S. M. Paschalis Jahn i jej towarzyszki reprezentują rzesze osób, które w 1945 r. przeszły prawdziwą gehennę zgotowaną przez żołnierzy Armii Czerwonej. Według badań Joanny Hytrek-Hryciuk na wschód od Odry i Nysy Łużyckiej ofiarą gwałtu padło ok. 1,4 mln kobiet.
O kontekście historycznym i religijnym męczeństwa elżbietanek mówił ks. prof. Józef Pater w 2021 r. katedrze wrocławskiej, w dniu otwarcia wystawy poświęconej męczenniczkom. Zwrócił uwagę na fakt, że ich beatyfikacja będzie pierwszą po II wojnie światowej beatyfikacją we Wrocławiu. Podkreślił, że w 1945 r. zginęło w podobnych okolicznościach mnóstwo innych sióstr zakonnych, natomiast elżbietanki stanowiły wśród nich wyjątkowo liczną grupę, ponieważ posiadały na Śląsku wiele placówek.
- Po roku 1810, po wielkiej sekularyzacji zakonów na Śląsku, powstała wielka pustka. Nagle na ulicach pojawili się biedni, chorzy, potrzebujący, którzy dotychczas otrzymywali opiekę w klasztorach. Dopiero pod koniec XIX wieku powstają nowe zgromadzenia we Wrocławiu, jak siostry elżbietanki, marianki, jadwiżanki, które podjęły się opieki nad potrzebującymi pomocy - mówił wówczas.
Bardzo dynamicznie rozwijało się Zgromadzenie Sióstr św. Elżbiety, angażujące się w pomoc chorym, ubogim. - Choć była to trudna praca, sporo ofiarnych dziewcząt zgłaszało się do zgromadzenia, rocznie nawet 200-300 osób. Stąd elżbietanki w krótkim czasie zagospodarowały wspomnianą pustkę, otwarły swoje domy w parafiach. Na Dolnym Śląsku było ich 127, a na Górnym - 75. Na Dolnym Śląsku było ponad 900 sióstr, na Górnym ok. 660. Były jeszcze placówki na terenie Czech czy Prus Wschodnich - wyjaśniał.
Oto obszerny fragment wystąpienia:
Wszczęcie procesu beatyfikacyjnego
Zarówno proces przygotowawczy, jak i sama beatyfikacja są w obecnym czasie również swoistym ewenementem, gdyż po wielu latach milczenia, ze względów czysto politycznych, odsłaniają dopiero teraz nie tylko sam fakt męczeństwa wspomnianych sióstr elżbietanek, ale także kontekst i okoliczności ich męczeństwa, co było dotychczas przemilczane jako swego rodzaju tabu. Istniał bowiem urzędowy zakaz mówienia i pisania o jakichkolwiek negatywnych, a tym bardziej okrutnych działaniach sowieckiej Armii Czerwonej na terenie Śląska w 1945 r.
Wszczęcie zatem procesu beatyfikacyjnego ofiar żołnierzy Armii Czerwonej przed 1989 r. żadną miarą nie byłoby akceptowane przez komunistyczne władze państwowe. Tymczasem lata upływały i świadkowie tych niezwykle okrutnych wydarzeń odchodzili do wieczności, często ze znanym tylko sobie bólem i cierpieniem. Dopiero po zmianach, jakie nastąpiły po 1980 r. w Polsce i Europie, można było zebrać możliwe jeszcze świadectwa męczeńskiej śmierci setek sióstr, w tym wybranych dziesięciu sióstr elżbietanek, i rozpocząć w 2011 r. ich proces beatyfikacyjny na szczeblu diecezjalnym, a następnie w 2018 r. na szczeblu rzymskim. Powszechnie wiadomo jednak, że podobnych męczennic na Dolnym i Górnym Śląsku było znacznie więcej, zarówno z różnych zgromadzeń zakonnych, jak i spośród świeckich kobiet i młodych dziewcząt.
Posługa sióstr podczas wojny
Wybuch II wojny światowej w 1939 r. spowodował ogromne zmiany w życiu śląskich elżbietanek, ponieważ likwidacji uległy wówczas liczne szkoły i przedszkola elżbietańskie. Przeszło 1000 sióstr zostało oddelegowanych do niemieckich szpitali wojskowych celem pielęgnacji rannych żołnierzy przywożonych z pól bitewnych. Wraz ze zbliżaniem się frontu wschodniego wiele sióstr ze Śląska zostało ewakuowanych z personelem medycznym szpitali wojskowych w głąb Niemiec. Wiele z nich pozostało tam już na stałe.
Te natomiast, które w okrojonej liczbie pozostały na swoich placówkach, w miarę swych możliwości i sił poświęcały się nadal z całym oddaniem realizacji podjętego charyzmatu. Zostały, bo uznały, że elżbietance nie godzi się porzucać starych, chorych ludzi i uciekać, kierując się troską o własne bezpieczeństwo. Należy podkreślić, że bohaterska postawa sióstr uratowała życie innym ludziom, zwłaszcza najbardziej zagrożonym kobietom i dziewczętom.
