Kilkudziesięciu biegaczy wzięło udział w Miodarach w Leśnej Drodze Krzyżowej. To byłą druga edycja wydarzenia organizowanego przez Stowarzyszenie "Cała Oleśnica Biega".
Trasa biegu (choć w Drodze Krzyżowej można było wziąć udział również na rowerach) została wyznaczona w malowniczym miejscu i wynosiła 14 kilometrów - kilometr na jedną stację.
Ks. Rafał Kowalski, rzecznik metropolity wrocławskiego, a prywatnie zapalony biegacz, maratończyk zaznacza, że biegania nie należy rozpatrywać tylko jako przyjemność. - Ilekroć ruszamy na poważniejszą trasę, to w trakcie biegu człowiek się zastanawia "po co mi to było", a dopiero po ukończeniu biegu przychodzi zadowolenie. To ma bardzo wiele wspólnego z Drogą Krzyżową, bo w bieganiu zawsze chodzi o wysiłek, o zmaganie się z samym sobą, a dopiero po wszystkim przychodzi świadomość, że było warto - wyjaśnia.
Zobacz zdjęcia, a poniżej czytaj dalej:
Kapłan zaznacza, że człowiek jest w stanie się do wszystkiego przyzwyczaić - do modlitwy, do znaków, do sakramentów, do Mszy św. - do Drogi Krzyżowej też można się przyzwyczaić i uznać, że rozważamy coś, co wydarzyło się gdzieś i kiedyś, a my dziś możemy sobie co najwyżej powspominać. - Tymczasem to nie jest przeszłość, Droga Krzyżowa to coś, w czym uczestniczymy i każdy może się na tej drodze odnaleźć - przekonuje. Do tego zmierzały przygotowane przez ks. R. Kowalskiego rozważania, żeby zobaczyć na jakim się jest etapie. - Oczywiście nawiązywaliśmy do tego, co się dzieje na Ukrainie, bo trudno to pominąć, ale chodziło tym razem bardziej, żeby zobaczyć, że Droga Krzyżowa nie jest czymś co się dzieje tam, za naszą wschodnią granicą, ale że się dzieje tu i teraz. Każdy z nas jest też na jakimś etapie tej drogi - jedni na etapie nadziei, inni zawiedzionych nadziei, a jeszcze inni na etapie porażek, czy zniechęcenia, ale też na etapie spotkania dobrych ludzi. Dobrze sobie uświadomić, że ostatecznie wszystko i tak zmierza do zwycięstwa Pana Boga - puentuje.
Edyta Biłogan, organizatorka wydarzenia zaznacza, że Leśna Droga Krzyżowa to akcja spontaniczna i nie były prowadzone żadne zapisy. Podkreśla, że była to już druga edycja modlitewnego spotkania. - Na początku podeszliśmy do idei trochę nieśmiało. Zaproponowałam ten pomysł w mojej grupie biegowej i spotkał się z bardzo pozytywny oddźwiękiem. Było to dla mnie wielką niespodzianką. Okazało się, że bardzo wiele osób wierzy i nie wstydzą się tej wiary, co też nas umocniło. W pierwszej edycji wzięło udział ponad 70 osób i to dało dodatkową motywację, by wydarzenie powtórzyć w tym roku - opowiada.
Pan Jan i pani Małgosia biegają odpowiednio od 5 i 4 lat. Są małżeństwem, mają już "wyrośnięte" dzieci. - Przyjechaliśmy tu po raz pierwszy. Zmotywował nas ten las no i poczucie, że niby po co mamy siedzieć w domu i nabierać kształtów. Lepiej wyjść na powietrze - mówi ze śmiechem pan Jan. Małżeństwo stara się biegać na co dzień razem na wrocławskich, nadodrzańskich ścieżkach. Biegacze są też związani ze stowarzyszeniem "Kilometry pomocy".
To, że udało się dojechać na czas do Miodar wynika tylko z ogromnego ich samozaparcia. - Przyjechaliśmy pożyczonym autem od przyjaciół, bo w nocy z naszego... złodzieje wycięli katalizator - dodaje p. Jan.
czytaj dalej pod zdjęciem:
Biegaczom towarzyszył chór "Iunctus" z parafii pw. Najświętszej Maryi Panny Matki Miłosierdzia w Oleśnicy.