O ewangelizacji w sklepie mięsnym i w galerii, wśród bezdomnych i imprezowiczów mówił w salezjańskiej parafii przy pl. Grunwaldzkim we Wrocławiu Krzysztof Sowiński. - Mamy prowadzić ludzi do naśladowania Jezusa, a nie tylko stwierdzić: "Jezus cię kocha, trzymaj się, cześć" - podkreślał.
Głosić Ewangelię trzeba w pracy, w domu, na ulicy… Wszędzie. Jak? – Nie chodzi o to, by na ulicy prowadzić wojnę kulturową, szerzyć jakąś ideologię… Mamy głosić Jezusa Chrystusa! – mówił gość warsztatów ewangelizacyjnych ze Wspólnoty Uwielbienia „Głos Pana”, działającej przy kościele pw. Miłosierdzia Bożego na Zadębiu w Skierniewicach.
Tłumaczył, że ewangelizacja to głoszenie słowa w celu wzbudzenia wiary w Chrystusa i nawiązania relacji z Nim; że prawo i obowiązek głoszenia Ewangelii przysługuje człowiekowi z samego faktu przyjęcia chrztu.
Wspominał o swoim doświadczeniu spotkania z pewnym Włochem, który niemal przymusił go do wypowiedzenia wyznania, że Jezus jest Panem i powtarzania za nim konkretnej modlitwy. – Na końcu dał mi Ewangelię w języku włoskim i się pożegnał… Czułem się przez niego stłamszony. Facet przyszedł i „walnął mnie po łbie” Panem Jezusem – mówił. – Nie o to chodzi.
K. Sowiński przypomniał podstawowe punkty kerygmatu, który głosimy jako Dobrą Nowinę: miłość Boga, który „zamysłem czystej dobroci, w sposób całkowicie wolny, stworzył człowieka, by uczynić go uczestnikiem swego szczęśliwego życia” (KKK 1); prawdę o ludzkim grzechu – odrzuceniu miłości; tajemnicę męki, śmierci i zmartwychwstania Jezusa, który zdobył nas swoją krwią; potrzebę ludzkiej odpowiedzi – wiary i nawrócenia; dar Ducha Świętego i zaproszenie do wspólnoty – bo wezwani jesteśmy, by swoją wiarę przeżywać w Kościele.
– Bóg chce nas posyłać w różne miejsca – mówił, wspominając o swoim głoszeniu Ewangelii w klubach, na imprezach, w galerii handlowej czy sklepie mięsnym. – Idziesz nie sam, ale z Duchem Świętym, który przez ciebie chce działać, chce prowadzić cię.
Zachęcał, by przed wyjściem na ewangelizację modlić się, by iść dokładnie tam, gdzie Bóg chce; do tych ludzi, do których On chce nas prowadzić, być otwartym na Boże wezwanie.
– Chcielibyśmy czasem mieć taki prosty schemat ewangelizacyjny: podchodzę, mówię to i to, potem to i to… Tak się nie da – podkreślał Krzysztof. – Miałem kiedyś taki etap w życiu: wychodziłem na ulicę i mówiłem sobie: dziś 15 osób wyzna, że Jezus jest Panem! A ja będę się czuł mocarzem… Potem się okazywało, że z jedną osobą spędzałem dwie godziny. Zrozumiałem, że nie chodzi o liczby, ale o miłość.
Modlitwa uwielbienia. Agata Combik /Foto GośćK. Sowiński zachęcał, by dzielić się z ludźmi autentycznym świadectwem swojego życia, spotkania z Bogiem, i proponować modlitwę w ich intencji (lub w odwrotnej kolejności).
– Dobrze jest mówić ludziom o swoim własnym doświadczeniu. Tego nikt nie może podważyć – bo to twoje doświadczenie. Twój rozmówca może mieć inne, ale twoje jest akurat takie – podkreślił, wspominając, że jego głoszenie Ewangelii czasem zaczynało się od prostej wymiany zdań, np. o nowych spodniach.
Pewnego razu w Galerii Łódzkiej (gdzie udał się wraz z innymi ewangelizatorami po modlitwie i rozeznaniu, że tam właśnie ma się udać) zatrzymał się przed pewnym mężczyzną, wyglądającym na „wczorajszego”. „Co, ciężka noc?”, „Daj spokój, jestem taki skacowany…” Dla Krzysztofa była to okazja, by podzielić się swoim świadectwem – sam tkwił przez lata w szponach alkoholu, narkotyków, ale przeżył spotkanie z Bogiem i został uwolniony. Okazało się, że usłyszała to również ekspedientka z pobliskiego stoiska z sokami. Dla niej cała historia skończyła się zerwaniem z narkotykami, decyzją o pójściu do spowiedzi.
K. Sowiński wspominał, jak kiedyś kupił sobie bardzo dobre nowe buty. Zamierzał ćwiczyć w nich na siłowni – gdzie chciał się udać zaraz po ewangelizacji (dlatego zabrał je od razu ze sobą). Gdy zobaczył mężczyznę z poranionymi stopami, zrozumiał, że buty są przeznaczone dla niego. – Głosząc Ewangelię musimy być gotowi, by nakarmić głodnego, odpowiedzieć na jego potrzeby – stwierdził.
– Bóg chce, by Jego moc się w nas objawiła. Czy my damy Mu miejsce? – pytał Krzysztof. – By mógł przez ciebie działać, musisz mieć relację z Bogiem, poświęcać czas na bycie z Nim… Mogę wiele zrobić dla Boga, a On kiedyś mi powie: „ale wiesz, że Ja tego wszystkiego nie chciałem od ciebie. Chciałem żebyś Mnie słuchał”… – dodał, wspominając jak przyjaciele przygotowali dla niego pięknego wegańskiego burgera, wyraźnie oczekując wdzięczności. Problem w tym, że obdarowany takiego właśnie dania nie lubi. Czy czasem i my nie próbujemy dawać Bogu i ludziom czegoś, czego wcale im nie trzeba?
Opowiadał o tym, jak po modlitwie uzdrowiony został pewien Kamil, chłopak z grupki osób pijących piwo na ławce, o przemianie, jaką przeszła bezdomna kobieta, która usłyszała o Jezusie w jadłodajni, o dzieleniu się wiarą w sklepie mięsnym – gdzie pretekstu do ewangelizacji dostarczył… kawał wołowiny i żart sprzedawcy na temat alkoholu.
– Wspomniana bezdomna kobieta zmieniła się, bo ktoś głosił jej Ewangelię, ale też prowadził do miejsc, gdzie mogła otrzymać regularną pomoc – podkreślił. – Mamy prowadzić ludzi do naśladowania Jezusa, a nie tylko stwierdzić: „Jezus cię kocha, trzymaj się, cześć”.
Warsztaty Ewangelizacyjne i wieczór uwielbienia odbyły się 1 czerwca w parafii pw. Najświętszego Serca Jezusowego przy pl. Grunwaldzkim 3 we Wrocławiu. W organizację spotkania zaangażowały się Wspólnota Odbudowa i Inicjatywa Ewangelizacji Bezdomnych "Za Burtą", działające przy Centrum Nowej Ewangelizacji Don Bosco, Katolicy na Ulicy i zespół Wrocław Wielbi.