Wydarzenia 1945 r.
Niestety, podobnie jak inne wspólnoty zakonne, elżbietanki przeżyły prawdziwą gehennę podczas działań frontowych w 1945 r. 12 stycznia 1945 r., po kilku miesiącach stabilizacji frontu wschodniego wzdłuż linii Wisły, armia sowiecka ruszyła z impetem na zachód, spychając przed sobą oddziały niemieckie w nieustannym parciu na Berlin. Po przekroczeniu dawnej granicy polsko-niemieckiej czerwonoarmiści zapoczątkowali istną gehennę, zwłaszcza dla kobiet. A zachęcił ich do tego sam Józef Stalin, który na jednej z odpraw powiedział do swoich generałów: „im bliżej jesteśmy zwycięstwa, tym bardziej powinniśmy być brutalni”.
Prawie każdego dnia powtarzano też czerwonoarmistom, że „dzień, w którym przekroczą granice Trzeciej Rzeszy, powinien okazać się dniem sądu, a «sprawiedliwość» wymierzana przez zwycięzców powinna dotknąć wszystkich obywateli wrogiego państwa, niezależnie od płci, wieku czy stanu cywilnego”. Stąd nie było miasta czy wioski, w których nie dochodziłoby do zabijania mieszkańców.
Zwykle uśmiercano brutalnie, aby przestraszyć innych. Ze szczególnym okrucieństwem czerwonoarmiści traktowali osoby duchowne broniące swych parafian, zwłaszcza kobiety i dziewczęta, przed nieludzką wprost brutalnością.
Okrucieństwo czerwonoarmistów
Gwałty dokonywane przez sowieckich żołnierzy nawet na dzieciach i staruszkach stanowiły niezwykle bolesną kartę tamtego czasu. Wystarczy wspomnieć, że już jesienią 1944 r. w Nemmersdorf na terenie Prus Wschodnich czerwonoarmiści okrutnie zgwałcili, torturowali i zabili ponad 70 kobiet i dziewczynek, z czego najmłodsza z ofiar miała 8 lat, a najstarsza 84.
Tego rodzaju wydarzenia były kontynuowane na drogach dalszego marszu Armii Czerwonej, gdzie mordowano mężczyzn i gwałcono kobiety. W 1945 r. z różnych przyczyn zginęło 248 śląskich elżbietanek, a niektóre z nich, jak Siostra Paschalis Jahn i Dziewięć Jej Towarzyszek, osiągnęły nimb męczeństwa w obronie cnoty czystości. Z badań Joanny Hytrek-Hryciuk wynika, że na wschód od Odry i Nysy Łużyckiej zgwałcono ok. 1,4 mln kobiet.
Pijani żołnierze urządzali sobie wręcz polowania na kobiety, które starały się na różne sposoby ukrywać. Postępowanie z nimi przekraczało granice człowieczeństwa. Przemoc połączona ze szczególnym sadyzmem odbywała się na oczach wszystkich i bez względu na świadków. Zdarzało się, że gwałcono matki na oczach ich dzieci. W skrajnych przypadkach kobiety popełniały samobójstwo (w Gliwicach 124 osoby, w Wałbrzychu 300, w Zielonej Górze ok. 500). Wiele zrozpaczonych kobiet prosiło swych oprawców o zastrzelenie. Desperacja przerażonych ludzi mieszała się z szaleństwem. Zdarzało się nawet, że rodzice sami mordowali swe dzieci, uważając, że w ten sposób zaoszczędzą im większych cierpień.
Według licznych świadectw dziewczęta, kobiety i siostry zakonne były wielokrotnie gwałcone. Zakonnice, które na wszelkie sposoby broniły się przed gwałtem, zostały od razu zastrzelone albo straszliwie pobite i doprowadzone do takiego stanu, że dalsza obrona była już niemożliwa.
Męczeństwo sióstr zakonnych
Ze wspomnianych dziesięciu sióstr męczenniczek cztery poniosły śmierć w obronie własnej czystości: Siostra Paschalis Jahn, Siostra Maria Edelburgis Kubitzki, Siostra Maria Rosaria Schilling i Siostra Maria Sabina Thienel; trzy z nich zginęły, broniąc dziewictwa innych: Siostra Maria Melusja Rybka, Siostra Maria Sapientia Heymann i Siostra Maria Acutina Goldber; a kolejne trzy siostry zginęły z powodu spełnianych uczynków miłości wobec bliźnich: Siostra Maria Adela Schramm, Siostra Maria Felicitas Ellmerer i Siostra Maria Adelheidis Toepfer.
Tu warto wspomnieć, że siostry, które przeżyły gehennę wspomnianego męczeństwa, przez lata utrzymywały w tajemnicy wszystko, co je spotkało, i dopiero na łożu śmierci niektóre z nich opowiadały, jak potraktowali je żołnierze radzieccy. Z kroniki Domu św. Elżbiety dla sióstr emerytek w Nysie, zawierającej wspomnienie jednej z sióstr, dowiadujemy się:
„24 marca 1945 r. żołnierze Armii Czerwonej przyszli do naszego domu i plądrowali go niczym bestie, a my byłyśmy narażone na napastowanie z ich strony. Żadna z sióstr nie mogła pozostać sama, i nawet gdy wszystkie były razem w refektarzu, to oni wpadali gromadą i wybierali sobie ofiary. Tam nie pomagały ani prośby, ani stawianie oporu. Rozpoczęła się prawdziwa gehenna, dla wielu sióstr ostatnia, a jednocześnie męczeńska droga”.
