Zakończyła się podróż braci z Taizé po Europie Środkowej i do Ukrainy. W tym czasie w kilkunastu miejscowościach spotykali się z uchodźcami wojennymi oraz tymi, którzy otwarli dla nich swoje serca i domy.
W modlitwie, która odbyła się w katedrze greckokatolickiej pw. śś. Wincentego i Jakuba we Wrocławiu, wzięło udział ok. 200 osób - zarówno Polaków jak i Ukraińców. - W naszych sercach w Taizé cały czas czujemy jeszcze ogień ostatniego spotkania europejskiego, które odbyło się tutaj, we Wrocławiu. Wiemy, że tegoroczne Europejskie Spotkanie Młodych będzie inne, że młodzież Ukrainy nie będzie mogła przyjechać i wziąć w nim udziału jak kiedyś. Dlatego skoro młodzi Ukraińcy nie mogą przyjechać do nas, my postanowiliśmy pojechać do nich - mówił tuż przed rozpoczęciem modlitwy br Maciej z Taizé wyjaśniając okoliczności organizowanych w ostatnich kilkunastu dniach spotkań w kilkunastu miejscowościach Czech, Słowacji, Ukrainy i Polski. Zaproszeni zostali na nie również młodzi, którzy są zaangażowani w pomoc uchodźcom.
Jak zaznaczył, ten pomysł objazdu po kilku europejskich krajach wpisał się w słowa br. Rogera - nieżyjącego już założyciela i pierwszego przeora wspólnoty z Taizé - sprzed wielu lat, że spotkania europejskie to "pielgrzymka zaufania przez Ziemię". - Te słowa teraz wybrzmiewają naprawdę mocno - podkreślał.
czytaj dalej poniżej
W rozmowie z "Gościem" brat Maciej podkreśla, że to był prawdziwy, kilkunastodniowy maraton. - Codziennie inne miasto, inni ludzie, a co za tym idzie codziennie inny uśmiech, ale też inne łzy - mówi. Zaznacza przy tym, że relacje, które zawiązały się między przyjmującymi uchodźców i Ukraińcami, którzy przed wojną uciekli w każdym z tych miejsc, były podobnie pełne życzliwości i współczucia. - Klimat jest ten sam, serce jest takie samo, ale warunki są różne i wynikają z wielkości miejscowości, które odwiedzaliśmy. Inaczej to wygląda w Pradze czy Bratysławie w porównaniu do mniejszych miast takich jak Olomunec czy Pruskie, gdzie franciszkanie oddali na potrzeby uchodźców swój stary klasztor. Wszędzie jednak spotkaliśmy się tylko z pozytywnym przyjęciem uchodźców i nas. Odwiedzaliśmy te wszystkie kraje, by obserwować i rozmawiać, a dalej świadczyć o tym co widzieliśmy innym - najpierw naszym braciom w Taizé, a następnie tym tysiącom młodych, którzy naszą miejscowość odwiedzają latem.
Zakonnik zauważa wielką wdzięczność, jaką mają Ukraińcy względem tych, którzy ich przyjęli. - Naszą pielgrzymkę odbywaliśmy we trzech braci - Francuz, Niemiec i Polak. Gdy przedstawialiśmy się napotkanym osobom, towarzyszyło mi niezwykłe uczucie, którego nigdy nie miałem. Gdy powiedziałem, że jestem z Polski, w oczach rozmówców pojawiały się łzy, było ściskanie, przytulanie i dziękowanie po stokroć. Ta wdzięczność jest olbrzymia. Starałem się mówić, że nie tylko my - Polacy, Czesi, Słowacy - ale przede wszystkim oni, Ukraińcy, którzy opuszczają swój kraj, zatapiają się całkowicie w struktury wolontariatu i dają swoje serca, czują się współodpowiedzialni za pomaganie.
Ze spotkań z uchodźcami z Ukrainy wyłania się też coś, czego możemy się od nich uczyć tu i teraz. - To wiara w wolny, niepodległy kraj, wiara w zwycięstwo, wiara w to, że można żyć tak, jak się chce, tak jak żyli przed wojną. W każdym miejsc na Ukrainie, gdy rozmawialiśmy z nimi zapraszając ich do Taizé i na spotkania europejskie, wszystko oczywiście odkładali na przyszłość. Nie używali jednak słów "kiedyś", "później". Na każde takie zaproszenie odpowiadają tak samo: "po zwycięstwie". Ta wiara, że wojna się skończy, a oni wrócą do siebie i będą odbudowywać swój kraj jest niesamowita.
Więcej o okolicznościach wizyty braci z Taizé w Czechach, Słowacji, Ukrainie i Polsce można przeczytać w artykule: Nieść nadzieję na pokój. Bracia podczas swojej pielgrzymki zapraszali młodych Czechów, Słowaków i Polaków do udziału w tegorocznych propozycjach Wspólnoty - spotkaniach europejskich w Turynie (lipiec 2022) i w Rostocku (28 grudnia 2022 - 1 stycznia 2023) oraz do przyjazdu na tygodniowe rekolekcje do samego Taizé.