Z takim i innymi transparentami w centrum Wrocławia stanęli Rosjanie. To znak protestu przeciw działaniom Władimira Putina i polityce Kremla.
Kilkanaście osób w proteście połączonym z krótkimi inscenizacjami chciało pokazać, że nie wszyscy Rosjanie zgadzają się z brutalnymi działaniami Władimira Putina.
- Mamy wrażenie, że część Polaków i Europejczyków myśli, że wszyscy Rosjanie popierają agresję Putina na Ukrainę. Mamy tu barwy biało-niebieskie, ale bez czerwieni, która także znajduje się na rosyjskiej fladze. Dla nas ona symbolizuje krew, przelewaną na niepotrzebnej wojnie - mówi Alina.
We Wrocławiu mieszka od kwietnia ubiegłego roku. W Rosji zostali jej rodzice i bliscy.
- Wyjechałam z Rosji, bo ona nie była już taka, jakiej chciałam. Zabrała mi plany i marzenia. Zabierała wolność. Teraz pokazujemy inny punkt widzenia, który także jest w Rosji obecny, ale stłamszony - dodaje Alina.
Podczas protestu na pl. Bohaterów Getta niedaleko wrocławskiego rynku Rosjanie odgrywali krótkie scenki ukazujące brutalność rosyjskiego reżimu. Funkcjonariusz rosyjskiej milicji maltretował obywatela, okładając go pałką i kopiąc. Obok leżała kobieta z czarnym workiem na głowie, a nad nią rosyjski żołnierz.
Wcześniej grupa manifestantów protestowała pod niemieckim konsulatem.
- To nie jest nasza ostatnia akcja. Nie możemy pozwolić, by ludzie na Zachodzie przyzwyczaili się do wojny. Jesteśmy głosem tych, którzy mieszkają w Rosji, ale nie mogą wyrazić sprzeciwu, ponieważ straciliby mieszkanie, pracę, a nawet wolność - informuje Rita.
Do Rosjan dołączali też Polacy. Przechodnie zatrzymywali się, pytali, wyrażali wsparcie.
- Szczególnie dotknął mnie transparent "Nie przyzwyczajajcie się do wojny". Rzeczywiście pierwsze dni były dla nas w Polsce pełne lęku. Wojną interesowaliśmy się wszędzie. Potem powoli zaczęliśmy się z nią oswajać. Mało brakuje, a nam spowszednieje i stwierdzimy, tak jak w 2014 roku, że po prostu Ukraina walczy i tyle. A my żyjemy dalej. Od lutego jednak wiadomo, że Rosjanie chcą więcej i więcej. A my jesteśmy może następni. Trzeba być ciągle czujnym i nie poddać się znużeniu - uważa Karolina Małecka, wrocławianka, która przechodziła obok demonstracji.