Spotkaniem z Jarosławem Wróblewskim Stowarzyszenie Odra-Niemen otworzyło Wrocławskie Dni z Rotmistrzem Pileckim. Gość specjalny przybliżył sylwetkę głównego bohatera.
Jarosław Wróblewski to przyjaciel rodziny Pileckich i pracownik Muzeum Żołnierzy Wyklętych w Warszawie, a także autor książki "Rotmistrz".
- W miejscu, gdzie pracuję, mieściła się stalinowska katownia. Miejsce niewyobrażalnych cierpień Polaków takich jak Pilecki czy gen. Nil. Tysięcy osób, które były konsekwentne w tym, co robiły wcześniej - rozpoczął J. Wróblewski.
Co jest wspólnym mianownikiem życia Witolda Pileckiego? Służba. - Ten człowiek założył sobie, że będzie działał na rzecz drugiego człowieka. Ratował im życie na różnych płaszczyznach. Można powiedzieć, że dla dobra ojczyzny. Kiedy uciekł z obozu z dwoma mężczyznami, wszyscy trzej spotkali się w powstaniu warszawskim. Witold nie mówił o sobie, nie akcentował siebie, nie zabiegał o przywileje - opowiadał prelegent.
Ciągle czekamy na odnalezienie zwłok Witolda Pileckiego.
- Książka "Rotmistrz" powstała dlatego, że zawsze mnie interesował ten człowiek. Nasiąkałem opowieściami i rozmowami, m.in. z Zosią Pilecką, z osobami, które go znały. Witold to nie tylko ochotnik do Auschwitz. Sprowadzono jego postać do tego wydarzenia. W świecie jest znany z tego. Był tam 2 lata i 7 miesięcy, a żył przecież 47 lat - mówił Wróblewski.
Jak stwierdził, badał tę postać też pod kątem tego, co można mu zarzucić. Nie wypełnił rozkazów. Poszedł do powstania warszawskiego najpierw jako szary żołnierz, a miał być zakonspirowany w organizacji "NIE".
- Pilecki miał dar skuteczności, odwagi, niesamowitej pamięci. Był czysty, krystaliczny. Kiedy pisałem książkę o nim, okres w Auschwitz okazał się dla mnie najtrudniejszy. Ja się nie mądrzę w tej publikacji, tylko słucham, co ma do powiedzenia główny bohater, jego rodzina i bliscy - przyznał gość spotkania.
Pilecki widział w Oświęcimiu wszystko, co najgorsze, a jednak to o więzieniu na Rakowieckiej powiedział, że Auschwitz przy tym to była igraszka.
- Ten niepozorny człowiek zbudował ponad podziałami politycznymi organizację, która w Oświęcimiu liczyła 500 osób, pod nosem Niemców. Sprawną, wysyłającą informację na zewnątrz, przygotowującą ucieczki - opowiadał pracownik Muzeum Żołnierzy Wyklętych w Warszawie.
W rocznicę ślubu, niedługo przed aresztowaniem, ofiarowuje żonie ryngraf, dziękując jej za walkę na rzecz rodziny. Jego żona, nauczycielka, którą poznał w Lidzie, powinna być uznana za cichą bohaterkę jego życia. Była tłem, zapleczem jego działalności, biorąc na swoje barki różne sprawy.
- Jak może się czuć żona, która wie, że mąż poszedł do obozu koncentracyjnego? To tylko ona sama wiedziała. Akcentuję ją, bo mam do niej głęboki szacunek. Dożyła sędziwego wieku - mówił J. Wróblewski.
Wiele miejsca w swojej książce poświęcił harcerstwu, w którym Pilecki zaczynał swoją patriotyczną przygodę. To według autora najpiękniejszy czas w jego życiu, w wolnej II Rzeczpospolitej. Kochał jeździć konno i kochał fechtunek - pojedynkowanie się.
- Mieliśmy o nim nie mówić, nigdy go nie wspominać - tego chciała władza komunistyczna. Dzisiaj też zaleca się, by nie mówić o nich wyklęci, lecz niezłomni. A ja myślę, że oni nie byli wyklęci, lecz przeklęci. Byli jak śmieci dla tego systemu - stwierdził Jarosław Wróblewski.
Od 2013 roku Stowarzyszenie Odra-Niemen organizuje Dni z Rotmistrzem Pileckim, przypominając postać polskiego bohatera. To cykl wydarzeń o charakterze społecznym, kulturalnym i edukacyjnym. Data nie jest przypadkowa. Całość rozpoczyna się 13 maja, w dzień urodzin bohatera, a kończy 25 maja, czyli w dzień jego tragicznej śmierci.