Bożeną.
- Studentka pedagogiki przez zabawę uczy dzieci polskiego. Także panie z Ukrainy - Sasza i Nastia, które są nauczycielkami, zaangażowały się w świetlicę. Nastia prowadziła swoją prywatną szkołę w Kijowie i zajmuje się dziećmi w wieku 6-10 lat. Sasza to terapeutka dzieci z autyzmem. Obie prowadzą zajęcia w klasztorze: zabawy edukacyjne, zajęcia sportowe i plastyczne - wymienia br. Rafał.
We wtorki i czwartki u franciszkanów języka polskiego uczy się grupa dorosłych Ukraińców. Lekcje prowadzi Maks - wolontariusz pochodzenia rosyjskiego, który mieszka z żoną we Wrocławiu.
- Ukraińscy uchodźcy dobrze znają rosyjski, ale będę do nich coraz więcej mówił po polsku. Ja rozumiem też ukraiński. Zaczęliśmy naukę od alfabetu i czytania po polsku, bo ono nie jest łatwe ze względu na zbitki językowe, połączenia liter jak „dż” czy "sz". Od raz też ćwiczymy przywitania, pożegnania, zwroty, mówienie o czasie - opowiada 34-letnie Maks.
Uchodźcy rozlokowani są po polskich rodzinach.
- Chcemy po Wielkanocy zorganizować grupę dzieci ukraińskich, które bawiłyby się wraz z polskimi, żeby poprzez integrację łatwiej im szła nauka - zapowiada br. Rafał.