Wstrząsająca jest tu relacja siostry Rosarii Schilling, która była przez kilka godzin gwałcona przez 30 czerwonoarmistów. Mimo odniesionych ran wróciła do domu o własnych siłach i opowiedziała, co ją spotkało. Następnego dnia, 23 lutego 1945 r., została zastrzelona przez komisarza sowieckiego na ulicy, gdy siostry z towarzyszącym im kapłanem były wleczone do dworca kolejowego. Być może był to jeden z gwałcicieli, który chciał w ten sposób zatrzeć ślady swoich zbrodni? Często bowiem czerwonoarmiści zabijali swe ofiary i podpalali ich domy.
W Nysie
Symbolem szczególnej tragedii śląskich zakonnic jest los nyskich elżbietanek. To właśnie tu od połowy marca do początku kwietnia 1945 r. w Nysie zamordowano 48 zakonnic tylko ze Zgromadzenia Sióstr Świętej Elżbiety, nie licząc sióstr z innych zgromadzeń. Wśród nich była niewidoma i głuchoniema staruszka, 84-letnia siostra Kostka Pelagia Koszutska, nad którą czerwonoarmiści znęcali się, gwałcąc i maltretując tak długo, aż przestała dawać oznaki życia.
Inna z sióstr zeznała: „To byli prawdziwi barbarzyńcy w klasztorze. Pijani żołnierze stali w długich kolejkach do swoich ofiar. Nie oszczędzali ani osiemdziesięciolatek, ani sióstr sparaliżowanych, które również były gwałcone. Czerwonoarmiści czuli się bezkarni, ponieważ otrzymali pozwolenie, by po przekroczeniu dawnej granicy polsko-niemieckiej robić, co tylko zechcą”.
Pozbawieni skrupułów, tzw. sowieccy wyzwoliciele gwałcili właściwie każdą kobietę, która wpadła im w ręce. Totalna deprawacja i wynaturzenie szły w parze z nienawiścią do wiary. Warto zwrócić uwagę na podłoże antyreligijne formacji Armii Czerwonej, której zadaniem było rozniesienie w świat idei komunistycznych, antypolskich i antyreligijnych. Świadectwa z tamtych czasów wskazują, że czerwonoarmiści szczególną nienawiść koncentrowali na osobach zakonnych w habitach.
Spadkiem po gwałtach i okrucieństwach były, prócz kalectwa, liczne schorzenia narządów płciowych i choroby weneryczne kobiet oraz niechciane ciąże. Wiele skrzywdzonych wówczas kobiet do końca życia borykało się z problemami społecznymi i psychicznymi. Niektóre z nich odczuwalne były również w kolejnych generacjach. Dziś większość kobiet, które przeżyły gehennę 1945 r., już nie żyje, ale pozostawione tylko przez niektóre z nich świadectwa stanowią poważne ostrzeżenie, by nigdy więcej tego rodzaju barbarzyństwo się nie powtórzyło.
Dzisiaj
Przyglądając się zatem życiu i męczeńskiej śmierci tych Dziesięciu Sióstr Elżbietanek, wybranych do beatyfikacji, można powiedzieć, że reprezentują one ogromną rzeszę kobiet, które wówczas doświadczały podobnej przemocy i do końca walczyły o czystość i godność własną oraz innych niewiast świeckich i zakonnych. Przy czym przegląd ten nie ma na celu jakiegoś odwetu czy zemsty, tylko pamięć i prośbę do Wszechmogącego Boga, by podobne okrucieństwa nie miały miejsca w czasach współczesnych.
(…)
Beatyfikacja męczenniczek elżbietańskich powinna zatem zachęcić również inne zgromadzenia do zebrania możliwych jeszcze świadectw o męczeńskiej śmierci swoich sióstr, jak to ma miejsce w Hiszpanii, gdzie beatyfikowano już ponad 579 męczenników z lat wojny domowej 1936–1944, w tym również ponad 200 zamordowanych wówczas księży. Mimo to nadal zbierane są tam materiały do tej bolesnej historii, mogące posłużyć do kolejnych beatyfikacji. Pan Jezus powiedział, że nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich (J 15, 13). A tak właśnie uczyniły elżbietańskie męczenniczki. Stąd zasługują one na cześć i szacunek oraz na pamięć jako przykład dla współczesnych wierności Bogu i Jego nauce, gdy znajdą się w podobnych okolicznościach. Bo jak podkreślają mistrzowie życia duchowego – świętych nie wystarczy tylko podziwiać, lecz należy ich naśladować.
Śródtytuły pochodzą od redakcji
Więcej o beatyfikacji TUTAJ