Rosjanin, który w dodatku jest magistrem filologii rosyjskiej, uczy we Wrocławiu języka polskiego… uchodźców z Ukrainy.
Maks urodził się w Rosji. Tam też się wychował. Od ponad dwóch lat mieszka w Polsce. Żyje i pracuje we Wrocławiu. Po propozycji br. Rafała Gorzołki OFM, gwardiana franciszkańskiego klasztoru we Wrocławiu-Sołtysowicach, chętnie podjął wyzwanie, by uczyć ukraińskich uchodźców języka polskiego w parafii pw. Alberta Wielkiego. Czytelnikom „Gościa” przybliża sytuację w Rosji.
Chronić mamę
Maks mieszka w Polsce z żoną, ale część jego rodziny przebywa w Rosji. Ma paszport rosyjski, ale czuje, że Polska to jego dom. Nie identyfikuje się ze swoją ojczyzną i potępia jej działania wojenne.
– Staram się unikać poruszania np. przy mamie tematów politycznych. Ona ma już swoje lata i poglądy inne niż moje. Kiedy zaczynamy rozmawiać o sprawach społeczno-politycznych, dochodzi do kłótni. Mama nie popiera wojny, bo… u nich mówi się, że nie ma wojny – przyznaje 34-latek.
Zaznacza, że dla dojrzałego, samotnego człowieka w Rosji potępianie zbrodni Putina jest niebezpieczne. Niedawno w Sankt Petersburgu zatrzymano 57-latkę, która po prostu miała zieloną wstążkę na torebce. Policjant zinterpretował to jako formę protestu przeciw działaniom rosyjskiego wojska. Kobieta zupełnie nie chciała manifestować czegoś związanego z wojną. Po prostu lubiła zielony kolor.
– Jednak została aresztowana i może dostać poważny wyrok. Grozi jej do 15 lat więzienia lub wysoka kara finansowa. Nie chciałbym, żeby mama trafiła do więzienia, więc nie naciskam na zmianę jej opinii. Jednak zawszę mówię jej o tym, co się dzieje na terenie Ukrainy, cierpiącej od rosyjskiej inwazji – opowiada 34-letni Rosjanin.
Dwa różne światy
Czy matka wierzy opowieściom syna płynącym z Zachodu? Trudno powiedzieć.
– Myślę, że jej poglądy są gdzieś pomiędzy polityką Putina a europejskim punktem widzenia. Ja zauważam, że na zachodzie Europy i w Polsce bardzo trudno ludziom zrozumieć poziom propagandy w Rosji. Większość nie może pojąć, co myślą Rosjanie – uważa Maks.
Mówi, że aż 15 milionów ludzi opuściło Rosję w ciągu ostatnich dziesięciu lat. Od momentu wybuchu tej wojny wyjechało prawie milion osób. Udali się do Gruzji, Armenii, Turcji i dalej. Świadomi ludzie sprzedają majątki i jadą dokądkolwiek, jak najdalej od Rosji. To są właśnie ci, którzy myśleli wolnościowo, którzy sprzeciwiali się kierunkowi, jaki państwu nadał Putin.
– W Gdańsku na Westerplatte jest napisane: „Nigdy więcej wojny”. A hasło często powtarzane w Rosji to: „(wojnę) możemy powtórzyć”. Mówimy o dwóch kompletnie różnych światach. Tam nawet za dawanie lajków na Facebooku ludzie trafiali do więzienia. Do 15 lat grozi komuś, kto rozpowszechnia „fake newsy” o wojnie oraz informuje o działaniach rosyjskich służb w innych państwach. Oczywiście chodzi o informacje, które nie mieszczą się w propagandzie. 20 lat zaś grozi za zdradę stanu. Przepisy są takie, że można określić jako zdrajcę praktycznie każdego niewygodnego dla władzy człowieka – tłumaczy Maks.
Nie można wyłączyć
34-latek wyjaśnia, że propaganda w Rosji działa niezauważalnie. Nie można jej po prostu wyłączyć. Jest wszechobecna. Owszem, najbardziej widoczna forma występuje w telewizji – ale to zjawisko tak naprawdę otacza ludzi z każdej strony. Choćby w opiniach innych. On sam wychował się w takim klimacie, ale jednak udało mu się wyrwać z bańki informacyjnej.
– Dotykają mnie słowa śp. Lecha Kaczyńskiego, który powiedział przed laty: „Dziś to jest Gruzja, jutro Ukraina, pojutrze państwa bałtyckie, a później być może przyjdzie czas na Polskę”. Miał rację. Szkoda, że niektórzy zauważyli to dopiero teraz – stwierdza Maks. Podkreśla, że obecnie rosyjskie media Polaków traktują i opisują jak największych wrogów.
– Polska i Ukraina w oficjalnym przekazie to państwa faszystów i banderowców. Z mediów sączy się jad pełen nienawiści. Wmawia się, że najpopularniejsze w Polsce przekleństwo na literę „k” oznacza po prostu rosyjską kobietę, bo rzekomo tak bardzo w Polsce nienawidzimy Rosjan. Rząd Rosji ma najstraszniejszą broń przeciw cywilizowanym krajom – blokadę informacji i brak wiedzy – mówi mężczyzna.
I dodaje: – Uwierzcie, kilkadziesiąt milionów Rosjan naprawdę nie wie, jak wygląda świat poza granicami ich państwa. Jest on dla nich zupełnie obcy, dlatego się go boją.