Kościół ma 9 nowych diakonów. Święcenia przyjęli przez ręce metropolity wrocławskiego abp. Józefa Kupnego.
Apostołowie nie pozostali obojętni na tę sytuację, na rozłam, który powstał. Postanowili natychmiast zadziałać. - Ale w tym wszystkim ważna jest nie tylko wola działania, ale i sposób, w jaki się to dokonuje. Co robią? Powołują siedmiu mężów, wzywają Boga i przekazują Ducha Świętego przez włożenie rąk. Mamy tutaj jakby kopię powołania apostołów przez Jezusa. To niezwykle ważna podpowiedź dla współczesnych duchowo odpowiedzialnych za przewodniczenie konkretnym wspólnotom. Ich zadaniem jest nie tylko zażegnywać kryzysy, ale robić to w Boży sposób - wyjaśniał.
Zwracając się bezpośrednio do kandydatów na diakonów, zaznaczył, że przyjmując święcenia, zgadzają się wziąć na siebie zadanie służby potrzebującym, ale zobowiązują się to robić na Boży sposób, naśladując Jezusa Chrystusa, mając świadomość Jego wsparcia, obecności i własnej niewystarczalności oraz tego, że w podejmowaniu decyzji będą bardziej słuchać Boga niż ludzi.
- Wielu w Kościele widzi tylko organizację i zadaje pytania o przyczyny wzrostu lub pomniejszania się wspólnot. Tymczasem Kościół to żywy organizm, a duchowny nie jest w nim kimś na wzór menadżera, ale ojca, który ma dbać o wzrost. Jeśli Kościół jest żywym organizmem, to powinniśmy zapytać nie o to, co wpływa na jego wzrost, ale co utrudnia jego wzrost, co w moim postępowaniu utrudnia wzrost wspólnoty Kościoła, czym ja gorszę, co we mnie jest takiego, że innych odpycha od Kościoła. Modlę się o to, by wszyscy duchowni i wierni potrafili to zadanie podejmować i wypełniać. Niech Pan Bóg da nam przenikliwy wzrok, byśmy potrafili rozpoznać to, co hamuje rozwój wspólnoty, której służymy i której przewodzimy, i byśmy nie bali się reagować na sposób Boży - dodał. Za św. Łukaszem abp Kupny zaznaczył, że naszym głównym powołaniem jest odkrycie i usunięcie chorób uniemożliwiających wzrost naszych wspólnot.
W dalszej części nawiązał do kolejnego fragmentu z Dziejów Apostolskich, w którym są wymienione imiona powołanych. - Człowiek, któremu Pan powierza zadanie, ma imię - nie jest anonimowy w oczach Pana Boga. Znać czyjeś imię w czasach Pana Jezusa oznaczało coś więcej niż posiadać wiedzę, jak nazwali go rodzie. Imię określało pewną tożsamość człowieka, opisywało go całego z jego historią i teraźniejszością. Poznać czyjeś imię to wejść z nim w głęboką relację - tłumaczył. Zwrócił uwagę, ze przed każdymi święceniami wzywa się kandydatów po imieniu. To oznacza, że to imię jest ważne w oczach Boga, że Bóg przyjmuje tego człowieka takim, jaki jest - z jego wadami i talentami. - Przyjmuje go nie dlatego, że jest idealny i bez grzechów, ale dlatego, że Pan Bóg mu wierzy, ufa, że będzie się rozwijał i stawał się bliższy ideału ewangelicznemu - wyjaśniał.
Metropolita wrocławski zauważył, ze wśród powołanych z Dziejów Apostolskich pojawiają się greckie imiona. To pokazuje wrażliwość wspólnoty Kościoła, która nie lękała się powierzyć rozwiązania problemu w ręce tych, którzy się czuli poszkodowani. Zaznaczył, że być może i oni byli wśród tych, którzy szemrali, ale Bóg i tak ich powołał, bo On zawsze daje szansę. To Pan Bóg wybiera ludzi, którymi się chce posłużyć. Nie wybiera tych idealnych, ale także tych słabych, bo ufa człowiekowi, że jeśli zaangażuje się w życie wspólnoty Kościoła, wspólnoty parafialnej, będzie gorliwie służył innym, podejmie dzieła miłości i wówczas niejako sam z siebie będzie się rozwijał i dojrzewał. I takie zadanie stoi przed wami - mówił do kandydatów. - Jezus ci ufa, ze się zaangażujesz i będziesz budował wspólnotę Kościoła, że nie będziesz należał do tych szemrzących. Każda uroczystość święceń pomaga nam wszystkim uświadomić sobie, że wszyscy na mocy kapłaństwa powszechnego jesteśmy powołani do dawania świadectwa wiary, miłości i pełnienia dzieł miłosierdzia, do troski o potrzebujących pomocy, do budowania jedności Kościoła. Niech te święcenia zmotywują nas do podjęcia trudu budowania wspólnoty wiary, nadziei i miłości, w której żyje zmartwychwstały Chrystus - zakończył.