U dominikanów świętowano uroczystość św. Wojciecha - głównego patrona naszego kraju, ale także świątyni na pl. Dominikańskim we Wrocławiu.
Mszy Świętej przewodniczył o. Łukasz Miśko OP, jeszcze przez kilka dni przeor wrocławskiego klasztoru. Jak mówił na początku liturgii, święci mają to do siebie, że trudno opisać i zamknąć w historii ich życia działanie Boże, które przez nich płynie.
- Nasz patron św. Wojciech nie tylko od młodych lat pragnął głosić Ewangelię, ale rzeczywiście ją głosił, choć nie wychodziło mu to do końca. Aż w końcu życie oddał za Ewangelię. Do dzisiaj inspiruje i zaprasza, byśmy odkrywali wielką moc słowa Bożego, niezależnie ile to zajmuje czasu. Niech święto naszego duchowego domu odnowi wiarę w Boga, który pragnie każdego z nas mieć w niebie - mówił o. Miśko.
W homilii przypomniał, że św. Wojciech bardzo młodo został biskupem. Miał zaledwie 27 lat.
- Wojciech jest biskupem, ale mu nie wychodzi. Trafia w Pradze na rozgrywki polityczne. Potem ucieka do Włoch i zostaje mnichem benedyktyńskim. Ale ta druga szansa także nie wypala. Mnich przybywa z powrotem do Pragi, na ziemie czeskie. Stamtąd zostaje wysłany na północ - do Prus. Tam próbuje ewangelizować, ale mu nadal nie wychodzi. Staje się egzotycznym elementem dla mieszkańców Prus - opowiadał o. Łukasz.
W tym niezrozumieniu i odrzuceniu Wojciech płaci najwyższą cenę. Zostaje zabity.
- Patrząc na tę biografię można pomyśleć: porażka za porażką. Ciekawe, czy św. Wojciech zadawał pytanie jak apostołowie: „Panie, czy przywrócisz królestwo Izraela?”. Czy jak będę głosił, to ludzie będą się garnąć, a katedry piąć w górę? - analizował kaznodzieja.
Te pytania analogiczne do swojego życia stawia sobie wiele ludzi. Panie, czy swoje królestwo zbudujesz jakoś w końcu? A Jezus mówi: „Nie wasza to rzecz...”. I dodaje kluczowe słowa: „Gdy Duch Święty zstąpi na was, otrzymacie Jego moc i będziecie moimi świadkami”. Tyle i aż tyle.
- Wojciech był biskupem nieudanym i mnichem żadnym, i marnym misjonarzem. Ale jest świętym. Kościół rozpoznał w nim ziarno, które obumiera i rodzi owoc. Choć ten owoc wydaje się niespodziewany. Nie nasza to rzecz, jak nasza wiara się rozwinie koło nas. Dziwne to i tajemnicze. Niech wasze życie będzie ziarnem w waszym otoczeniu. Bądźcie świadkami. W biurze, gdzie na was może z powodu chrześcijaństwa dziwnie patrzą - zachęcał dominikanin.
Podkreślił, że Wojciech uczy zaufania.
- Prośmy, byśmy mogli być świadomym swojej misji ziarnem Bożym, rzucanym w bardzo szybko zmieniający się świat. Ale Bóg się nie poddaje. Posyła Ducha. To Duch Życia - podsumował o. Ł. Miśko.